Reus czy Kroos – kto pożegna się ze swoim klubem wygraną w Lidze Mistrzów?
Finał tegorocznej Ligi Mistrzów, w którym zmierzą się Borussia Dortmund i Real Madryt, będzie szczególny zwłaszcza dla dwóch niemieckich zawodników. Marco Reus i Toni Kroos po sezonie żegnają się bowiem z poważnym futbolem klubowym. Pierwszy z wymienionych poinformował już kilka miesięcy temu, że nie przedłuży wygasającego kontraktu z BVB, drugi zaś ogłosił zakończenie kariery. Dla którego z nich last dance na legendarnym Wembley okaże się występem na miarę tanga w wykonaniu Ala Pacino (rola nagrodzona Oscarem!) w filmie Zapach kobiety?
Jak wyglądały początki poważnej kariery Marco Reusa?
Reus i Kroos to zawodnicy, których zdecydowanie nie trzeba szczególnie przedstawiać większości kibiców piłki nożnej – także tym młodszym. Od lat stanowili bowiem o sile swoich klubów. W przypadku Marco była to przede wszystkim Borussia Dortmund, a więc klub z rodzinnego miasta byłego kolegi klubowego:
- Roberta Lewandowskiego
- Kuby Błaszczykowskiego
- Łukasza Piszczka
To właśnie w zespołach z miasta znajdującego się w Zagłębiu Ruhry Reus stawiał pierwsze piłkarskie kroki – najpierw w Post SV Dortmund, a następnie już w juniorskich drużynach BVB.
W Bundeslidze Marco zadebiutował jednak w barwach innej Borussi – Mönchengladbach. Miało to miejsce 9 sierpnia 2009 r., w pierwszej kolejce sezonu 2009/2010 podczas zremisowanego 3:3 meczu z VfL Bochum. Młody Niemiec rozegrał w nim 20 minut, zmieniając w drugiej połowie Karima Matmoura. I choć nie zdobył gola ani nie zaliczył asysty, zaprezentował się na tyle korzystnie, że dość szybko z rezerwowego stał się graczem podstawowej jedenastki, rozgrywającym większość spotkań w sezonie w pełnym wymiarze czasowym.
Droga Toniego Kroosa do sukcesów z Bayernem przez… Bayer
Co w tym samym czasie działo się w piłkarskim życiu Toniego Kroosa? Młodszy od Reusa o rok piłkarz przebywał wówczas na wypożyczeniu w Bayerze Leverkusen. Do drużyny „Aptekarzy” pomocnik rodem z Greifswaldu trafił na początku 2009 r. z Bayernu Monachium, którego jednym z kluczowych graczy miał się stać dopiero za jakiś czas. W debiutanckiej, jeśli chodzi o występy na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Niemczech, dla Marco Reusa kolejce Bundesligi Kroos rozegrał 61 minut w starciu z 1. FSV Mainz (2:2), kończąc je z żółtą kartką na koncie.
Sezon 2009/12 był jednak dobry dla Toniego, ponieważ przyszła legenda Realu Madryt zakończyła go z dziewięcioma bramkami i ośmioma asystami, co – jak na pomocnika – było świetnym wynikiem. Nic więc dziwnego, że już latem 2010 roku Kroos powrócił do Bayernu, w którym stawiał pierwsze poważne kroki w dorosłym futbolu, by zacząć coraz wyraźniej podkreślać swoją obecność w nim.
Obejrzyj poniższy film, żeby przypomnieć sobie wszystkie gole Kroosa dla Bayernu
Specjalna promocja LVB BET na finał Ligi Mistrzów. Do zdobycia bonus 200 PLN!;nf
Odchodząc na chwilę od dwóch głównych bohaterów naszego tekstu, warto wspomnieć o tym, że legalny bukmacher LV BET przygotował specjalną promocję dla swoich nowych (pełnoletnich!) graczy na mecz Borussia – Real. Do zdobycia jest aż 200 PLN bonusu! Co należy zrobić, by go otrzymać?
Zarejestrować konto gracza w LV BET z kodem promocyjnym „GOL24” (kliknij), zaznaczając wszystkie zgody marketingowe. Ważne, by zrobić to przed startem finału Ligi Mistrzów.
Dokonać depozytu o wartości minimum 20 PLN.
Postawić pierwszy zakład za kwotę 1 PLN, wybierając zwycięzcę meczu Borussia Dortmund – Real Madryt.
Jeżeli typ okaże się trafiony, gracz otrzyma 200 PLN bonusu, ponieważ kwota 1 PLN zostanie pomnożona przez 200. Pełny regulamin promocji znajdziesz tutaj.
Pechowa kariera reprezentacyjna Reusa
Dobre występy Reusa i Kroosa w Bundeslidze szybko zostały zauważone przez ówczesnego selekcjonera reprezentacji Niemiec, Joachima Löwa. Jako pierwszy zaszczytu powołania do kadry narodowej dostąpił Kroos, bo już w 2010 r., a więc w tym, w którym odbywały się mistrzostwa świata w Republice Południowej Afryki. Toni pojechał na nie, choć przy ogłuszających dźwiękach wuwuzeli spędził na boiskach w RPA łącznie tylko 60 minut, a jego drużyna zajęła czwarte miejsce, ulegając w meczu o brąz 2:3 Urugwajowi.
Na mistrzostwa rozgrywane na „Czarnym Lądzie” nie pojechał Reus, który na debiut w reprezentacji musiał poczekać nieco dłużej, bo do 2011 roku. Co jednak istotniejsze, Marco nie tylko otrzymał później powołanie do kadry narodowej Niemiec niż Kroos, ale też osiągnął z nią znacznie mniej w porównaniu do młodszego kolegi. Dlaczego tak się stało?
Reus praktycznie od zawsze uchodził za niezwykły talent, ale też wyjątkowego pechowca. Bardzo wcześnie dały bowiem o sobie znać jego problemy zdrowotne, które na domiar złego imały się legendy BVB w najmniej odpowiednich momentach. Dość powiedzieć, że kontuzje wykluczyły jego występ na mistrzostwach świata w 2014 roku w Brazylii, zwieńczonych w wykonaniu Niemców zdobyciem złota. Ponadto Reus nie pojechał na przede wszystkim na:
- ME 2016;
- Puchar Konfederacji 2017 (wygrana jego drużyny);
- ME 2020.
Nic więc dziwnego, że dziś ma na koncie tylko 48 występów w barwach swojej ojczyzny, zaś Kross aż o 60 więcej. Poza tym Toni może poszczycić się tytułem czempiona globu, który wraz z reprezentacją wywalczył dekadę temu.
Obfitujący w sukcesy pobyt Kroosa w Bayernie i Realu Madryt
Porównując sukcesy klubowe obu graczy, łatwo dostrzec, że ich także na swoim koncie ma znacznie więcej Kroos. Osiągał je bowiem nie tylko jeszcze jako zawodnik Bayernu, ale przede wszystkim po przeprowadzce do Madrytu w lipcu 2014 r., świeżo po wygraniu brazylijskiego mundialu. Już wtedy Toni mógł pochwalić się m.in. trzema mistrzostwami Niemiec oraz Pucharem Europy. Jak się jednak okazało, najlepsze miało do niego dopiero przyjść. Bo tak należy określić zdobycie przez „Królewskich” w składzie z Kroosem głównie:
- czterech tytułów mistrza Hiszpanii;
- taką samą liczbę triumfów w Champions League.
Jeżeli 1 czerwca na Wembley Real pokona Borussię, opuszczający go po sezonie niemiecki pomocnik dopisze do swojego piłkarskiego CV szósty triumf w Lidze Mistrzów. Co by to oznaczało? Historyczne osiągnięcie! Żaden z piłkarzy nie wygrywał bowiem tych rozgrywek sześciokrotnie. Niemiec może dodatkowo zrównać się pod względem zdobytych Pucharów Europy z inną legendą Realu – Franciskiem Gento, biorąc pod uwagę rozgrywki nie tylko Ligi Mistrzów, ale też rozgrywek ją poprzedzających. W razie pokonania BVB na Wembley tym osiągnięciem – oprócz Toniego – będą mogli pochwalić się też jego trzej klubowi koledzy: Luka Modrić, Nacho Fernández oraz Dani Carvajal.
Dopiero pierwszy Puchar Europy na mecie swojej przygody z Borussią Dortmund może za to w najbliższym Dniu Dziecka zdobyć Reus, co byłoby pięknym zwieńczeniem jego wieloletniego pobytu na Signal Iduna Park. Warto jednak wspomnieć, że wraz ze swoim klubem blondwłosy ofensywny zawodnik miał już okazję zagrać w finale Champions League – 13 lat temu. W starciu, które – podobnie jak czekające nas lada moment – rozgrywane było na Wembley, Borussia w składzie z Reusem musiała uznać wyższość Bayernu Monachium (1:2).
Marco rozegrał wówczas cały mecz, zaliczając asystę w postaci wywalczenia rzutu karnego, zamienionego na gola przez Ilkaya Gündoğana. W zespole z Bawarii zabrakło zaś Kroosa, który kilka tygodni wcześniej nabawił się urazu pachwiny. W meczach fazy grupowej, 1/8 i 1/4 finału mocno jednak pomógł swojej ówczesnej ekipie w osiąganiu jej celów.
Poniżej obejrzysz skrót finału LM 2013 Bayern – Borussia
Reus po raz pierwszy czy Kroos po raz szósty?
Czekający nas na samym początku czerwca finał Ligi Mistrzów będzie więc specjalnym wydarzeniem dla dwóch niemieckich legend futbolu. Dla której z nich Wembley okaże się szczęśliwe? Kroos już doskonale zna słodki smak wygranej w najbardziej prestiżowych rozgrywkach klubowych. W dodatku raz miał okazję delektować się nim na jednej z najbardziej znanych aren piłkarskich na świecie. Dla Reusa wygrana z Realem oznaczałaby zaś odniesienie zdecydowanie największego sukcesu sportowego w jego życiorysie, a zarazem pożegnanie z klubem godne jednego z najlepszych zawodników w jego ponad stuletniej historii. I choć faworytem meczu będą przedstawiciele Hiszpanii, niedawny finał Ligi Europy pokazał, że nie zawsze lepszy na papierze musi być górą także na boisku…