Grzegorz Krychowiak: Paulo Sousa dba o każdy detal. Jego otwarte podejście ułatwia dialog [ROZMOWA]
Na kilka dni przed inauguracją Euro 2020 porozmawialiśmy z Grzegorzem Krychowiakiem m.in. o etosie pracy selekcjonera Paulo Sousy, dbałości o wizerunek czy biznesach prowadzonych przez pomocnika reprezentacji Polski – salonach mody włoskiej Balamonte i żywności ekologicznej BioGol. – Kiedy reprezentuje się kraj na arenie międzynarodowej, jest to związane oczywiście z ogromną dumą, ale jednocześnie odpowiedzialnością, aby dawać swoją postawą odpowiedni przykład. Zdaję sobie sprawę z medialności, jaką cieszą się przedstawiciele kadry narodowej, dlatego chcę wykorzystywać ją w jak najlepszy sposób – mówi zawodnik Lokomotiwu Moskwa.
fot. Szymon Starnawski
Dawid Foltyniewicz: Udział w dużej imprezie to dla Pana nie pierwszyzna. Na jakie kwestie należy zwracać uwagę podczas przygotowań do turnieju?
Grzegorz Krychowiak: Trzeba przede wszystkim odpowiednio wykorzystać ten czas. Kluczowe jest zwłaszcza przygotowanie pod kątem fizycznym. W okresie przejściowym – po zakończeniu ligowych sezonów i przed mistrzostwami – należy znaleźć balans pomiędzy odpoczynkiem a efektywnymi treningami. Duża grupa piłkarzy z obecnej kadry grała na Euro 2016 i mundialu w Rosji. Ci zawodnicy mają więc duże doświadczenie i wiedzą, jak pracować, aby być odpowiednio przygotowanymi.
Silne indywidualności nie zawsze są gwarantem sukcesów w reprezentacji. Czy Pańskim zdaniem kadra na Euro 2020 jest mocniejsza niż ta, która przed trzema laty rywalizowała na mundialu w Rosji?
Użyłbym raczej określenia, że jest ona bardziej wyrównana. Zawodnicy z reprezentacji mają większe doświadczenie, grają na wyższym poziomie. Zdecydowanie większa liczba piłkarzy gra aktualnie na Zachodzie. Wydaje mi się, że pod względem indywidualności mamy teraz dużo lepszy zespół. To jednak nie daje gwarancji, że stworzymy kolektyw, a właśnie to jest kluczem do osiągnięcia sukcesu.
Wiele wskazuje na to, że największym wyzwaniem fazy grupowej będzie mecz z Hiszpanią. Byli mistrzowie świata i Europy mogą okazać się groźniejszym rywalem niż Anglia, z którą w tym roku minimalnie przegraliście?
Na dobrą sprawę są to dwie różne drużyny. Zespół Hiszpanów gra bardziej techniczny futbol. Uważam, że to bardzo wymagający rywal – nie tylko faworyt naszej grupy, ale i całego turnieju. Będziemy musieli zagrać na sto procent swoich możliwości, żeby myśleć o korzystnym wyniku w spotkaniu z Hiszpanami.
Kiedy Zbigniew Boniek opowiadał o opiniach dotyczących pracy Paulo Sousy, słyszał od swoich rozmówców: „Zibi, top”. Czy filozofia gry i sposób prowadzenia zespołu przez selekcjonera to faktycznie wspomniany top?
Tak, to trener, który dba o każdy detal i bardzo dużo rozmawia z zawodnikami. Ma swoją wizję, ale jednocześnie pozostaje otwarty na dyskusje. Jeśli nawet najlepszy szkoleniowiec z pewną myślą taktyczną obejmie prowadzenie jakiejś drużyny, a zawodnicy nie będą wypełniać jego założeń, nie dojdzie do powstania odpowiedniej chemii. Komunikacja jest zatem bardzo ważna, a otwarte podejście trenera Sousy ułatwia dialog.
Mecz towarzyski z Rosją był czwartym za kadencji Paulo Sousy i w każdym z nich zagrał Pan od pierwszej do ostatniej minuty. Odczuwa Pan, że selekcjoner darzy Pana dużym zaufaniem?
Tak faktycznie jest, choć zaznaczę, że na zaufanie trenera każdy z nas musi pracować w każdym spotkaniu. Mamy wielu kandydatów do wyjściowej jedenastki i jeden bądź dwa dobre występy nie oznaczają, że ma się spokój na kilka miesięcy. W każdym starciu trzeba zatem udowadniać, że zasługuje się na miejsce w podstawowej jedenastce i pokazywać jak najlepszą grę.
Paulo Sousa na jednej z konferencji zdradził, że gdy do Pana zadzwonił powiedział: „Krycha, chcę cię widzieć w kadrze takiego jak w Sevilli”. Czego dokładnie oczekuje od Pana selekcjoner?
Odwołując się do mojego okresu gry w Hiszpanii, trener oczekuje nieco innej gry niż mojej obecnej w Lokomotiwie. Mam być bardziej defensywnym pomocnikiem, choć w klubie gram trochę inną piłkę. Dla mnie nie stanowi to jednak żadnego problemu. Mam doświadczenie na tej pozycji i dostosuję się do założeń taktycznych selekcjonera.
Sezon 2020/21 był dla Pana dość intensywny, niemal wszystkie mecze w Lokomotiwie rozegrał Pan od początku do końca. Ten okres dał się Panu we znaki pod kątem przygotowania fizycznego przed Euro?
Po zakończeniu rozgrywek w Rosji miałem przerwę, natomiast podczas zgrupowania mogłem odpowiednio przygotować się do turnieju. Trudny covidowy okres jest już więc za mną i nie będzie miał on żadnego wpływu na moją dyspozycję fizyczną w czasie Euro. Pod tym względem nie mam żadnych obaw.
W ostatnim sezonie był Pan jednym z liderów Lokomotiwu, stanowiąc m.in. o ofensywnej sile zespołu. Zważywszy na atmosferę w klubie, kibiców czy życie w stolicy Rosji, Moskwa jest miejscem, w którym jest Pan usatysfakcjonowany na każdej płaszczyźnie?
Jestem bardzo zadowolony z pobytu w Lokomotiwie. Wygrywamy trofea, gramy w europejskich pucharach. Jest to klub, który od kilku lat puka do bram europejskiej piłki i co roku w niej występuje. To bardzo ważny impuls dla rozwoju całego klubu, z każdym sezonem stawiamy krok naprzód. W Moskwie na nic nie mogę narzekać i wszystko mi odpowiada.
Poza boiskiem jest Pan także wprawnym biznesmenem. Na początku 2020 roku w Poznaniu otwarto drugi salon mody włoskiej Balamonte. Jak wyglądał popyt na elegancką odzież w dobie pandemii?
Trzeba jasno zaznaczyć, że okres covidowy był problemem nie tylko dla nas, ale praktycznie dla wszystkich prowadzących swoją działalność. W czasach lockdownu sprzedaż – także garniturów – była siłą rzeczy mniejsza. Wszystko wraca jednak powoli do normy. Wracają również przyjęcia ślubne, a wzrost liczby klientów i zainteresowanie naszymi usługami są zauważalne. Pomimo pewnych problemów związanych z pandemią jestem zadowolony z otwarcia drugiego salonu Balamonte w Poznaniu.
Obserwując ludzi na polskich ulicach, zauważa Pan, że z każdym rokiem mieszkańcy naszego kraju przykładają coraz większą wagę do swojego ubioru?
Bez wątpienia jest to zauważalne. Niech świadczy o tym fakt, że w Polsce powstaje coraz więcej luksusowych sklepów. Polacy jeżdżą do Paryża, Londynu czy innych wielkich europejskich miast, gdzie patrzą na obecnie panujące trendy. Teraz także i w naszym kraju mają już możliwość odpowiedniego ubioru. Kiedy w 2018 roku otwieraliśmy w Warszawie nasz pierwszy salon Balamonte, doszliśmy do wniosku, że w Polsce jeszcze nie było takich miejsc. Tymczasem chęć lepszego ubioru jest w naszym społeczeństwie coraz bardziej widoczna. Ludzie lubią ubierać się i wyglądać elegancko, więc nie ma w tym nic dziwnego, że chcemy dorównać takim stolicom mody jak Paryż czy Mediolan.
Oglądając mecze Ligi Mistrzów, można zobaczyć reklamy chipsów czy słodkich napojów gazowanych. Pan natomiast inwestuje na rynku żywności ekologicznej, będąc właścicielem marki BioGol. Z czego wynika Pańska chęć zaangażowania się na tym polu?
To moje doświadczenie, codzienność. Przykładam ogromną wagę do tego, jak się odżywiam. Ma to ogromny wpływ na to, jak później prezentuję się na boisku. Innymi słowy chcę dawać przykład – zwłaszcza najmłodszym. Są oni bodaj najbardziej podatni na negatywne skutki reklam wspomnianych przez pana produktów. Młody człowiek, widząc piłkarzy reklamujących np. chipsy, może pomyśleć, że zawodnik spożywa je na co dzień, podczas gdy nie jest to prawdą. Staram się jednocześnie uczyć, że codzienność zawodowego piłkarza wcale tak nie wygląda. Chcę pokazać, że sposób odżywiania ma fundamentalną rolę w naszym rozwoju – nie tylko w przypadku osób, które wyczynowo uprawiają sport.
Znajomość języków – angielskiego, francuskiego, hiszpańskiego czy rosyjskiego – jest dla Pana pomocna w biznesowej działalności?
Uważam, że w sferze biznesowej nie do końca, ponieważ moja działalność skupia się w głównej mierze na polskim rynku. Jest natomiast jeden biznes, który znajduje się we Francji, więc oczywiście znajomość języka pomaga mi w komunikowaniu się z ludźmi czy podróżowaniu. Wydaje mi się, że kiedy ktoś przyjeżdża do innego kraju i potrafi porozumiewać się z jego mieszkańcami, jest to bardzo pozytywnie przez nich odbierane. Czuję, że w Rosji jest to mocno doceniane. Biegłość językowa jest ponadto pomocna w życiu codziennym. Łatwiej jest wówczas zaaklimatyzować się w nowym otoczeniu, w nowym zespole czy nawet w tak prozaicznych sytuacjach jak zamówienie dania w restauracji bez pomocy osób trzecich.
Jak wynika z badania firmy Pentagon Research, dotyczącego polskiego rynku sponsoringu sportowego, należy Pan do grona kilkunastu najbardziej rozpoznawalnych sportowców w kraju. Jak dużą wagę przykłada Pan do dbałości o swój wizerunek?
Kiedy reprezentuje się kraj na arenie międzynarodowej, jest to związane oczywiście z ogromną dumą, ale jednocześnie odpowiedzialnością, aby dawać swoją postawą odpowiedni przykład. Tak jak wspominałem wcześniej, również tym najmłodszym, którzy nas wspierają i obserwują. Z własnego doświadczenia wiem, jak to wygląda. Będąc młodym zawodnikiem, sam dopingowałem reprezentację Polski i śledziłem poczynania kadrowiczów. Poprzez mój styl pracy czy sposób odżywiania się chcę być więc przykładem dla innych. Zdaję sobie sprawę z medialności, jaką cieszą się przedstawiciele kadry narodowej, dlatego chcę wykorzystywać ją w jak najlepszy sposób.
Na Pańską rozpoznawalność wpływ ma także zapewne epizod w filmie „Druga połowa”, w którym Maciej Musiał okazał się dla Pana dość wymagającym klientem. Jakie wrażenia wyniósł Pan z planu filmowego i czy coś Pana na nim zaskoczyło?
Raczej zafascynowało. Dla mnie to nowe doświadczenie, którym przede wszystkim bardzo dobrze się bawiłem. Piłkarze to szczęściarze, którzy robią to, co kochają i dostają za to pieniądze. Przy udziale w filmie również sporo się uśmiałem, choć zaznaczę, że chciałem dobrze wypaść. Odpowiednio się przygotowałem, nie chciałem, aby ktoś narzekał na mój występ. Szczerze zależało mi na tym, aby widzom spodobała się moja gra. Mogę śmiało przyznać, że epizod w filmie sprawił mi dużą przyjemność.
Ostatnio z przymrużeniem oka przyznał Pan, że CV Wojciecha Szczęsnego do roli we wspomnianym filmie zostało odrzucone. Znając poszczególnych kadrowiczów, w którym z nich dostrzega Pan przebłyski talentu aktorskiego?
Będąc szczerym, trudno mi ocenić i na pewno nie jest to łatwe. Nie ma gwarancji, że piłkarz, który imponuje swoją postawą na boisku, będzie brylował również przed kamerami. Za mną natomiast krótki epizod, który bardzo mi się spodobał, więc nie widzę przeciwwskazań, abym w przyszłości zrobił coś więcej, ale na pewno kosztowałoby to o wiele więcej pracy.