Lech Poznań 11 lat temu zremisował z Juventusem Turyn w Lidze Europy. Mroźny mecz przeszedł do historii
Po meczu stoczonym w arktycznych warunkach Lech Poznań zremisował z wielkim Juventusem Turyn 1:1, czym zapewnił sobie awans do 1/16 Ligi Europy. Tak było równo 11 lat temu, 1 grudnia 2010 roku. Tamten mecz z wielu powodów przeszedł do historii Lecha Poznań.
fot. Andrzej Szozda
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Andrzej Szozda
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Andrzej Szozda
fot. Andrzej Szozda
fot. Andrzej Szozda
fot. Andrzej Szozda
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Andrzej Szozda
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Andrzej Szozda
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Andrzej Szozda/Polskapresse
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
Na ten mecz czekał nie tylko Poznań, ale cała piłkarska Polska. Do stolicy Wielkopolski przyjechał słynny Juventus Turyn, a przed piłkarzami ówczesnego mistrza Polski otworzyła się szansa zapewnienia sobie awansu do 1/16 Ligi Europy. Przed spotkaniem z Lechem Włosi mieli w grupie tylko 4 punkty po czterech meczach. Podopieczni Bakero mieli ich na koncie siedem. Remis wystarczył Kolejorzowi do zapewniania sobie awansu przed ostatnią serią gier.
Zobacz: "Wokół Bułgarskiej" ze Zbigniewem Zakrzewskim po derbach Poznania
Tematem numer 1 przed tym starciem w 5. kolejce Ligi Europy była... pogoda. Prognozy mówiące o kilkunastostopniowym mrozie i silnym wietrze w pełni się potwierdziły, a na dodatek tuż przed pierwszym gwizdkiem w Poznaniu zaczął podać gęstniejący z minuty na minutę śnieg. Arktyczne warunki sprawiły, że większość dziennikarzy z Włoch postanowiło mecz oglądać... w telewizji, w jednej z sal na stadionie. Zresztą Grzegorz Hałasik z Radia Poznań, pracujący przy tym meczu wspomina, że sala konferencyjna tamtego dnia przypominała "obóz górski przed atakiem szczytowym".
Lech Poznań 1:1 Juventus [01.12.2010]☃️Śniegu po kolana i -12 stopni, odczuwalne -31.@LechPoznan przez gorszy bilans bramek zajmuje drugie miejsce w grupie za City, przed Juve i Salzburgiem. #włoskarobota #kiedyśtobyło #LechPoznań #ekstraklasa #EuropaLeague pic.twitter.com/7ObLG73hI4— JuvePoland (@JuvePoland) November 30, 2020
Mroźna aura nie zaraziła poznańskich kibiców, którzy w liczbie blisko 40 tysięcy zapełnili stadion przy ulicy Bułgarskiej. Poznańscy fani byli spragnieni kolejnego wielkiego meczu po niedawnym triumfie nad Manchesterem City, a przede wszystkim chcieli wraz z piłkarzami świętować drugi w XXI wieku awans do fazy pucharowej europejskich rozgrywek.
Przed meczem temperatura dochodziła do -14 stopni Celsjusza. Przepisy pozwalały na to, by przy -15 hiszpański sędzia tamtego spotkania, Fernando Teixeira Vitienes, odwołał mecz. Było częste mierzenie temperatury czy wbijanie termometru w murawę, ale w UEFA są zawsze spore naciski, by za wszelką cenę rozgrywać mecze. Dodatkowo wyznaczony delegat UEFA do tego spotkania pochodził z Austrii, czyli kraju, gdzie opady śniegu nie są żadną anomalią i nie miał zamiaru przekładać meczu. Najgorsza była śnieżyca, ale ona na dobre rozpoczęła się dopiero w momencie rozpoczęcia spotkania.
Zapewne zdecydowana większość uczestników tamtego meczu na stadionie przy Bułgarskiej mogłoby powiedzieć to samo, co mówi redaktor Hałasik. - Nigdy na żaden mecz nie byłem grubiej ubrany - wspomina i kontynuuje. - Specjalnie przed meczem kupiłem sobie polarowy koc. Mam go do teraz, ale nie używam go już za często.
Czytaj też: Wojciech Onsorge, piłkarz Lecha Poznań walczy z nowotworem złośliwym płata ciemieniowego. Pomóżmy!
Warunki do oglądania meczu na żywo były fatalne, a co dopiero mówić o tych do pracy. Tylko nieliczni Włosi zostali na trybunie prasowej, a polscy dziennikarze musieli stawiać czoła tej pogodzie. Problemy miał wspomniany Grzegorz Hałasik, który relacjonował mecz dla radia i już na początku... zamarzły przewody. Komentarz musiał kontynuować za pomocą telefonu komórkowego.
Zobacz więcej zdjęć z Meczu Lech - Juventus
- Telefonu nie dało się trzymać bez rękawicy. Zadzwoniłem na antenowy numer radia i zacząłem komentować. Nie jest to jakiś ewenement, bo to się zdarza, ale my byliśmy przygotowani do tego meczu bardzo profesjonalnie. Bramkę Rudnevsa na wagę awansu skomentowałem właśnie z telefonu. Kilka minut trzeba było czekać na ożycie sprzętu, a dodatkowo zasypało nam całą konsoletę. Ręka mi cała zmarzła, ale dobrze, że telefon nie przymarzł do ucha. W archiwum mamy to nagranie i słychać komentarz z telefonu - wspomina dziennikarz.
Pewnego grudniowego wieczora w Poznaniu. Łącza padły, telefon działał, radio nadawało... https://t.co/RfV4fpWgKl— Grzegorz Hałasik (@g_halasik) December 1, 2020
Wspomniana bramka Rudnevsa padła w 12. minucie spotkania. Po rzucie rożnym najwyżej do piłki wyskoczył nieimponujący wzrostem Łotysz i strzałem głową w krótki róg dał Lechowi sensacyjne prowadzenie.
#BramkaZKalendarza - 1 grudnia 2010Artjoms Rudņevs zdobywa bramkę dla Lecha Poznań w meczu Ligi Europy z Juventusem. pic.twitter.com/haScVDxGC2— Bramka z Kalendarza (@BKalendarza) November 30, 2020
W kolejnych minutach lechici nie zamierzali bronić wyniku – szybciej przyzwyczaili się do trudnych warunków i z zadziwiającą łatwością rozbijali już w zalążku akcje turyńczyków. Kiedy Włochom udawało się już jednak dostać w pobliże pole karnego, od razu stwarzali sobie niezłe okazje do wyrównania. Najlepszą zmarnowali w 33. minucie, kiedy to ponownie „Kotor” po strzale Del Piero wybił piłkę wprost pod nogi jednego z rywali. Dobitka Leonardo Bonucciego trafiła jednak w instynktownie broniącego bramkarza Kolejorza.
Czytaj też: Lech - Juventus 1:1: Remis dał Lechowi awans do 1/16 LE!
W drugiej połowie warunki do gry były jeszcze gorsze – boisko niemal w całości pokryło się śniegiem, z czym szczególnie nie radzili sobie piłkarze Starej Damy, którzy raz po raz tracili piłkę w bardzo prostych sytuacjach. Lech powinien to wykorzystać i był tego bardzo bliski za sprawą Marcina Kikuta. „Kiki” po przejęciu piłki znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale na zaśnieżonym boisku piłka odbiła się nieco inaczej niż w normalnych warunkach, przez co pomocnik Lecha nie trafił dobrze w futbolówkę i ta przeleciała obok.
W 84. minucie Włosi wreszcie dopięli swego - Miloš Krasić podał do niepilnowanego Vincenzo Iaquinty, a ten nie dał szans Kotorowskiemu.
Ostatnie minuty to było swego rodzaju oblężenie bramki Kolejorza. Juventus nie miał bowiem nic do stracenia – tylko zwycięstwo przedłużało jego szansę na wyjście z grupy. Bohaterem meczu okazał się jednak Kotorowski, który świetnie bronił wszystkie strzały i nie mylił się przy groźnych dośrodkowaniach.
Po meczu lechici z dumą wyszli do mediów. Djurdjević udowadniał niedowiarkom, a Bakero dedykował zwycięstwo kibicom i zwolnionemu trenerowi Jackowi Zielińskiemu.
- Lech zamknął usta tym wszystkim, którzy po losowaniu nie dawali nam najmniejszych szans na uzyskanie korzystnych wyników w tej grupie - nie ukrywał radości Ivan Djurdjević.
- Warunki atmosferyczne nie były nam straszne, daliśmy z siebie wszystko, ale przy takiej publiczności nie mogło być inaczej. napisał:- W pierwszej kolejności to zwycięstwo chciałem zadedykować kibicom, którzy dopingowali nas w tak trudnych warunkach, jak również trenerowi Zielińskiemu, bo ten awans to również jego sukces – powiedział po spotkaniu Jose Maria Bakero.
W obozie Juventusu nastroje były oczywiście fatalne, ale winę na słabą grę i wynik, który wyeliminował ich z europejskich pucharów zwalali przede wszystkim na pogodę.
- Trudno mieć pretensje do zawodników, bo przez 90 minut niewiele zależało od nich, o grze decydowały przede wszystkim fatalne warunki, choć należy też docenić dobrą grę Lecha, który już w pierwszym meczu, w Turynie, pokazał się z dobrej strony – ocenił spotkanie Luigi Del Neri, trener Juventusu, który przyznał, że największe wrażenie spośród graczy Kolejorza zrobił na nim Sławomir Peszko.
W ostatniej kolejce lechici pokonali na wyjeździe Red Bull Salzburg 1:0 po golu Stilicia, ale przegrali pierwszą lokatę w grupie gorszym bilansem bramkowym.
W ostatniej kolejce lechici pokonali na wyjeździe Red Bull Salzburg 1:0 po golu Stilicia, ale przegrali pierwszą lokatę w grupie gorszym bilansem bramkowym.
Lech w tym sezonie Ligi Europy w podobnych warunkach, ale przy nieco mniej mroźnej aurze, rywalizował w na wiosnę z ówczesnym późniejszym finalistą, czyli portugalską Bragą. Wtedy w Poznaniu po golu Rudnevsa wygrał 1:0, ale po słabym meczu w rewanżu odpadł z rozgrywek.
Wiele meczów Lecha widziałem na żywo, ale ten wspominam najlepiej. Dziś mija 10 lat od słynnego śnieżnego spotkania, w którym Kolejorz wyeliminował Juventus i awansował z grupy śmierci Ligi Europejskiej. Z każdą minutą sypało coraz bardziej a do tego temperatura sięgała -14C pic.twitter.com/qkhDZ0OmGI— poznaniak (@motocyklista) December 1, 2020
Lech Poznań - Juventus Turyn 1:1 (1:0)
Bramki: 12.Artjoms Rudnevs - 84. Vincenzo Iaquinta
Widzów: 39500.
Składy:
Lech: Kotorowski - Wojtkowiak, Bosacki, Arboleda, Henríquez - Peszko, Injac, Đurđević, Štilić (83. Kamiński), Kriwiec (54. Kikut) - Rudņevs (61. Możdżeń).
Juventus: Manninger - Camilleri, Bonucci, Chiellini, Traoré (80. Libertazzi) - Krasić, Marchisio, Sissoko (75. Melo), Del Piero, Pepe (67. Lanzafame) - Iaquinta.
[polecane]22265155;1[/polecane]
Follow @dobraszd
[promo]4007;1; [/promo]