Liga Europy: 2:0 znowu niebezpieczne. Genk wciąż bez Jakuba Piotrowskiego i awansu
2:0 prowadziło KRC Genk do 65. minuty. Po raz kolejny okazało się to niebezpiecznym wynikiem i dwa gole strzelone przez Malmo w ciągu trzech minut sprawiły, że starcie w Szwecji zakończyło się remisem. W grupie I jeszcze każdy może awansować.
fot. Grzegorz Dembinski
Niepokonane dotąd w rodzimych rozgrywkach KRC Genk w sobotę uległo 1:2 Cercle Brugge. Porażka o tyle bolesna, że rywal ze środka tabeli kończył to spotkanie w dziesiątkę. Choć nie zrzuciło to pogromcy Lecha z europucharów z pozycji lidera, zaczęto mówić o kryzysie. Typowany do mistrzostwa kraju zespół nie zwyciężył już od trzech spotkań, w ostatnich pięciu robiąc to zaledwie raz. Stopniała więc przewaga nad Royal Antwerp FC, a w przyszły weekend Genk zmierzy się z Anderlechtem. Zanim jednak zaczęto myśleć o starciu z ekipą ze stolicy, wyjazd do Szwecji.
Starcie z trzecim w tabeli grupy I Malmo FF wydawało się idealnym na poprawę nastrojów. O dwa punkty bogatsi Belgowie musieli być faworytami tego starcia. Pierwsze spotkanie tych zespołów zakończyło się zresztą ich zwycięstwem 2:0, a gole zdobywali wówczas Leandro Trossard i Mbwana Samata. Z ławki rezerwowych tamten mecz obserwował Jakub Piotrowski. Tym razem byłego zawodnika Pogoni Szczecin zabrakło w osiemnastce. Po raz ostatni pojawił się w takowej w październiku, od tamtej pory zasiadając na trybunach.
Za 21-latkiem ciężkie tygodnie. Miejsce w wyjściowym składzie stracił również w ekipie Czesława Michniewicza. Tak jak wcześniej nie opuszczał murawy, tak ostatnie dwa mecze eliminacji oglądał z perspektywy kibica. W obu barażowych starciach z Portugalią pojawił się jedynie na ławce rezerwowych.
Na końcu miał jednak powody do radości, czego nie można powiedzieć o czwartkowym wieczorze. Jego klubowi koledzy mieli szansę zapewnić sobie awans do fazy grupowej na kolejkę przed końcem rozgrywek, ale błędy sprawiły, że o wiosnę w europucharach będą musieli drżeć jeszcze parę tygodni. Świetne zawody rozegrał Alejandro Pozuelo, ale tym razem wystarczyło to jedynie na remis. Hiszpan jeszcze przed przerwą zdobył bramkę po podaniu od Trossarda. Strzał z ostrego kąta z lewej strony zaskoczył Johana Dahlina, który piłkę z siatki wyciągał także w drugiej połowie. Wówczas w sytuacji sam na sam lepszy okazał się od niego Joseph Paintsil. Ghańczyk strzałem z pola karnego wykończył kontratak Pozuelo.
Piłkarze Genku prowadząc 2:0 poczuli się pewnie, co wykorzystali ich rywale. Po raz kolejny prowadzenie 2:0 okazało się niebezpiecznym. Goście z prowadzenia cieszyli się do 67. minuty, kiedy to Marcus Antonsson wysokim uderzeniem na przeciwległy słupek pokonał Australijczyka Danny Vukovicia. Wcześniej kontaktowego gola strzelił Oscar Lewicki. Szwedzi poczuli krew i w końcówce próbowali jeszcze przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. To się jednak nie udało. Choć nawet w doliczonym czasie gry nie brakowało prób z obu stron, więcej trafień już nie padło.
2:2 zremisowało Malmo z KRC Genk i długo wydawało się, że takim samym wynikiem skończy się drugie starcie w grupie I: Sarpsborg 08 - Besiktas JK. W ostatniej akcji Turcy zdołali jednak strzelić na 3:2, tym samym przeskakując Szwedów w tabeli. Przed szóstą kolejką jeszcze wszystko może się zdarzyć. W walce o awans pozostały wszystkie cztery ekipy. Najbliżej są liderujący Belgowie, którzy mogą pochwalić się dorobkiem ośmiu punktów. Jeden mniej ma Besiktas, sześć oczek zebrało Malmo, pięć Norwegowie.