Liga Europy, czyli ekskluzywny puchar pocieszenia z hitem Milan - Arsenal
Kiedyś to był hit w Ligi Mistrzów, teraz starcie Arsenalu z Milanem zdobi 1/8 finału Ligi Europy. Duże wyzwanie przed Maciejem Rybusem.
fot. eastnews
Niemalże równo sześć lat temu Arsenal był bliski dokonania remontady w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Przegrał na San Siro z Milanem 0:4, a na Emirates prowadził już 3:0, ale następnego stempelka nie postawił. Tamto spotkanie w Arsenalu pamięta tylko Laurent Koscielny, po stronie Milanu ostał się jedynie Ignazio Abate.
Oba zespoły pikują, a trampoliną do lepszych czasów musi być Liga Europy. Londyńczycy przegrali cztery spotkania z rzędu, pozycja menedżera Arsene’a Wengera jest już beznadziejna. „Bild” typuje następców: Joachim Loew lub Tomas Tuchel przejmą w Londynie stery po Francuzie. Wenger za to mile widziany byłby na Goodison Park. Everton nie planuje przyszłości z Samem Allardycem, który w Liverpoolu, jak wszędzie indziej, świetnie spisał się w roli strażaka.
- Widzę po naszym sztabie szkoleniowym, że nie są z nas zadowoleni. Gramy poniżej oczekiwań i musimy to zmienić - mówił po porażce z Brighton Danny Welbeck, napastnik Kanonierów. Ostersund, dwa razy Manchester City i Brighton - ostatni raz zespół Arene'a Wengera taki dołek zaliczył piętnaście lat temu. Meczu z czystym kontem w Premier League nie mogą skończyć już od jedenastu spotkań. TOP4 Premier League - gwarantujące start w Lidze Mistrzów - oddala się już raczej bezpowrotnie londyńczykom. Arsenal musi więc powtórzyć wyczyn Manchesteru United. Piłkarze Jose Mourinho wygrali w poprzednim sezonie Ligę Europy, a ligę zakończyli dopiero na szóstym miejscu.
Włoskie media rangi LE nie umniejszają i zapowiadają magiczną noc na San Siro. Rossoneri moga być rozbici śmiercią Davide Astoriego. Niespodziewana tragedia kapitana Fiorentiny wstrząsnęła we Włoszech praktycznie każdym. To jest ten moment, gdy można zapomnieć o tym, ze Milan nie przegrał trzynastu spotkań z rzędu. Mimo tej passy, piłkarze Genarro Gatusso zajmują siódme miejsce w lidze.
Rosyjski futbol z zimowego snu budził się przez trzy miesiące. Dla piłkarzy moskiewskich klubów ta pobudka to niemal cios obuchem. Rosyjska Premier Liga wznowiła rozgrywki w miniony weekend, a już dziś CSKA, Spartak i Lokomotiw zagrają pierwsze spotkania 1/8 finału Ligi Europy.
Polskich kibiców interesują ci ostatni. Lokomotiw, z Maciejem Rybusem w składzie, po wyeliminowaniu Nicei, trafił na Atletico Madryt. W dwumeczu z Francuzami Lokomotiw wygrał 4:2, a Maciej Rybus zagrał 135 minut na 180 możliwych. Polak nie zagrał tylko w połowie, w której rosyjski zespół tracił gole. Trener Yuri Semin poszedł po rozum do głowy i już nie skreśla „Ryby” z podstawowego składu. A podczas niedzielnych derbów Moskwy ze Spartakiem nie miał łatwo. Reprezentant Polski mocno rozbił sobie nos. Polało się trochę krwi, ale były piłkarz Legii dograł spotkanie do ostatniego gwizdka.
W Madrycie trwa żałoba po ligowej porażce z Barceloną, która mocno storpedowała nadzieje Rojiblancos na mistrzostwo Hiszpanii. Na domiar złego stadion Atletico został...okradziony. Jak poinformowały madryckie media, we wtorkowy wieczór pod Metropolitano przyjechał kradziony samochód. Z niego wyszło czterech chuliganów, którzy wyważyli drzwi pamiątkowego sklepu i wyczyścili go do cna.
W grze o Ligę Europy pozostał również Łukasz Piszczek. Jego Borussia Dortmund zmierzy się z Salzburgiem, które w dosyć dramatyczny sposób wyeliminowało Real Sociedad. Byki z Salzburga ani razu nie wygrały jeszcze na niemieckiej ziemi. Borussia zaś wygrała wszystkie cztery spotkania z austriackimi zespołami w europejskich pucharach. Co ciekawe - nikt nie wygrywał tak często fazy grupowej Ligi Europy jak - nie, nie, nie BVB - właśnie Salzburg.