Lionel Messi jednak zostaje w Barcelonie, żeby... nie wdawać się z nią w spór prawny. "Zarządzanie klubem przez Bartomeu to katastrofa"
Wygląda na to, że saga pod tytułem; "Lionel Messi odchodzi z Barcelony" dobiegła końca. Argentyńczyk zdecydował się pozostać w swoim dotychczasowym klubie. W wywiadzie udzielonym "Goal.com" nie szczędził jednak gorzkich uwag pod adresem działaczy "Dumy Katalonii" i prezydenta Josepa Marii Bartomeu. "Zarządzanie klubem przez Bartomeu to katastrofa" - stwierdził.
fot. Pool AP/Associated Press/East News
- To nie wynik porażki w z Bayernem, to decyzja, o której myślałem od dawna. Powiedziałem to prezydentowi, a on zawsze mówił, że na koniec sezonu będę mógł podjąć decyzję. Ostatecznie nie dotrzymał słowa - powiedział Messi, co rzuca zupełnie nowe światło na całe zamieszanie.
Wydawało się, że Argentyńczyk podjął decyzję o odejściu z Barcelony dopiero po klęsce (2:8) w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Trzeciej z rzędu, bo w dwóch poprzednich sezonach Katalończycy również odpadali z rozgrywek po wysokich porażkach (z AS Romą i Liverpoolem). Jak się jednak okazuje, Messi od dawna nosił się z zamiarem opuszczenia klubu.
- Mówiłem to mu przez cały sezon. Uważałem, że był to odpowiedni moment na usunięcie się na bok. Uważałem, że klub potrzebował więcej młodych piłkarzy, nowych zawodników. Myślałem, że mój etap w Barcelonie się skończył, choć było mi bardzo przykro, bo zawsze mówiłem, że chciałem zakończyć tu karierę. To był bardzo skomplikowany sezon, bardzo cierpiałem na treningach, w trakcie meczów i w szatni. Wszystko stało się dla mnie trudne i przyszedł moment, kiedy zacząłem szukać nowych celów i nowego otoczenia - tłumaczył Messi dziennikarzowi "Goal.com".
[polecane]20676695[/polecane]
- Bartomeu powiedział mi, że jedynym sposobem jest opłacenie mojej klauzuli wykupu - 700 mln euro, co jest niemożliwe. Przez cały rok powtarzałem mu, że chcę odejść, ale nie dotrzymał obietnicy, mimo że pod koniec sezonu ten sam Bartomeu powiedział, że decyzja należy do mnie - dodał. - Terazoni trzymają się tego, że nie zakomunikowałem im tego przed 10 czerwca [taka data widniała w kontrakcie piłkarza]. A przecież 10 czerwca rywalizowaliśmy jeszcze w La Liga w środku tej okropnej pandemii koronawirusa - podkreślał Argentyńczyk, którego zdaniem przedłużenie sezonu przedłużało również ważność klauzuli, pozwalającej mu odejść bez odstępnego.
- Zabolało mnie bardzo, że publikowano rzeczy przeciwko mnie, szczególnie te fałszywe. Albo to, że mogłem złożyć pozew, by na tym skorzystać. Nigdy bym tego nie zrobił. Powtórzę: chciałem odejść i miałem do tego pełne prawo, bo mówił to mój kontrakt. Nie jest to: „odchodzę i tyle”. Bardzo wiele mnie to kosztowało. Chciałem odejść, bo chciałem przeżyć szczęśliwie swoje ostatnie lata w piłce nożnej - zapewniał Messi.
- Spór prawny to było jedyne wyjście. Nigdy nie poszedłbym jednak z Barceloną do sądu, bo to klub, który kocham. To klub mojego życia. Barcelona dała mi wszystko, a ja dałem wszystko Barcelonie - oznajmił najlepszy piłkarz w historii Barcy. Dodał, że od dawna nie podoba mu się sposób zarządzania klubem. - Prawda jest taka, że od dłuższego czasu nie ma żadnego projektu, nie ma niczego. Po prostu łatają dziury, gdy dzieje się coś złego. Zarządzanie klubem przez Bartomeu to katastrofa. - stwierdził kapitan Barcelony.
[polecane]20685711[/polecane]
Kontrakt Lionela Messiego z Barceloną obowiązuje jeszcze przez rok. Później Argentyńczyk będzie mógł odejść za darmo gdziekolwiek zechce. Zainteresowanie wyrażały: Manchester City, Paris Saint-Germain i Inter Mediolan.
[polecane] 20310789, 19020641, 20629793, 20578132, 19239883, 19243735;1; ZOBACZ TEŻ:[/polecane]
Nagły zwrot w sprawie Lionela Messiego. "Na 90 procent zostanie w Barcelonie"