menu

Niezawodny Radović dał zwycięstwo z Lokeren! To jednak nie był dzień Legii (WIDEO)

18 września 2014, 22:54 | Konrad Kryczka

To nie było łatwe zwycięstwo Legii. Przez większą część spotkania przy piłce byli zawodnicy Lokeren, lecz w najtrudniejszy momencie ekipa mistrza Polski zadała decydujący cios za sprawą Miroslava Radovicia.

Przeciwnicy, których wylosowano Legii w fazie grupowej Ligi Europy, nie ma co się oszukiwać, nie są medialną elitą. Pewnie przeciętnego Kowalskiego, który nie jest jakimś wielkim kibicem drużyny z Łazienkowskiej, tacy rywale na stadion nie przyciągną. Patrząc więc marketingowo – mogło być lepiej. Zwracając jednak uwagę na aspekt sportowy – Trabzonspor, Metalist oraz Lokeren to zespoły, z którymi Legia może rywalizować spokojnie.

Dziś mogliśmy się o tym przekonać, śledząc wydarzenia rozgrywające się na Pepsi Arenie, gdzie przyjechali goście z Belgii. Na papierze najsłabsza drużyna w grupie, ale pamiętajmy, że statystyki czy miejsce w danym koszyku nie są najważniejsze. Liczy się to, co dzieje się na boisku. A na nim Lokeren udowodniło, że ich pokonanie może sprawić Legii nie lada problem. Zresztą, na przedmeczowej konferencji prasowej Henning Berg wyraźnie zaznaczył, że nie będzie to spacerek, a trudna przeprawa. Pierwsza z sześciu jesiennych w ramach Ligi Europy.

Pierwsza i przy tym być może najważniejsza. Legia miała dzisiaj po prostu obowiązek wygrać, aby zaszczepić sobie pewność siebie, tak niezbędną przed kolejnymi meczami. To miał być dla zawodników Berga egzamin. Wygrywając z drużyną z Belgii, wyrównali punktowy wynik sprzed roku i tym samym wysłali jasny sygnał, że tak, jak deklarowali, chcą się w tym sezonie zaprezentować o wiele korzystniej niż w ubiegłym.

Pierwsza połowa w wykonaniu „Wojskowych” nie był z pewnością taka, jakiej oczekiwali ich sympatycy. Sporo strat, niedokładności i nieporozumień. Stołecznej drużynie brakowało przez to klarownych sytuacji, w których można byłoby skierować piłkę do siatki. Widać było jednak, że mający ogromny potencjał kwartet ofensywny (Kucharczyk, Duda, Radović, Żyro) może wystrzelić w każdej chwili i po prostu potrzeba czasu. Zresztą, nawet mówiąc, że Legii brakowało okazji, pamiętamy, że „Wojskowi” w pierwszej odsłonie spotkania przynajmniej trzy razy dosyć poważnie zagrozili bramce strzeżonej przez Boubacara Barry’ego. I to trzykrotnie za sprawą Michała Żyry. Młodzieżowy reprezentant Polski najpierw świetnie poradził sobie z obrońcą rywali, ale jego strzał powędrował obok bramki, a później dwukrotnie decydował się na strzały z dystansu, z którymi jednak nie bez trudu poradził sobie bramkarz gości.

Jedyną obawą legionistów mogło być to, że rywale będą potrafili pierwsi skierować piłkę do siatki. I w sumie mogliby to zrobić, gdyby potrafili wykorzystać błędy defensorów gospodarzy. Nieco nonszalancko zachowywał się momentami Dossa, a Broź popełnił pomyłkę takiego kalibru, że gwiazda Lokeren, Hans Vanaken mógł dać swojej drużynie prowadzenie. Na jego drodze stanął jednak Dusan Kuciak, który w tamtej sytuacji zachował się najlepiej, jak się dało.

Legia na rozkręcenie ofensywy, a co za tym idzie strzelenie, jak się okazało, zwycięskiej bramki potrzebowała blisko godziny. Niezbędne do tego było najpierw bardzo dobre zagranie za linię obrony Lokeren, następnie przytomne zachowanie Kucharczyka na lewej stronie, które zaowocowało wystawieniem piłki Radoviciowi. Serbowi nie pozostało nic innego, jak zamknięcie całej akcji ku radości kibiców „Wojskowych” zgromadzonych na trybunach. I to było właśnie najciekawsze wydarzenie dzisiejszego meczu. Wygranego przez Legię u siebie jedynie 1:0, ale jednak w ostatecznym rozrachunku najważniejszego dla klubu z Łazienkowskiej było zdobycie trzech punktów już na samym początku rywalizacji w Lidze Europy.

Czytaj więcej: Legia w Lidze Europy 2014/2015 [terminarz, ranking, wyjazdy, rywale, forma]


Polecamy