menu

Szczęsny pomógł zatrzymać Barcelonę, ale doznał kontuzji i musiał zejść z boiska

16 września 2015, 22:38 | Grzegorz Ignatowski

Piłkarze Romy zremisowali na własnym boisku z Barceloną w meczu 1. kolejki Ligi Mistrzów 1:1. We włoskiej drużynie w pierwszym składzie wyszedł Wojciech Szczęsny. Polak kilkakrotnie zatrzymał graczy Barcelony, ale w 50. minucie musiał opuścić boisko po starciu z Luisem Suarezem.

Na początku meczu Barcelona zaczęła mocno naciskać na rywala. Katalończycy potraktowali Romę jak ogromnego arbuza, który pod wpływem ściskania w końcu musi pęknąć. Przede wszystkim naciskał Leo Messi, który w pierwszym kwadransie dwa razy mocno przestraszył Wojciecha Szczęsnego. Mimo braku skuteczności przy tych próbach, Katalończycy wciąż atakowali i w 21 minucie pojawiło się pierwsze pęknięcie na arbuzie. Ivan Rakitić dostał podanie na prawym skrzydle, po czym dośrodkował ją do Luisa Suareza, który strzałem głową skierował futbolówkę do siatki. Być może Urugwajczyk był w tej sytuacji na półcentymetrowym spalonym, ale sędzia - chyba słusznie - uznał bramkę.

Arbiter pomylił się za to kilka minut później. Suarez został obsłużony kapitalnym podaniem i w sytuacji jeden na jednego z Wojciechem Szczęsnym padł na murawę. Powtórki wyraźnie pokazały, że polski golkiper wytrącił Urugwajczyka z równowagi uderzając klatką piersiową w jego nogę.

Wydawało się, że arbuz za chwilę pęknie, a pomyłka sędziego jedynie opóźniła wykonanie wyroku. Jednak w 31 minucie stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Alessandro Florenzi znalazł się z piłką na prawej stronie w środkowej strefie boiska. Włoski pomocnik zauważył, że Marc-Andre ter Stegen jest dość daleko wysunięty i zdecydował się na strzał z odległości około 45 metrów. I strzelił celnie! Golkiper Barcelony próbował doścignąć futbolówkę, ale ta frunęła zbyt szybko i zbyt wysoko, żeby mógł skutecznie zareagować. Czy przy to był błąd ter Stegena? Niekoniecznie. Niemiecki golkiper zapewne zapobiega wielu akcjom podbramkowym dzięki ustawieniu się w okolicach szesnastego metra, a takie bramki jak ta zdarzają się bardzo rzadko i można je uznać za tak zwane "collateral damage".

Wyrównująca bramka sprawiła, że końcówka pierwszej połowy byłą wyśmienita. Obie strony myślały wyłącznie o ataku i obaj bramkarze co chwile mieli szanse do wykazania się nieprzeciętnymi umiejętnościami. W ten trend doskonale wpisywał się Wojciech Szczęsny, który rozgrywał kapitalne spotkanie. Warto też dodać, że tym momencie obie ekipy mogły się poczuć jak ściskane arbuzy.

W drugiej połowie Polak raz jeszcze pokazał, że jest w doskonałej formie, broniąc strzał z bliska Luisa Suareza, ale tym razem były bramkarz Arsenalu nie może mówić o szczęściu. Urugwajczyk uderzył go przy korkami i spowodował tym samym jakiś uraz. W efekcie w 50 minucie meczu Szczęsny musiał opuścić boisko. Kwadrans później Barcelona również straciła jednego z zawodników w wyniku kontuzji. Po starciu Nainggolana z Rafinhą ten ostatni musiał zejść z murawy.

W ostatnich minutach Barcelona usiłowała za wszelką cenę przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Katalończycy podeszli nieco wyżej i przez dłuższy czas wymieniali podania pod polem karnym rywala, od czasu do czasu uruchamiając jednego z napastników. W efekcie bardzo groźny strzał oddał Neymar, a chwilę później po kapitalnym uderzeniu z woleja Leo Messiego piłka trafiła w poprzeczkę. Podopieczni Luisa Enrique nie rezygnowali i w doliczonym czasie gry mogli strzelić rozstrzygającą bramkę. Najpierw po strzale z lewej strony pola karnego piłkę niemal z linii bramkowej wybił jeden z obrońców Romy, a późniejsza próba dobitki zakończyła się na udanej interwencji wprowadzonego w miejsce Szczęsnego Morgana de Sanctisa. W ten sposób Barcelona straciła punkty w Rzymie, choć bardziej pasuje stwierdzenie, że te punkty wyszarpali im obaj bramkarze Romy.

Więcej o LIDZE MISTRZÓW


Polecamy