menu

W Paryżu PSG zgodnie z planem pokonało Malmoe. "Ibra" bez gola, ale z kapitalną asystą (RELACJA, ZDJĘCIA)

15 września 2015, 22:37 | Grzegorz Ignatowski

W pierwszej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów Paris Saint-Germain wygrało u siebie z Malmoe 2:0. Gole dla mistzów Francji strzelili Angel di Maria i Edinson Cavani.

Już przed meczem fachowcy twierdzili, że jedyna możliwa opcja w tym spotkaniu to zwycięstwo PSG. Potwierdzał to kursy bukmacherskie - za złotówkę postawioną na Malmoe można było zarobić 12 złotych. Ale już pierwsze minuty pokazały, że tak zainwestowana złotówka byłaby wyrzuceniem pieniędzy w błoto. W 4. minucie spotkania Angel Di Maria otrzymał doskonałe podanie na prawym skrzydle, po czym wbiegł z piłką w pole karne i precyzyjnym strzałem posłał piłkę do bramki Johana Wilanda.

Oblężenie bramki Wilanda trwało dalej. Najczęściej bramkę Malmoe szturmował wychowanek tego zespołu - Zlatan Ibrahimović, jednak jego strzały nie przyniosły efektu bramkowego. Podobnie było przy uderzeniach Marco Verrattiego czy Di Marii z rzutu wolnego. Ale goście też mieli swoje okazje, choć zastosowanie w tym miejscu liczby mnogiej może być pewnym nadużyciem. Do wyrównania mógł doprowadzić w 35. minucie Jo Inge Berget, lecz piłka po jego strzale w długi róg minimalnie minęła bramkę bronioną przez Kevina Trappa.

W drugiej połowie paryżanie wciąż dominowali i kwadrans po rozpoczęciu drugiej połowy ich przewaga została udokumentowana golem. Zaczęło się od dośrodkowania Maxwella z prawego skrzydła, Zlatan Ibrahimović przedłużył podanie efektownym zagraniem z pierwszej piłki, a znajdujący się na piątym metrze Edinson Cavani nie miał problemu z umieszczeniem piłki w siatce.

Ostatnie pół godziny to dalszy ciąg festiwalu gospodarzy. Podopieczni Laurenta Blanca rządzili niepodzielnie na każdym metrze boiska i aż trudno uwierzyć, że nie zdołali oni podwyższyć prowadzenia. A szans ku temu było całkiem sporo. Najpierw po strzale Cavaniego, Wiland wspiął się na wyżyny swoich możliwości, by uratować swój zespół przed utratą bramki, a później wspiął się jeszcze wyżej, żeby wybronić strzał z bliskiej odległości Davida Luiza. Jeśli któryś z piłkarzy mistrza Szwecji może być zadowolony z tego spotkania, to jest nim właśnie Wiland, który momentami przypominał posiadającą dwie pary rąk indyjską bogini Kali. Ale różnica pomiędzy PSG i Malmoe była tak duża, że nawet "sześcioręki" bramkarz nie pomógłby w uzyskaniu korzystnego wyniku przez drużynę przyjezdną.


Polecamy