menu

Benfica zrobiła swoje, ale Astana napędziła stracha Portugalczykom (RELACJA, ZDJĘCIA)

15 września 2015, 22:38 | Piotr Szymański

Na Estadio da Luz obyło się bez sensacji. Komplet punktów w starciu z debiutującą w Lidze Mistrzów Astaną zainkasowała Benfica, ale ekipa z Kazachstanu zaprezentowała się z dobrej strony.

Zmęczeni podróżą (ponad 7000 przelecianych kilometrów) i zmianą strefy czasowej (5 godzin do tyłu) Kazachowie mieli być łatwą do upolowania zwierzyną dla Benfiki. W pierwszej połowie swoją postawą pokazała, że nic bardziej mylnego.

Astana nie zamierzała parkować autobusu we własnym polu karnym. Podopieczni Stanimira Stoilova bronili się mądrze i szukali okazji to przeprowadzenia błyskawicznych kontrataków. Po jednym z nich stały fragment wywalczył Foxi Kethevoama. Kapitan gości wziął futbolówkę i postraszył nieco Julio Cesara. Było to zarazem pierwsze celne uderzenie w tym spotkaniu.

Lizbończycy próbowali nacierać skrzydłami, ale kompletnie odcięty od piłek był środkowy napastnik, Kostas Mitroglou. Do dwóch fantastycznych okazji w pierwszej odsłonie doszedł za to Jonas, były zawodnik Valencii. Brazylijczykowi nie dał się jednak zaskoczyć golkiper Astany, który obie próby wybronił nogami w bardzo dobrym stylu.

Tuż po rozpoczęciu drugiej odsłony prowadzenie powinni objąć Kazachowie, lecz rezerwowy Alexey Schetkin trafił w słupek! Niewykorzystana sytuacja zemściła się już po kilku minutach. Z podania Mitroglou skorzystał Nicolas Gaitan, który uderzeniem po długim rogu wpakował piłkę do siatki.

Stracona bramka wyraźnie podcięła skrzydła Kazachom. W przeciągu kilku minut swoje okazje mieli Jonas, Mitroglou i Jardel, lecz przy pierwszej próbie poradził sobie bramkarz, a kolejne były niedokładne. W 62. minucie Mitroglou już nie mógł spudłować. W szesnastkę z lewej strony wpadł Eliseu, który wyłożył Grekowi futbolówkę jak na tacy.

Mimo porażki 0:2, brawa należą się mistrzowi Kazachstanu, który z dobrej strony zaprezentował się na Estadio da Luz. Astana pokazała kilka składnych akcji, miała 14 prób (jeden celny strzał), a kto wie, jak potoczyłoby się spotkanie, gdyby kopciuszek objął prowadzenie w 46. minucie...


Polecamy