Trenerzy po meczu ŁKS 1926 Łomża - Chrobry Głogów (KONFERENCJA)
W meczu 1. rundy Pucharu Polski, ŁKS 1926 Łomża przegrał na własnym stadionie dopiero po rzutach karnych z Chrobrym Głogów 0:0 (0:0), pd., k. 6-7. Po tym spotkaniu trenerzy obu zespołów podzielili się swoimi przemyśleniami na temat wydarzeń, które miały miejsce na boisku!
fot. Łukasz Łabędzki
Mateusz Miłoszewski (ŁKS 1926 Łomża): Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na fakt, że Chrobry to pierwszo-, a my trzecioligowy zespół. Przez 120 minut, bez względu na to, jakich sytuacji by nie miał, nie był w stanie strzelić nam bramki. Nie mamy się czego wstydzić. Jeśli ktoś sądził, że przyjedzie pierwsza liga, a my będziemy częściej w posiadaniu piłki i tak dalej, to jest w błędzie i oszukuje rzeczywistość. Przyjęliśmy swoją taktykę, która miała pomóc osiągnąć jakiś cel. Doprowadziliśmy tym do rzutów karnych. Już przez to byliśmy dla siebie zwycięzcami, bo karne to loteria. I warto zauważyć, że w nich nie było - przykładowo - 2:4, tylko 6:7. Walczyliśmy do końca. Myślę, że kamień z serca bardziej spadł zawodnikom z Głogowa.
Ireneusz Mamrot (Chrobry Głogów): W momencie karnych sam pomyślałem, że to pierwsza taka sytuacja. Nie przypominam sobie takiego meczu nawet poza pracą w Chrobrym. Nigdy takich emocji, w sensie karnych, nie przeżywałem. Trzeba przyznać, że zawodnicy perfekcyjnie wykonywali te karne. Bramkarz nie był w stanie tego wybronić. Tak szczerze, lekka obawa istniała. Z bramkarza zrobiliśmy bohatera. Tyle sytuacji. W samej dogrywce trzy, a w jednej z nich właściwie pusta bramka, przy czym Michał Bednarski źle dołożył nogę. Skoro tak, to taka osoba ma dzień konia do końca. Na szczęście zachowano spokój. Wspólnie jako cała drużyna podjęliśmy decyzję, że strzelają ci, którzy czują się na siłach. Jeden, dwóch wcześniej wytypowanych nie chciało, stąd taka decyzja. Podeszli ci, którzy czują się najpewniej i dobrze to wytrzymali. To na pewno jakaś szkoła dla chłopaków, ale minusem jest skuteczność. W trzech, czterech meczach nie stworzyli tyle, co dziś. Nikt nie zlekceważył przeciwnika. Już w pierwszej minucie mieliśmy stuprocentową sytuację Damiana Sędziaka. W ósmej drugą, gdy Damian nie zauważył Marcela Gąsiora, który był w idealnym położeniu. Wiemy, jak taki wynik po karnych może wyglądać z boku dla oceniających osób, ale musimy zachować spokój i robić swoje, pracować dalej nad skutecznością.
źródło: Chrobry Głogów