menu

Liga Narodów. Polska - Belgia 0:1. „Batshuayi radzi sobie lepiej niż Lewandowski". Belgijska prasa nie ma litości dla "Biało-Czerwonych"

15 czerwca 2022, 12:16 | JacK

Belgijska prasa zgryźliwie potraktowała wtorkową próbę rewanżu reprezentacji Polski za ubiegłotygodniowy nokaut w Brukseli 1:6. Największe wrażenie na wysłannikach do Warszawy zrobił… PGE Narodowy – stadion, którego Belgowie mogą pozazdrościć Polakom, podobnie zresztą jak i licznej, entuzjastycznie reagującej publiczności, której „Czerwonym Diabłom” brakuje. Oberwało się też hiszpańskiemu selekcjonerowi Belgów, Roberto Martinezowi.

Zdobywca bramki Michy Batshuayi oceniany był przez Belgów lepiej niż Robert Lewandowski
fot. Sylwia Dąbrowa

fot.
1 / 2

„W końcu z dobrym samopoczuciem do lata: Batshuayi pomaga Czerwonym Diabłom odnieść ekonomiczne zwycięstwo w Polsce” – zatytułował meczową relację flamandzki „Het Laatste Nieuws”. I w tekście ironicznie zapytał: „Czy nie możemy grać przeciwko Polakom podczas każdego meczu międzynarodowego?”.

„Po 6-1 w Brukseli, 0-1 w Warszawie. Lepiej żeby Roberto Martinez miał bezpośrednią linię z polską federacją. Jeśli czuje, że pod stopami robi się mu ciepło, bezpośrednia konfrontacja z Polską jest idealną pożywką, by na nowo odsunąć wątpliwości na dalszy plan. Przeciw Polakom masz miejsce i czas na grę w piłkę nożną, podczas gdy oni nie mają prawie żadnych umiejętności zdobywania punktów poza Lewandowskim” – ironizował sprawozdawca „HLN”.

[polecany]23170337[/polecany]

W podsumowaniu jednak przyznał, że Belgom w odniesieniu zwycięstwa sprzyjało szczęście: „Kiedy Martinez dokonał zmiany w drugiej połowie, gra się zmieniła. Szczęśliwie, że Polacy wciąż piętrzyli niechlujstwo. A kiedy w końcowej fazie zrobiło się naprawdę gorąco pod nogami, Świderski trafił w słupek po dośrodkowaniu Lewandowskiego. Dama Fortuna stanęła po naszej stronie także w Warszawie”.

„Gazet Van Antwerpen” z ulgą doniósł w nagłówku: „Czerwone Diabły mogą pojechać na wakacje po ekonomicznym zwycięstwie w Polsce”. I wskazał bohatera wtorkowego spotkania. „Batshuayi po raz kolejny zdobywa bramki dla Czerwonych Diabłów i radzi sobie nawet lepiej niż Lewandowski”.

Michy Batshuayi, nazywany przez belgijskie media „Batsmanem”, zdobył w Warszawie już swoją 25 bramkę dla „Czerwonych Diabłów” i wdarł się na 8. miejsce listy najlepszych strzelców w historii reprezentacji Belgii, wyprzedzając już takie legendy jak Jan Ceulemans czy Marc Degryse, którzy strzelili po 23 gole. Wyczyn godny podkreślenia, zważywszy, że Batshuayi jest tylko zmiennikiem w kadrze podstawowego napastnika Romelu Lukaku.

Wracając jednak do sprawozdania z wtorkowego wieczoru na PGE Narodowym, „GVN” był pod wrażeniem stadionu w Warszawie i polskich kibiców: „Gdy ostatni kwadrans był w zasięgu wzroku, Polacy, wspierani przez 56 000 głośnych kibiców na hipernowoczesnym i imponującym stadionie, których można było zazdrościć, byli trochę podekscytowani. Rzut wolny wykonany przez pozbawionego natchnienia Lewandowskiego, utknął na dachu bramki, w kolejnym rzucie rożnym Mignolet zobaczył, że piłka po główce Glika przelatuje obok bramki”.

[polecany]23169703[/polecany]

Dziennik z Antwerpii odnotował też udane interwencje polskiego bramkarza Wojciecha Szczęsnego oraz groźne strzały Karola Świderskiego: „Czerwone Diabły wyciągnęły wnioski z utraty punktów przeciwko Walii. Jeśli wtedy się czołgali, teraz szukali tego 0-2. Vanaken wycelował w ramiona Szczęsnego, Trossard przetestował pięści bramkarza. Wtedy źle rozegrano kontrę… Było tak emocjonująco, tym bardziej, że Polacy nie chcieli się poddawać: Świderski dwukrotnie zbliżał się do wyrównania. Mignolet był w stanie dosięgnąć kolca opuszkami palców i został uratowany przez słupek. Na uboczu Martinez odetchnął z ulgą - wyobraź sobie…”.

Surowy w ocenie drużyny Czesława Michniewicza był „De Standaard”: „Pięć miesięcy przed historycznym rozpoczęciem zimowych mistrzostw świata w Katarze można poczynić pierwsze prognozy. Jedną z nich, trzeba przyznać, niezupełnie poważną, jest to, że Polska nie wygra Pucharu Świata. Biała brygada kandydata Złotej Piłki Roberta Lewandowskiego wykazała się zbyt dużym szacunkiem dla drugiego na świecie w obu swoich meczach z Belgią. Nawet wyprzedany Stadion Narodowy w Warszawie na 56 800 widzów, nie pomógł Polakom w wyrównaniu. Dopiero w ostatniej fazie zaatakowali bramkę belgijskiego golkipera Simona Mignoleta”.

„Polacy traktowali Belgów z szacunkiem. Porażka 1:6 w Brukseli musiała odcisnąć swoje piętno, bo gospodarze cofali się i zapomnieli o atakowaniu bramki. W rezultacie Czerwone Diabły zdobyły prawie 70 procent posiadania piłki w pierwszej połowie” – bezlitośnie punktował „Biało-Czerwonych” flamandzki dziennik.

Choć „De Standaard” nie omieszkał zauważyć, że „Polska miała w pierwszej połowie dwie dobre szanse. Na początku Sebastian Szymański mógł tylko uprzedzić Simona Mignoleta, ale nie potrafił trafić w światło bramki – lepiej poradziłby sobie Robert Lewandowski. Cash zagrał z Lewandowskim po przerwie. Napastnik Bayernu znalazł lepiej ustawionego od siebie Nicolę Zalewskiego, ale jego strzał minął bramkę o kilka centymetrów. Diabły uciekły od wyrównywania”.

„W drugiej połowie gospodarze zagrażali jedynie stałymi fragmentami gry. Z rzutu wolnego Lewandowski chybił, a po rzucie rożnym Kamil Glik skierował piłkę obok bramki Mignoleta. Leandro Trossard, który zastąpił Mertensa, znowu miał dobre okazje dla Belgów. Szczęsny obronił 0-2. Ale kiedy ostatnie minuty były w zasięgu wzroku, Polacy wcisnęli akcelerator. Aktywny w amerykańskim MLS Karol Świderski był znakomitym zmiennikiem i miał dwie dobre szanse dla gospodarzy. Najpierw jego strzał był odbił bramkarz, a potem trafił w słupek. Ekscytację wywołały również rezerwowi Loïs Openda u Belgów i Jakub Kiwior u Polaków
Zwycięstwo z pewnością jest zasłużone, ale można było stracić punkty (…) Fakt, że Belgia po raz pierwszy od sześciu meczów zachowała czyste konto, jest dodatkowym atutem” – podsumował „De Standaard”.

[polecany]23169505[/polecany]

Bardziej lakoniczny wydał się być natomiast specjalistyczny „Sport Magazine”: „Czerwone Diabły o włos wygrywają w Polsce
Końcówka meczu była gorąca pod bramką Mignoleta, ale bramkarz Brugii znakomicie odbił potężny wolej Karola Świderskiego, autora pierwszego polskiego celnego strzału w meczu w 87. minucie. Po straconej okazji przez Opendę, Świderski, zaalarmowany przez Roberta Lewandowskiego, trafił głową Mignoleta (90.)”.


Polecamy