menu

Rewanżowe mecze półfinałowe LM. Bayern odrobi straty? Juventus walczy o finał (ZAPOWIEDŹ)

11 maja 2015, 21:44 | Hubert Zdankiewicz/Polska The Times

Bawarczycy stoją pod ścianą po porażce 0:3 z Barceloną. Królewskim wystarczy zwycięstwo 1:0 z Juventusem, by zagrać w finale Ligi Mistrzów.

Z Barceloną zagramy w Monachium, gdzie już wiele razy pokazaliśmy, że na wiele nas stać. Absolutnie nie czujemy się jeszcze przegrani - zapewnia Robert Lewandowski przed wtorkowym meczem Barceloną. - Wygramy 4:0 i mam nadzieję, że wystąpię w finale - wtóruje mu na łamach krone.at dochodzący do siebie po kontuzji David Alaba.

- Nie możemy koncentrować się tylko na strzelaniu goli i myśleć o tym, ile ich nam potrzeba. Jeśli tak zrobimy, to Barcelona może nas rozjechać, tak jak rok temu Real Madryt, kiedy po porażce w pierwszym meczu zbyt odważnie rozpoczęliśmy drugi. Musimy grać uważnie, utrzymywać nasz styl i cierpliwie czekać na okazje - ostrzega trener Josep Guardiola, choć teoretycznie każdy scenariusz jest możliwy. Wystarczy przypomnieć, co zrobił Bayern w ćwierćfinałach z FC Porto, gdy przegrał pierwszy mecz 1:3, by w rewanżu rozgromić Portugalczyków 6:1.


Barcelona to jednak zupełnie inna półka niż Porto, a zespół Josepa Guardioli przeżywa w dodatku kryzys. W sobotę przegrał w lidze na własnym stadionie z 0:1 Augsburgiem, co było jego czwartą z rzędu porażką w tym sezonie (we wszystkich rozgrywkach). Dziennikarze "Bilda" natychmiast policzyli, że taką niechlubną serię odnotował poprzednio 24 lata temu.

Co więcej, nie ma w tym przypadku i nie można zrzucać wszystkiego na fakt, że Bawarczycy grali od 13. minuty w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Jose Reiny, bo Augsburczycy wygrali zasłużenie. Dość powiedzieć, że oddali w sobotę aż dwanaście strzałów na bramkę, a żaden zespół grający w tym sezonie na stadionie Bayernu nie robił tego częściej. Jak widać, problemem mistrzów Niemiec nie są tylko kontuzje Arjena Robbena i Francka Ribery'ego.

Grając bez swoich dwóch asów, zespół Guardioli potrafił rozgromić Porto, ale wówczas w fantastycznej formie był m.in. Robert Lewandowski. Kontuzja twarzy odniesiona w (przegranym) półfinale Pucharu Niemiec z Borussią Dortmund wpłynęła jednak negatywnie na dyspozycję Polaka, który zagrał co prawda (w specjalnej ochronnej masce) i z Barceloną, i z Augsburgiem, ale w żadnym z tych spotkań nie trafił do siatki.

Daleki od optymalnej formy jest też Mario Götze, na którego spadła w dodatku fala krytyki po meczu na Camp Nou, gdy po końcowym gwizdku sędziego żartował sobie z bramkarzem Barcy Markiem-Andre ter Stegenem i nie wyglądał na przybitego porażką. Wściekali się nie tylko kibice (za pomocą mediów społecznościowych). Cierpkich słów nie szczędził mu również Franz Beckenbauer, sugerując piłkarzowi, żeby przestał zachowywać się jak dziecko. Ten w końcu przeprosił...

Nietrudno jednak zgadnąć, że atmosfera w szatni Bayernu jest napięta. Tym bardziej jeśli prawdziwe są doniesienia o kłótni pomiędzy Guardiolą a Thomasem Müllerem, który zdjęty z boiska w trakcie meczu z Barceloną miał wykrzyczeć do trenera: "Zobacz, co narobiłeś. Sam dokończ to g***o".

- Nie wyciągnął wniosków z błędów, jakie popełnił przed rokiem. Piłkarze to widzą i tracą wiarę w swojego trenera - krytykuje Guardiolę, w rozmowie ze "Sky Deutschland" była gwiazda Bayernu Lothar Matthaeus. - On powiedział, że sezon się już dla nich skończył, i tak bardzo rotuje składem, że doprowadził do jego niestabilności. Drużyna wygląda dużo gorzej niż w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy - podkreśla.

A jakby było tego mało, pojawiły się plotki o możliwym odejściu Guardioli do Manchesteru City. Początkowo wydawało się, że to tylko wymysły katarskiej telewizji "beIN Sport", na łamach portalu "Goal.com" potwierdził je jednak były zawodnik Bayernu Dietmar Hamann.

- Z moich informacji wynika, że negocjacje na linii Manchester City - Guardiola są już zaawansowane i jest prawdopodobne, że Pep od nowego sezonu będzie pracował właśnie w tym klubie - zdradził były niemiecki piłkarz, obecnie ekspert w angielskich stacjach telewizyjnych.

Nowego pracodawcy będzie być może musiał szukać również trener Realu Carlo Ancelotti. Decydujący może okazać się środowy rewanż z Juventusem, bo po sobotnim remisie 2:2 z Valencią Królewscy stracili praktycznie szanse na mistrzostwo Hiszpanii (na dwie kolejki przed końcem sezonu mają cztery punkty straty do prowadzącej Barcelony). Jeśli odpadnie również z Ligi Mistrzów zakończy sezon bez żadnego trofeum - takiej klęski ekscentryczny prezydent Florentino Perez może Włochowi nie darować.

Szanse Królewskich są jednak całkiem spore. W Turynie przegrali tylko 1:2, więc wystarczy im zwycięstwo 1:0. - Z wyniku meczu z Valencią trudno być zadowolonym, ale jeśli zagramy tak w środę, możemy pojechać na finał do Berlina - zapewnia Ancelotti.

Polska The Times


Polecamy