Ernest Konon: Gent to dynamit, który można rozbroić
Nie mam złudzeń, że naszą drużynę czeka bardzo trudny dwumecz, ale nie zgadzam się też z opinią, że jesteśmy bez szans w starciu z Gentem – mówi były piłkarz Jagiellonii Białystok Ernest Konon.
fot. jagiellonia.pl
Już jutro Żółto-Czerwonych czeka pierwsze spotkanie z Belgami w przedostatniej rundzie kwalifikacji Ligi Europy. Konon na przełomie XX i XXI wieku grał w kilku klubach kraju z Beneluksu (m. in. Genk, Cercle Brugge, Harelbeke), a teraz często bywa w Belgii w innym charakterze.
– Grałem kilka razy przeciwko Gentowi i jest to bardzo nieprzyjemny rywal. Prezentuje szybki, oparty o znakomitą technikę, ale przy tym stanowczy futbol. W tej materii nic się nie zmieniło – opowiada popularny „Erni”. – Teraz praktycznie co trzy tygodnie jestem w Belgii, śledzę tamtejszą ligę i generalnie piłkę. Bardzo na zdrowie wyszło im postawienie na szkolenie młodzieży. Kluby mają wspaniałe akademie i to przynosi coraz lepsze efekty. Minusem jest z pewnością to, że większość drużyn jest we władaniu inwestorów zagranicznych, ale z punktu widzenia prezentowanego poziomu nie ma to większego znaczenia – dorzuca.
Belgowie dobrze czują się z przodu, gorzej z wracaniem
Konon docenia klasę ekipy z Gandawy, ale nie przekreśla szans Żółto-Czerwonych.
– Gent ma w składzie szybkich zawodników, umiejących błyskawicznie przedostać się pod bramkę rywala i stworzyć zagrożenie. Trzeba bardzo uważać w defensywie, bo to dynamity – przekonuje nasz rozmówca. – Z tym, że można je rozbroić. O ile Belgowie dobrze czują się z przodu, umieją grać z piłką i wiedzą, co z nią zrobić, to gorzej jest z wracaniem do defensywy. Po przechwycie można mocno ich skarcić. Tu bym upatrywał największą szansę Jagiellonii – dodaje.
Przykład Rio Ave potwierdził, że białostoccy piłkarze są w stanie podjąć walkę ze znacznie wyżej notowanym rywalem.
– Można było z Portugalczykami, można będzie i z Belgami. To są tacy sami piłkarze, jak w Białymstoku, tylko mający większy komfort gry. Jestem pod wrażeniem tego, jak budowana jest Jagiellonia. Miejsce, w którym w tej chwili się znajduje, nie jest przypadkowe – zaznacza Konon. – Ważne, by u siebie wywalczyć zaliczkę, bo w Belgii będzie ciężko. Gandawa żyje tym zespołem i wsparcie z trybun będzie ogromne – kończy.
Najważniejsze, by w rewanżu było czego bronić
Czwartkowe spotkanie w Białymstoku rozpocznie się o godz. 19.20. Wiele wskazuje na to, że przy Słonecznej padnie rekord frekwencji tego sezonu (13 725 widzów na meczu z Rio Ave). Ci, którzy nie będą wspierać Jagi z trybun, mogą zobaczyć transmisję w Polsacie Sport. Spotkanie skomentują Mateusz Borek i były trener Jagi Tomasz Hajto, a ekspertem telewizyjnym będzie były piłkarz białostockiego klubu – Dariusz Czykier.
– Wiadomo, że wielu woli grać pierwszy mecz na wyjeździe, ale zaczynanie u siebie też ma swoje dobre strony. Jeśli się uda wywalczyć minimalną zaliczkę, tak jak było z Rio Ave, czy nawet zremisować bezbramkowo, to w rewanżu w gorszej sytuacji jest rywal. Dlatego Jagiellonia musi zagrać odważnie, ale i rozważnie – zaznacza Czykier.
Problemem może być to, że Jaga gra od początku sezonu co kilka dni i jej piłkarze mogą czuć się zmęczeni.
– Nie przesadzałbym z tym. Jest duża rotacja w składzie i chyba tylko Marian Kelemen, Ivan Runje i Taras Romaczuk grają cały czas. To początek rozgrywek i nie powinno być kłopotów z regeneracją sił. Nie jesteśmy faworytem, ale uważam, że możemy wyeliminować kolejnego wyżej notowanego rywala – kończy Czykier.
Otwarcie nowej siedziby Jagiellonii Białystok
[xlink]5eb5f3b0-4c2d-0499-97b8-9e45edb767ec,dc136dd3-5afa-1a61-d2a4-2e9b340e370d[/xlink]