menu

Atletico rządzi w Madrycie! Real upokorzony na Vicente Calderon

7 lutego 2015, 17:48 | Jakub Seweryn, Foto Olimpik/x-news

Derby Madrytu ponownie dla Atletico! Mistrzowie Hiszpanii po znakomitym meczu w swoim wykonaniu rozbili na własnym stadionie Real 4:0 po bramkach Tiago Mendesa, Saula Nigueza, Mario Mandzukicia i samobójczym trafieniu Raphaela Varane’a. Los Colchoneros nie przegrali żadnego z ostatnich sześciu derbowych pojedynków rozegranych w tym sezonie.

Piłkarze Realu po klęsce w derbach poszli na imprezę! (ZDJĘCIA)

W pięciu spotkaniach pomiędzy Realem i Atletico w tym sezonie, aktualni liderzy Primera Division nie zdołali pokonać lokalnego rywala ani razu. Przegrali zarówno w Superpucharze Hiszpanii (1:1, 0:1), w lidze na Santiago Bernabeu (1:2) oraz w dwumeczu Pucharu Króla (0:2 i 2:2). Zadanie odniesienia pierwszego triumfu nad Los Colchoneros od majowego finału Ligi Mistrzów w Lizbonie było dla Królewskich o tyle utrudnione, że w sobotę musieli oni mierzyć się z Atletico bez takich piłkarzy, jak Pepe, Sergio Ramos, James Rodriguez, Marcelo czy Luka Modrić.

Nikt chyba nie przypuszczał jednak, że to szlagierowe spotkanie zakończy się aż takim pogromem w wykonaniu fantastycznie dysponowanej drużyny Diego Simeone, choć zaczęło się ono dla gospodarzy dość pechowo, bowiem już w pierwszych dziesięciu minutach gry kontuzji doznali Koke oraz Diego Godin. O ile jednak Urugwajczyk mimo urazu nosa zdołał wrócić do gry, to cierpiącego na kłopoty mięśniowe reprezentanta Hiszpanii musiał zastąpić Saul Niguez, co wydawało się być dużym ciosem dla mistrzów Hiszpanii.

Od tego momentu nie minęło jednak 10 minut, a Atletico prowadziło z Realem już 2:0. Najpierw płaski strzał z 16 metrów Tiago Mendesa w dość prosty sposób przepuścił Iker Casillas, a cztery minuty później nawet bramkarz Realu nie był w stanie zrobić czegokolwiek, gdy po akcji Guilherme Siqueiry fantastycznym uderzeniem przewrotką popisał się wspomniany Saul Niguez. Co więcej, wynik 2:0 do przerwy był absolutnie najniższym wymiarem kary dla nieobecnej na murawie Vicente Calderon ekipy Carlo Ancelottiego. Kolejnej dobrej sytuacji nie wykorzystał Antoine Griezmann, a swoje ‘trzy grosze’ dorzucił także sędzia Fernandez Borbalan, który najpierw z powodu minimalnego spalonego słusznie nie uznał bramki Griezmanna, a na kilka minut przed końcem pierwszej połowy nie dostrzegł, jak Sami Khedira ręką zablokował strzał Diego Godina.

Wydawało się, że w drugiej połowie mecz nie może już potoczyć się dla Realu gorzej, ale ci, co tak myśleli, okazali się wielce naiwni. Po dziesięciu minutach przyzwoitej gry, Królewscy znowu zostali stłamszeni przez lokalnego rywala. Trzy razy w ciągu 180 sekund na bramkę Casillasa uderzał Griezmann, ale za każdym razem piłka nie chciała wpaść do bramki. W 67. minucie gry były gracz Realu Sociedad miał jednak ogromny udział przy trafieniu na 3:0, gdy po dośrodkowaniu Ardy Turana i zgraniu piłki głową przez Saula Nigueza zmusił do błędu i bramki samobójczej swojego rodaka, Raphaela Varane’a.

To jednak nie był koniec popisów bandy Simeone, bo jeszcze tuż przed ostatnim gwizdkiem arbitra piękne dośrodkowanie z prawego skrzydła rezerwowego Fernando Torresa zamienił głową na gola Mario Mandzukić, ustalając wynik meczu na kompromitujące dla Realu 4:0.

Takim właśnie rezultatem zakończyło się to spotkanie i nie ulega wątpliwości, że najbliższy wieczór nad rzeką Manzanares będzie niezwykle przyjemny, a Atletico przynajmniej przez pół roku będzie rządziło w stolicy Hiszpanii. Dla Realu, który pozostaje liderem rozgrywek, jest też jedna dobra wiadomość. O ile los w Lidze Mistrzów będzie łaskawy, to już w tym sezonie z rywalem zza miedzy Królewscy się nie zmierzą.

Obserwuj

Polecamy