menu

Golański: Teraz w Lidze Mistrzów może decydować dyspozycja dnia, lub szczęście

3 sierpnia 2020, 19:31 | BG

Z byłym reprezentantem Polski, a dziś ekspertem Polsatu Sport - Pawłem Golańskim porozmawialiśmy o sezonie ekstraklasy i zbliżających się meczach Ligi Mistrzów. Były reprezentant zdradził nam też, jak wygląda jego powrót do futbolu


fot.

Zacznijmy od Ekstraklasy. Jest Pan zadowolony z tego jak wyglądały rozgrywki po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa, czy może coś Pana rozczarowało?

Trudno mi mówić o restarcie ligi w innych słowach niż w samych superlatywach. Byliśmy chyba drugą ligą, która wystartowała, więc przy braku wielu przykładów zza granicy, którymi można by się wzorować, trzeba to uznać za sukces wszystkich osób odpowiedzialnych w Ekstraklasie za ten projekt. Wszyscy czekali na powrót piłki nożnej, a udało się też to przy braku zachorowań. Jest to zdecydowanie warte podkreślenia, że nie było piłkarzy, którzy byli na kwarantannie lub przechodzili koronawirusa, w przeciwieństwie do innych lig – np. ligi Rumuńskiej, gdzie mecze zostały poprzekładane. Widać więc duży profesjonalizm piłkarzy, który należy w tym miejscu pochwalić, bo to dzięki nim udało się dograć ligę do końca.

Niektóre kluby wolałby pewnie nie dogrywać sezonu, bo nie był on dla nich zbyt udany. ŁKS, którego jest Pan wychowankiem, z hukiem spadł z ligi. Jakie perspektywy są przed zespołem?

No niestety ten sezon ŁKS’u nie może być oceniany pozytywnie, bo spadek to jedno, ale strata aż 16 punktów do ostatniego bezpiecznego miejsca, to przepaść. Coś tam zdecydowanie nie zagrało – drużyna miała pomysł na grę, chciała wprowadzić coś nowego do Ekstraklasy jak utrzymywanie się przy piłce i rozgrywanie akcji od tyłu, ale do tego trzeba mieć bardzo dobrych wykonawców. Gdy oglądałem mecze drużyny z Łodzi miałem po prostu wrażenie, że piłkarze, nie byli stworzeni do tego stylu i trzeba było go zmienić. Niestety, skończyło się to spadkiem w słabym stylu i bardzo mi z tego powodu przykro, bo mam duży sentyment do tego klubu. A jakie perspektywy są przed ŁKS’em? Widząc jaki spokój panuje w klubie po tym spadku, jestem spokojny. Nie ma nerwowych ruchów, a planem prezesa jest to, by kibice, wkrótce na nowym stadionie, oglądali mecze Ekstraklasy. Dziś potrzeba jednak kilku zmian personalnych, bo granie w 1 lidze znacząco różni się od wyższego poziomu – jest więcej walki i mniej grania w piłkę – więc trzeba się do tego dostosować.

Sporo nerwowych ruchów jest za to w drugim Pana byłym klubie, który też spadł z Ekstraklasy. Mam na myśli Korone Kielce

Niestety Korona została praktycznie rozłożona na łopatki przez osoby zarządzające klubem. Uważnie obserwowałem tą sytuację, bo utożsamiam się z Koroną, dużo jej zawdzięczam, ale to proces złożony, który trwa od ostatnich trzech lat i czarne chmury długo wisiały nad Kielcami. Ciężko co roku wymieniać tylu graczy, a drużyna stała się czymś w rodzaju przystanku dla przeciętnych piłkarzy, którzy przychodzili do klubu, by się odbudować. Nie można tak budować projektu na Ekstraklase i nie wiem czemu taka sytuacja miała miejsce, bo można było postawić na młodzież, która w Kielcach była ostatnio na wysokim poziomie i wygrała Centralną Ligę Juniorów. Najbardziej szkoda mi w tej sytuacji kibiców, szczególnie, że dziś trwają dalsze przepychanki organizacyjno–finansowe. Mam nadzieję, że po raz kolejny miasto stanie na wysokości zadania i wyciągnie rękę do Korony Kielce, bo klubowi grozi upadek, czego bardzo bym nie chciał.

W przyszłym sezonie Ekstraklasa będzie inna – 30 kolejek, możliwość 5 zmian, tylko jeden spadkowicz. Sezon będzie ciekawszy?

Mniej meczów związane jest z bardziej napiętym terminarze, podobnie jak możliwość 5 zmian. Co do tego, że spada jeden zespół, to ogromny handicap dla tych walczących o utrzymanie. W poprzednim sezonie spadały trzy drużyny, więc beniaminki lub zespoły utrzymane na ostatnią chwilę w tym roku na pewno cieszą się z tego rozwiązania. Myśle, że te zmiany nie wpłyną na naszą ligę – drużyny walczące o puchary będą biły się o to do samego końca, a walka o utrzymanie też wcale nie musi zakończyć się bardzo szybko.

No właśnie, a jak w tym roku wyglądają szansę polskich zespołów w europejskich pucharach?

Szansę zawsze są, ale wszystko jest zależne od tego na jakie drużyny nasze zespoły wpadną. Reprezentować nas będą Legia Warszawa, Lech Poznań, Piast Gliwice i Cracovia, czyli drużyny bardzo poukładane organizacyjne. Myślę, że latem mogą dojść jeszcze wzmocnienia przed tymi najważniejszymi spotkaniami, ja przynajmniej bym sobie tego życzył, podobnie jak kibice. Myślę, że bez względu na sympatie, każdy chciałby widzieć reprezentanta Ekstraklasy w grupie Ligi Mistrzów lub Ligi Europy. Powtarzam, że najważniejszy jest przeciwnik, ale mam nadzieję, że nie będzie sytuacji, gdy odpadniemy ze zdecydowanie niżej notowanymi klubami.

Przejdźmy więc do Ligi Mistrzów, ale do rozgrywek jeszcze w tym sezonie. Kto jest dla Pana faworytem tego mini turnieju, który za 2 tygodnie rozpocznie się w Lizbonie? (wszystkie mecze Ligi Mistrzów będą transmitowane na kanałach Polsatu Sport)

Biorąc pod uwagę całe zamieszanie z tym związane, bardzo trudno wskazać faworyta. Zmieniła się cała charakterystyka rozgrywek – jest jeden mecz, nie ma kibiców, teren jest neutralny – tu może decydować forma, dyspozycja dnia, szczęście. Ciekaw jestem, jak zaprezentuje się Bayern Monachium, bo chciałbym w końcu zobaczyć Roberta Lewandowskiego w finale. Zawsze kibicuje drużynom z Polakami w składzie, a w grze jest też jeszcze Juventus Wojtka Szczęsnego i Napoli Arkadiusza Milika i Piotra Zielińskiego. Z wymienionych myślę, że największe szanse mają jednak Bawarczycy, a Lewandowski od dłuższego czasu na to pracuje i zasługuje. Od lat jest na szczycie, a jest pomijany przy wręczaniu niektórych nagród indywidualnych, dlatego życzę mu wzniesienia pucharu Ligi Mistrzów. Ale jeszcze raz przypomnę, to będą inne rozgrywki niż te, które znamy.

Wspomniał Pan o nagrodach indywidualnych. Zakładając, że Bayern triumfowałby w Lidze Mistrzów, to Robert Lewandowski byłby faworytem do Złotej Piłki, ale ten plebiscyt został odwołany. Teraz może już nie być lepszego momentu dla Polaka, by sięgnąć po tą nagrodę.

Rzeczywiście, to mógł być ten moment, szczególnie że Robert od wielu lat daje sygnały, że jest na najwyższym poziomie. Strzela gole właściwie na każdym szczeblu rozgrywek, jest największą gwiazdą takiej drużyny jak Bayern Monachium, dlatego nie bardzo rozumiem skąd to się bierze, że jest tak niedoceniany. Rozmawiam z wieloma znajomymi związanymi z piłką zza granicy i ich też dziwi brak większego poważania dla Polaka. Myślę, że on i my kibice poradzimy sobie z tym, że Złotej piłki nie będzie, a Lewy będzie dalej strzelał tak jak to robił. On jest po prostu świetnym piłkarzem i przykładem dla wszystkich.

Czy i dla Pana? Słyszałem, że ostatnio wrócił Pan na boisko

Nie, nie nie, to za duże stwierdzenie (śmiech). W Internecie informacje bardzo szybko się rozchodzą. Mam kolegów, którzy trenują blisko mojego domu i chciałem trochę z nimi pograć. Chodzi o to, by na spokojnie potrenować, pobiegać, a co dalej zobaczymy.

A jak wygląda forma? Trzeba dziś pracować nad fizyką czy techniką?

Technicznie tego się nie zapomina, więc nie mam problemu pod tym względem. Forma fizyczna wymaga drobnych zmian, bo nawet na takim poziomie trzeba się zaangażować i trochę pobiegać. To raczej dla mnie forma zabawy i muszę przyznać, że przeżywam fajne chwile


Polecamy