"Lisy" pożarły "Łabędzie". Obrona Swansea jak polskie drogi. Dziura na dziurze...
Leicester City pewnie pokonało u siebie Swansea City 4:0 i jest o krok od zapewnienia sobie mistrzostwa Anglii. Praktycznie już tylko Tottenham może prześcignąć "Lisy", jednak w obecnej formie podopieczni Claudio Ranieriego pewnie zmierzają po sensacyjny tytuł.
Po 34 kolejkach wreszcie przyszła pora, by przestać owijać w bawełnę. - Już na pewno zagramy w Lidze Mistrzów, co jest wielkim osiągnięciem i gratuluję tego wszystkim w klubie, a także fanom. Teraz jednak postaramy się przycisnąć i powalczyć o tytuł. Rozmawiałem z moimi piłkarzami i to najlepszy moment, by zrobić coś wielkiego - stwierdził na piątkowej konferencji prasowej trener Leicester - Claudio Rannieri. A jeśli Włoch jawnie mówi już o mistrzostwie, to triumf jest naprawdę blisko. Najpierw trzeba było jednak pokonać Swansea.
Niedzielny mecz lidera zapowiadał się pasjonująco. Tydzień temu Lisy tylko zremisowały i ich przewaga nad Tottenhamem zmalała do pięciu punktów. Dodatkowo za czerwona kartkę pauzował Jamie Vardy - najskuteczniejsza armata z Kings Power Stadium.
Jednak nie taki mecz bez Vardego straszny jak go malują. Już w 10. minucie Riyad Mahrez wykorzystał fatalny błąd Ashleya Williamsa i Lisy objęły prowadzenie. 20 minut później po stałym fragmencie gry i podaniu Dannego Drinkwatera wynik podwyższył Leonardo Ulloa. Włoski napastnik trafił do bramki również w drugiej połowie, kolejny raz potwierdzając swoją klasę. Argentyńczyk w tym sezonie częściej niż rok temu siada na ławce, ale zawsze gdy pojawia się na boisku, daje z siebie wszystko i strzela ważne gole.