Leszek Ojrzyński, trener Arki Gdynia: Kiedyś Manchester United, teraz Arka
Piłkarze Arki Gdynia w dramatycznych okolicznościach przegrali w czwartek z FC Midtjylland i tym samym odpadli z Ligi Europy. Leszek Ojrzyński, trener żółto-niebieskich, nie miał po meczu pretensji do swoich piłkarzy.
fot.
Gdynianie pierwszy mecz u siebie wygrali 3:2 i gdy w Danii w 59. minucie Dawid Sołdecki strzelił na 1:0, byli o krok od awansu do IV rundy eliminacji Ligi Europy. W 77. minucie Midtjylland jednak wyrównało, a decydującą bramkę strzeliło w doliczonym czasie gry, przez co Arka odpadła z rozgrywek.
- Gratulacje dla drużyny, która pokazała pazur. Były okazje do zdobycia bramki na 2:0. W drugiej połowie byliśmy lepszą drużyną i mogliśmy to inaczej rozegrać. Zadecydowało doświadczenie rywali. Dwa lata temu przegrał tutaj Manchester United, dzisiaj przegrała Arka i to w doliczonym czasie gry. To boli, ale życie toczy się dalej. Najgorzej byłoby się poddać i rozmyślać, ale my mamy ligę i Puchar Polski. Będziemy na pewno wracać do tego meczu. Przeprowadzimy analizę, a w głowie też będą się kłębić myśli, że było tak blisko. Będziemy też śledzić, na kogo nasz dzisiejszy przeciwnik trafi w czwartej rundzie - mówił po meczu Leszek Ojrzyński.
Piłkarze żółto-niebieskich przed dwumeczem z Duńczykami skazywani byli na porażkę, pokazali jednak nieprawdopodobną wolę walki i solidnie postraszyli faworyzowanych rywali. W powszechnej opinii ekspertów nie zasłużyli na odpadnięcie z europejskich pucharów. - Nie mam pretensji do zawodników. Jesteśmy nowicjuszami w Lidze Europy. Zabrakło bardzo niewiele, bo remis dawał nam przepustkę do kolejnej rundy. Najbardziej boli, że nie było już praktycznie czasu na odrobienie strat i żadne korekty. Czekaliśmy z trzecią zmianą i chcieliśmy ją przeprowadzić, jak będziemy przy piłce, by ukraść trochę sekund. Potem dostaliśmy bramkę na 2:1 i nie było już sensu robić tej zmiany. Wstydu nie przynieśliśmy, walczyliśmy. Chłopaki dali z siebie bardzo dużo i postawili gospodarzom bardzo wysoko poprzeczkę. Po meczu jedni płaczą, a drudzy się cieszą. Tak jest w życiu i tak jest w piłce. Przygoda z Ligą Europy się skończyła. Mamy teraz rozgrywki krajowe.
- Pierwsza bramka dała gospodarzom nadzieję, bo wcześniej było im ciężko. Wychodziliśmy z dobrymi akcjami, mieliśmy sytuacje na podwyższenie wyniku, a nasz bramkarz dobrze bronił. Tak to się jednak układa i trzeba się z tym pogodzić. Wiele już w życiu widziałem, ale po raz pierwszym moja drużyna była tak blisko sukcesu w debiucie w Lidze Europy. Okazało się jednak, że to było za mało - kończy Ojrzyński.
FC Midtjylland wyrwało Arce awans do IV rundy el. Ligi Europy
Press Focus/x-news