Barcelona - Manchester City LIVE! Bramka Rakiticia, Duma Katalonii dominuje na Camp Nou
W pierwszym meczu, rozegranym w Manchesterze, Barcelona wygrała 2:1. Podopieczni trenera Luisa Enrique są więc w doskonałej sytuacji, bowiem do awansu wystarczy im remis. Jednak "The Citizens" zapewne postawią wszystko na jedną kartę i dołożą wszelkich starań, by sprawić jak najwięcej problemów faworyzowanej Barcelonie. Jednak czy desperacja jest dobrym sposobem na odwrócenie losów dwumeczu 1/8 Ligi Mistrzów?
Desperacja. Słownik PWN tłumaczy to słowo na dwojaki sposób. Z jednej strony jest to rozpacz i utrata nadziei, ale z drugiej nieobliczalność w działaniu, spowodowana znalezieniem się w ekstremalnej sytuacji. Jaka sytuacja może być trudniejsza, niż porażka w pierwszym meczu na własnym boisku, poparta przegraną w meczu ligowym z zespołem znajdującym się w strefie spadkowej? Żadna. Mogą być tylko równie frustrujące sytuacje, które nieuchronnie prowadzą do desperacji. I właśnie w takiej pozycji przed meczem z Barceloną jest Manchester City.
Podopiecznych trenera Manuela Pellegriniego nie można jednak spisywać na straty. Piłka nożna ma to do siebie, że potrafi pisać najróżniejsze scenariusze w najmniej oczekiwanych monetach i właśnie na to liczy jeden z najbardziej doświadczonych zawodników "The Citizens" - Frank Lampard.
− Nic nie jest jeszcze niemożliwe, choć to oczywiście będzie trudne. Nie można mówić, że wszystko jest już rozstrzygnięte, gdyby było 3:1 czy 4:1 na ich korzyść, to wtedy to byłoby bardziej zrozumiałe. Rozegrałem już wiele spotkań podobnych do tego, w których wynik rewanżu całkowicie odmienił losy dwumeczu”, dodał reprezentant Anglii. Oczywiście wynik pierwszego spotkania sprawia, że to Barcelona jest faworytem, bo gra u siebie. My jednak musimy dać z siebie wszystko, by wygrać ten pojedynek - powiedział pomocnik Manchesteru City, Frank Lampard (cytat za dumakatalonii.pl).
A jakie są nastroje w Barcelonie? Wyśmienite. Zespół trenera Luisa Enrique niedawno objął przodownictwo w tabeli hiszpańskiej Primera Division, a w ostatniej kolejce z łatwością poradził sobie z Eibarem, mimo faktu, iż kilku zawodników odpoczywało przed ważniejszymi meczami. Z takim zespołem jak Eibar Luis Enrique mógł sobie pozwolić na rotację, jednak w meczu z City nic takiego nie powinno mieć miejsca.
− To kluczowy mecz. Naszym celem jest posiadanie piłki. Kalkulowanie po pierwszym wygranym meczu na Etihad jest niebezpieczne. Nie możemy sobie pozwolić na coś takiego. Jeden dobry mecz nie wystarcza, aby przejść do kolejnej rundy. Mam świadomość, że Manchester zaatakuje i zrobi wszystko aby awansować. Liczę na wsparcie z trybun. − mówił przed meczem trener Barcelony, Luis Enrique (cytat za blaugrana.pl).
Atmosferę dodatkowo podgrzewają angielskie media, które są sfrustrowane odpadnięciem z dalszych gier Arsenalu i Chelsea. Angielscy dziennikarze jako atut traktują nieobecność Sergio Busquetsa, nieco zapominając, że na jego pozycji równie dobrze, a może nawet lepiej radzi sobie Javier Mascherano. Anglicy wierzą, że losy awansu może odmienić Yaya Toure, który z powodu nadmiaru żółtych kartek nie mógł zagrać w pierwszym meczu, lecz absencja pauzującego za czerwoną kartkę Gaela Clichy'ego jest przez nich pomijana. Czy to efekt wspomnianej wcześniej frustracji? Chyba tak. W końcu Premier Legaue uchodzi za najlepszą ligę świata, a brak choćby jednego reprezentanta w ćwierćfinale Ligi Mistrzów poda tę teorię w wątpliwość. Ale angielscy dziennikarze powinni być spokojni, bo to, że Anglia nie ma najsilniejszych klubów w Europie nie oznacza, że nie może mieć najsilniejszej ligi.
Wideo: CNN Newsource/x-news