Podwójne standardy UEFA. Kibole - lepiej zniszczyć miasto, niż wywiesić transparent [KOMENTARZ]
UEFA po raz kolejny pokazała, jak bardzo podwójnymi standardami kieruje się, jeśli chodzi o traktowanie kiboli (i tym samym kibiców) z Polski i krajów zachodnich. W tym tygodniu mieliśmy dwa dobitne przykłady, które nie pozwalają mi przemilczeć sprawy.
fot. Bartek Syta / Polskapresse
Zaznaczę od razu, że od zawsze uznawałem i uznaję zasadę: jest wina, musi być i kara. Najlepiej kara adekwatna do przewinienia, ale jeśli są wyraźne przepisy narzucające surowe kary za błahe przewinienia, również trzeba je respektować. Nie krytykowałem więc UEFA za baty, jakie spadły na Legię za zachowanie jej kiboli, bo to klub i kibice sami byli sobie winni, że nie wyeliminowali patologii ze swych szeregów.
Żyłem jednak w przekonaniu, że akty wandalizmu czy rasizmu kibiców w każdym kraju członkowskim europejskiej federacji UEFA sankcjonować będzie równie dotkliwymi karami. O, błoga nieświadomości, w jakże wielkim błędzie byłem! Okazuje się, że podwójne standardy Platiniego i spółki, sprytnie zasłaniane paragrafami przepisów, aż rażą w oczy.
W tym tygodniu doszło do dwóch incydentów z udziałem kiboli z Anglii i Holandii, przy których wydawane na widok czarnoskórego bramkarza Lokeren odgłosy małp to przedszkolna zabawa. O zgrozo, za głupotę kilku łepków Legii oberwało się obuchem - za demolkę na ulicach Rzymu w wykonaniu zdziczałych kiboli Feyenordu Holendrzy nie poczują nawet uefowskich represji, podobnie jak Chelsea, której rasizm kibiców w paryskim metrze przed meczem PSG nie był nawet maskowany.
Jak tłumaczone są te decyzje? UEFA rozkłada bezradnie ręce - co poza stadionem, to nie my. Niech zajmą się tym odpowiednie władze, klubom z głowy włos nie spadnie. Sam Michel Platini wydaje się być oburzony wymaganiem od niego reakcji. - Możemy karać za to, co dzieje się na stadionie i w jego obrębie. Ale w metrze? Co chcecie bym zrobił? - rozkłada bezradnie ręce.
Ciekawy jestem, czy podobnie bezradna UEFA byłaby wobec polskich kiboli i zostawiła kluby w spokoju. Włodarze europejskiej piłki otwierają też niebezpieczną furtkę, wskazując kibolom wszystkich krajów, w jaki sposób mogą wyrazić swoją frustrację i wyładować swoje emocje jadąc na mecz, nie narażając jednocześnie klubu na szwank. Niech tylko nie załamują rąk, kiedy następnym razem kolejna rozwścieczona grupa, zamiast wywiesić niedozwolony transparent na meczu, zdewastuje kolejne piękne miasto, albo w metrze posunie się dalej, niż do niewpuszczenia kogoś do metra.
Rasizm i wandalizm trzeba piętnować z całą stanowczością, ale na równych zasadach dla wszystkich. Być może w Europie sprawa przejdzie niezauważona, ale w Polsce z pewnością odmieniana będzie przez wszystkie przypadki.