Liga Mistrzów wkracza w decydującą fazę. Zostało tylko 5 meczów (ZAPOWIEDŹ)
Pięć - tyle meczów pozostało do rozegrania w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Niezależnie od wyników każdy będzie niósł ze sobą mnóstwo podtekstów, niewyjaśnionych rachunków z przeszłości i szans na przejście do futbolowej historii.
We wtorek na Estadio Vicente Calderón Atletico Madryt podejmie Chelsea Londyn. Następnego dnia centrum uwagi piłkarskiego świata przeniesie się około siedmiu kilometrów dalej. Real zagra z Bayernem Monachium na Santiago Bernabeu.
Do wtorkowego spotkania zespoły będą przystępować w zupełnie odmiennych nastrojach. Atletico na cztery kolejki przed końcem La Liga ma cztery punkty przewagi nad Barceloną i sześć nad Realem (Królewscy zagrali jednak jeden mecz mniej). Z kolei Chelsea w sobotę praktycznie pogrzebała szanse na tytuł, przegrywając u siebie 1:2 z ostatnim w tabeli Sunderlandem. Pierwsza ligowa porażka José Mourinho na Stamford Bridge (w 78. meczu) może być bardzo kosztowna - londyńczycy mają trzy kolejki na odrobienie pięciopunktowej straty do Liverpoolu. A zagrają na Anfield w niedzielę, pomiędzy spotkaniami z Atletico.
To nie koniec złych wiadomości dla kibiców The Blues. Na poniedziałkowym treningu zabrakło Edena Hazarda, który po kontuzji odniesionej w ćwierćfinale z PSG nie pojawił się jeszcze na boisku. Zabraknie też zawieszonego za kartki Branislava Ivanovicia. Zwykle na jego miejsce przeszedłby César Azpilicueta, a na lewej obronie zagrał Ashley Cole. 107-krotny reprezentant Anglii w tym roku zmaga się jednak z urazami, na murawie spędził... 57 minut.
Szansę na pogrążenie swojego byłego klubu powinien dostać Fernando Torres, który nie błyszczy jednak skutecznością. Z podobnymi intencjami wyjdzie też na boisko Tiago, który w sezonie 2004/2005 doszedł z Chelsea do półfinału LM. - Jest wiele podobieństw między Atletico a Chelsea. Obie drużyny są świetnie zorganizowane, dobrze się bronią, liczą na stałe fragmenty - uważa Portugalczyk. - A jeśli rywale będą chcieli zmusić nas do ataku pozycyjnego? Oddamy im piłkę - żartuje kapitan Atletico Gabi.
Kluczową postacią dla losów dwumeczu może być Thibaut Courtois, bramkarz wypożyczony do Atletico z Chelsea. Mou-rinho nie ukrywa, że wolałby nie widzieć 21-letniego Belga w składzie rywali. Według umowy między klubami Hiszpanie powinni zapłacić za jego występ przeciwko macierzystemu klubowi trzy miliony euro. UEFA zapowiedziała jednak surowe kary za podobne próby wpływania na skład przeciwników i uznała zapis za bezprawny.
- Wszyscy mówią o jego sprawie, w końcu formalnie to piłkarz Chelsea. Staramy się od tego odcinać, koncentrować się tylko na meczu. Nie rozmawiałem z Thibaut na ten temat. Ktoś może uważać go za dzieciaka, ale to odpowiedzialny, inteligentny gość. Mężczyzna. Zdaje sobie sprawę, że będzie w świetle reflektorów, lecz jestem pewien, że poradzi sobie z presją - twierdzi Tiago.
Mourinho ma szansę zostać pierwszym trenerem w historii, który wygra Puchar Mistrzów z trzema różnymi klubami (wcześniej Porto i Inter). W trzech ostatnich sezonach z Realem odpadał jednak w półfinale. Jeśli hasło "do czterech razy sztuka" się nie sprawdzi, Atletico awansuje do finału po raz drugi. W sezonie 1973/1974 Hiszpanie przegrali walkę o Puchar Mistrzów z... Bayernem.
Broniącym tytułu Bawarczykom na drodze do finału stanie Real. Już 21. raz (żadna rywalizacja dwóch klubów w Lidze Mistrzów nie ma takiej historii). Faworytami będą podopieczni doskonale znanego na Półwyspie Iberyjskim Pepa Guardioli. Ale...
"Madrycie, możesz odetchnąć z ulgą" - informuje "Marca", odnosząc się oczywiście do powrotu po kontuzji Cristiano Ronaldo. Portugalczyk opuścił cztery ostatnie mecze, ale w niedzielę trenował już na pełnych obrotach i powinien zagrać przeciwko Bayernowi od pierwszej minuty. Gorszą wiadomością jest nieobecność Garetha Bale'a na poniedziałkowym treningu. Walijczyk złapał grypę. Nie wiadomo jeszcze, czy jego występ w półfinale jest zagrożony.
Guardiola w przygotowaniach skupiał się właśnie na wyłączeniu z gry CR7 i Bale'a. Na otwartym dla mediów treningu długo rozmawiał z obrońcami, których zadaniem będzie powstrzymanie gwiazd Realu. - Za każdym razem, kiedy przyjeżdżałem na Bernabeu, zarówno jako piłkarz, jak i trener, nie czułem się faworytem. Mam do Realu zbyt wiele szacunku - twierdzi Guardiola. Jego bilans w czasie pracy w Barcelonie nie potwierdza tej skromności - dziewięć zwycięstw, cztery remisy, dwie porażki. Żadnej w Madrycie. Z drugiej strony, Carlo Ancelotti mierzył się z Bayernem sześć razy, notując cztery wygrane i dwa remisy. Czyjeś statystyki mocno się pogorszą.
Każdy z czterech możliwych finałów zapowiada się świetnie. Derby Madrytu? Czemu nie. A może spotkanie José Mourinho ze starymi znajomymi z Realu? Raczej nie byłoby ono miłą pogawędką przy dobrym winie. Albo rewanż za finał LM z 2012 roku, Chelsea - Bayern? Lub powtórka finału Pucharu Europy z 1974 r., Bayern - Atletico?
Wcześniej czekają nas jednak cztery wielkie mecze. Jeśli ktoś zbyt szybko poczuje się finalistą, nie wróżymy mu sukcesu.
NBA: dobry mecz Marcina Gortata. Washington Wizards lepsi od Chicago Bulls [ZDJĘCIA]