Kibice Lecha Poznań na serbskiej Marakanie. Zdjęcia i nagranie dopingu z meczu z Crveną Zvezdą Belgrad
Ponad tysiąc kibiców Lecha Poznań pojechało za zespołem aż do Belgradu, by wspierać zespół w rewanżu III rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Obejrzyjcie nagranie dopingu i zdjęcia ze słynnej Marakany, bo tak nazywa się wysłużony, ale jednocześnie magiczny stadion Crvenej Zvezdy.
Kibice na meczu Crvena Zvezda Belgrad - Lech Poznań: zdjęcia
[przycisk_galeria]
Kibice Lecha mieli do przejechania ponad 1200 kilometrów. Wybrali się więc już wczoraj - autokarami, busami i samochodami. Razem z nimi do Serbii dotarli zaprzyjaźnieni fanatycy Arki Gdynia, Cracovii czy ŁKS Łódź. Niektórzy dotarli w dniu meczu samolotem.
Nie wszyscy weszli na stadion. Serbskie media w godzinach popołudniowych doniosły o incydentach, których mieli dopuścić się właśnie Polacy. "Demolowali wszystko" - donosi jeden z nagłówków. Z tego powodu dziesięć osób zostało zatrzymanych przez policję.
Ze wstępnych informacji wynikało, że za Lechem do Belgradu wybierze się nawet 1,5 tys. kibiców. Mecz przyciągnął w sumie około 45 tys. Fani Kolejorza, w tym raper Peja, zajęli miejsca na sektorze za bramką, oddzieleni dużym buforem. W 75 minucie spiker podziękował im po polsku za okazane wsparcie w Poznaniu - miał na myśli transparent, że "Kosowo to Serbia".
Ze znanych kibiców Kolejorza w sektorze gości pojawił się także lekkoatleta Jakub Krzewina. Warunki do dopingowania były iście upalne. W ciągu dnia w stolicy Serbii odnotowano nawet 35 stopni Celsjusza. Podczas meczu było o kilka mniej. - Wieje przyjemny wiaterek - podkreślił ekspert TVP Grzegorz Mielcarski.
[twitter]https://twitter.com/PolscyKibicePL/status/1955343976103346256[/twitter]
Jak wypadli słynni "Delije", czyli kibice Crvenej Zvezdy? - Często jest tak, że w przerwie kibice idą coś zjeść, się przewietrzyć. Tutaj nikt swojego miejsca nie opuszcza - stwierdził Mateusz Borek. Dodawał o nieustających śpiewach Serbów. Duże wrażenie wywarł także efekt uzyskany dzięki kolorom koszulek - część trybun założyła bowiem białe, reszta czerwone, tworząc barwną mozaikę.
Co z samym meczem? Otóż Lech miał pecha. Pomimo dobrej gry dostał "bramkę do szatni" - z karnego. Wyrównał dopiero chwilę przed końcem, gdy odpowiedział Mikael Ishak. W czwartek Genk w pierwszym meczu IV rundy, ale już el. Ligi Europy.



























