Liga Konferencji. Grzegorz Wojtkowiak: Lech może urwać punkt Villarrealowi
Były reprezentant Polski Grzegorz Wojtkowiak uważa, że piłkarze Lecha nie stoją na straconej pozycji przed czwartkowym wyjazdowym meczem Ligi Konferencji z Villareal. "Przy dobrych założeniach taktycznych i odrobinie szczęścia można ten punkcik urwać" - przyznał.
fot. Adam Jastrzebowski
Poznaniacy w czwartek w Hiszpanii rozpoczynają udział w fazie grupowej Ligi Konferencji. Na początek rywalizacji przyjdzie im się zmierzyć ze zdecydowanym faworytem grupy C - Villarealem, zwycięzcą Ligi Europy w 2021 roku i półfinalistą ostatniej edycji Ligi Mistrzów. Kolejnymi przeciwnikami będą Hapoel Beer Szewa z Izraela i Austria Wiedeń.
Ligę Konferencji piłkarze "Kolejorza" rozpoczną w dobrych nastrojach. Trzy ligowe wygrane z rzędu pozwoliły ekipie mistrza Polski nie tylko odbić się od dna tabeli, ale przede wszystkim poprawić morale.
"Miejmy nadzieję, że to, co było złe dla Lecha, jest już za nim. Ostatnie kolejki ligowe pokazały, że nie tylko gra się poprawiła, ale i zdobycze punktowe, a to jest bardzo ważne. Ten fakt na pewno cieszy i to wzbudza optymizm wśród kibiców, ale myślę też, że atmosfera w szatni i samo podejście zawodników do kolejnych spotkań będzie budujące" - powiedział PAP Wojtkowiak, były piłkarz poznańskiego klubu.
Jego zdaniem, Villareal "na papierze" jest najtrudniejszym rywalem, ale nie oznacza to, że inne drużyny walczyć będą tylko o drugą lokatę.
"Lech zaczyna rozgrywki z najlepszą drużyną w grupie i to jeszcze na jego boisku. Na pewno jest to przeciwnik motywujący dla samych piłkarzy. Nieczęsto gra się przeciwko takim drużynom jak Villareal, a zawodnicy zrobią wszystko, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Przy dobrych założeniach taktycznych i odrobinie szczęścia, można ten punkcik urwać. Villareal w tym gronie jest najbardziej znaną i cenioną marka w tym gronie. Piłka zna jednak bardzo różne scenariusze, więc może być różnie. Nie możemy skreślać żadnej drużyny, która pojedzie do Hiszpanii, bo na pewno można tam zdobyć i trzy punkty" - podkreślił.
Wojtkowiak będąc piłkarze Lecha miał okazję rywalizować w udanych kampaniach czy w to w Pucharze UEFA w sezonie 2008/09, czy w Lidze Europy dwa lata później. A do stolicy Wielkopolski przyjeżdżały takie firmy jak Deportivo La Coruna, Juventus Turyn czy Manchester City.
"Z jednej strony cieszyliśmy się, że takie znane marki przyjadą do Poznania, ale też zdawaliśmy sobie sprawę, że będą to niezwykle trudne mecze. Takie spotkania mają ogromny wpływ na zawodników, są szansą, żeby się pokazać, sprawdzić, ale też starają się nie zawieść. Nie jesteśmy tak silną ligą na arenie europejskiej, żeby co roku grać z takimi zespołami. Chcielibyśmy, aby polskie drużyny miały wreszcie wyższy ten współczynnik, który pozwoliłby nam zaczynać eliminacje od późniejszej rundy i pomógłby grać regularnie w fazie grupowej europejskich pucharów" - stwierdził 23-krotny reprezentant Polski.
Jednym z rywali Lecha będzie też Austria Wiedeń, z którą Lech w 2008 roku walczył o awans do fazy grupowej Pucharu UEFA. To spotkanie jest wręcz uznawane za jedno z legendarnych w historii klubu. W doliczonym czasie dogrywki pomocnik Kolejorza Rafał Murawski strzelił gola na wagę awansu, a drużyna prowadzona wówczas przez Franciszka Smudę wygrała 4:2.
"Mieliśmy w sobie niesamowitą motywację, wiarę i taką chęć gonienia rywali. Taka była sytuacja, że ten wynik cały czas musieliśmy gonić i cały czas byliśmy blisko, a zarówno w normalnym czasie gry, jak i w dogrywce strzelaliśmy gole w końcówkach. Oczywiście pamiętam tę ogromną euforię, radość z kibicami przy płocie. Austria była wówczas znacznie bardziej ceniona w Europie niż Lech. Zresztą do dziś jest to bardzo mocny klub, słynący też m.in. z dobrego szkolenia" - przyznał.
Wojtkowiak, pracujący obecnie w akademii Lecha, z perspektywy kilkunastu lat uważa, że gra w europejskich pucharach to przede wszystkim ogromny bagaż doświadczeń.
"To były spotkania z inną kulturą gry, inną myślą i sposobem rozgrywania meczów. Poziom trudności rozgrywania meczów był zupełnie inny niż choćby w naszej lidze. Była to też możliwość konfrontacji przeciwko zawodnikom, których regularnie oglądało się tylko w telewizji. Na pewno jest to też duża dodatkowa motywacja dla piłkarzy" - podsumował. (PAP)
autor: Marcin Pawlicki
lic/ co/