Wojciech Stawowy: Walka o mistrzostwo będzie toczyła się do samego końca [ROZMOWA]
Były szkoleniowiec Cracovii Wojciech Stawowy widzi przed zespołem „Pasów” bardzo dużą szansę na występy w przyszłym sezonie w europejskich pucharach. - Gdy Cracovia gra swoją optymalną jedenastką, to jest zespołem równorzędnym dla tych teoretycznie czołowych drużyn - uważa Stawowy.
fot. Piotr Krzyżanowski / Polska Press
Cracovia ma bardzo udany sezon. Jest na 3. miejscu w tabeli i rozbudziła nadzieje kibiców. Spotkała się jednak z zespołami z czołówki, Lechem i Legią, przegrywając oba mecze 1:2. Czy ta weryfikacja pokazuje, że w tym roku Cracovia jeszcze nie zagra w europejskich pucharach?
Nie uważam tak, z tego względu, że Cracovia ma faktycznie bardzo udany sezon, od wielu lat nie miała tak dobrego. Rozgrywki się jeszcze nie skończyły, ale cieszy już sam fakt, że zespół nie musi się martwić o to, o co martwił się najczęściej, czyli o utrzymanie. Bo ma już zagwarantowane miejsce w pierwszej ósemce.
Rozbudziły się nadzieje, a dwie porażki nie mogą tego zmieniać. Z prostej przyczyny, w żadnym z tych spotkań „Pasy” nie były zespołem gorszym, nie odstawały od rywali. To były mecze na styku, były momenty, w których krakowianie przeważali. Zawsze jest tak, że bramki padają po błędach, akurat w tych spotkaniach popełnili o jeden więcej od rywala. Trochę nie dopisywało im też szczęście, bo mieli sytuacje bramkowe. Jest jeszcze runda finałowa, po podziale ligi. Cracovia powinna teraz dążyć do tego, by zgromadzić jak najwięcej punktów. Na pewno to zespół, który będzie liczył się w walce o czołowe lokaty.
Jest jednak niepokojąca tendencja. Oprócz porażek z mistrzem i wicemistrzem Polski, była przegrana z Zagłębiem Lubin i ciężki, choć szczęśliwie wygrany, mecz w Chorzowie z Ruchem.
Zawsze przychodzi jakiś słabszy moment. Nie jest tak, by przez cały sezon zespół tylko wygrywał spotkania. Może przytrafić się gorsza chwila. Nie należy mówić o kryzysie Cracovii. Oglądałem trzy z tych meczów, nie śledziłem spotkania z Ruchem, i nie było widać, by „Pasy” odstawały od rywali. Nie uważam, by drużyna została negatywnie zweryfikowana.
Czy w rundzie finałowej rozgrywek Cracovia będzie walczyła np. o europejskie puchary do ostatniej kolejki? Pan coś może o tym powiedzieć, bo w sezonie 2004/2005, pierwszym po powrocie do ekstraklasy, był Pan z zespołem o parę minut od gry w europejskich pucharach. Ostatecznie porażka we Wronkach z Amiką zniweczyła te nadzieje.
Uważam, że tak właśnie będzie wyglądała ta walka, do ostatnich minut. Nasza liga jest bardzo wyrównana. Nie ma na tę chwilę w ekstraklasie zespołu, bądź dwóch-trzech, które by odbiegały poziomem od pozostałych ekip. Wszystkie drużyny, które po podziale znajdą się w pierwszej ósemce, będą walczyć o jak najwyższe miejsce. Nie ma zdecydowanego faworyta, choć wielu ekspertów stawia na Legię. Ja uważam jednak, że to się będzie toczyło do samego końca. Na razie jest walka o jak najlepszą pozycję wyjściową, jak przed wyścigiem w Formule 1. Cracovia w tych ostatnich meczach może zgromadzić komplet punktów. Stać ją na to, by wygrać w Szczecinie, u siebie z Górnikiem Łęczna i we Wrocławiu ze Śląskiem. Chodzi o to, by być w czwórce i grać potem cztery mecze u siebie.
Widzi Pan w Cracovii taki sam potencjał jak w Legii czy w Lechu? Czy może ona w tym sezonie grać nawet o mistrzostwo Polski?
Gdybyśmy mówili o podstawowych jedenastkach, to jest to porównywalne. Kadra drużyny to jednak nie tylko wyjściowy skład, ale też rezerwa. Więcej atutów jest po stronie warszawian czy zespołu z Poznania. Wiele zależy od tego, jak będzie wyglądała kwestia zdrowia piłkarzy, czy nie będzie kontuzji, jak będzie z kartkami. Gdy Cracovia gra swoją optymalną jedenastką, to jest zespołem równorzędnym dla tych teoretycznie czołowych drużyn. Też zalicza się do tej grupy. Trener Jacek Zieliński ma pewne pole manewru, ale według mnie - niezbyt duże. Jeśli popatrzymy całościowo na kadrę, to Legia czy Lech mają mocniejsze zespoły.