menu

Michał Kucharczyk: Nogi chcą, ale głowa nie nadąża

18 sierpnia 2017, 09:14 | Tomasz Biliński

W pierwszym meczu czwartej rundy eliminacji Ligi Europy Legia Warszawa zremisowała z Sheriffem Tyraspol 1:1. Decydującym o awansie do fazy grupowej rozgrywek będzie rewanż w Mołdawii w czwartek 24 sierpnia. - Mam nadzieję, że nie powtórzy się historia z rywalizacji z Astaną. Naszym celem minimum jest gra w fazie grupowej Ligi Europy - podkreślił Michał Kucharczyk, który dodał, że jednym z głównych problemów mistrzów Polski są zbyt krótkie urlopy przy bardzo napiętym terminarzu.

Legia Warszawa zremisowała w pierwszym meczu z Sheriffem Tyraspol 1:1. Rewanż w czwartek 24 sierpnia.
fot. fot. szymon starnawski / polska press
Legia Warszawa zremisowała w pierwszym meczu z Sheriffem Tyraspol 1:1. Rewanż w czwartek 24 sierpnia.
fot. fot. szymon starnawski / polska press
Legia Warszawa zremisowała w pierwszym meczu z Sheriffem Tyraspol 1:1. Rewanż w czwartek 24 sierpnia.
fot. fot. szymon starnawski / polska press
Legia Warszawa zremisowała w pierwszym meczu z Sheriffem Tyraspol 1:1. Rewanż w czwartek 24 sierpnia.
fot. fot. szymon starnawski / polska press
Legia Warszawa zremisowała w pierwszym meczu z Sheriffem Tyraspol 1:1. Rewanż w czwartek 24 sierpnia.
fot. fot. szymon starnawski / polska press
Legia Warszawa zremisowała w pierwszym meczu z Sheriffem Tyraspol 1:1. Rewanż w czwartek 24 sierpnia.
fot. Bartek Syta / Polska Press
1 / 6

Po odpadnięciu z kwalifikacji do Ligi Mistrzów mówiliście, że kluczową dla rywalizacji była bramka stracona w końcówce pierwszego meczu z Astaną. Drużyna Sheriffa też strzeliła gola pod koniec gry...
Mam nadzieję, że historia się nie powtórzy. Naszym celem minimum jest gra w fazie grupowej Ligi Europy. Będzie trudno, musimy przygotować się na kontrataki rywala, bo ma dobry wynik i wiadomo, że to my w rewanżu musimy atakować. Tym bardziej, że na grze z kontry opiera się jego gra. W czwartkowym spotkaniu przeciwnik nie zagroził nam w inny sposób. Gola strzelił po naszym błędzie przy stałym fragmencie gry.

Rozpoczął Pan mecz na ławce, ale szybko wszedł na boisko już w 24. min, bo kontuzji doznał Gulhermei.
Szkoda, bo wiadomo, że to ważny gracz. Poza tym tych urazów jest za dużo. Niektórzy pomału wracają do zdrowia, inni, jak Miro Radović i Kuba Czerwińśki muszą poddać się operacji. No nie jest to początek sezonu, jaki sobie wymarzyliśmy. Musimy się z tego otrząsnąć. Liga Europy jeszcze nam nie uciekła, ale kto wie, co to będzie po rewanżu. Jeśli chodzi o ten pierwszy mecz, to początek należał do nas. Stworzyliśmy więcej groźnych sytuacji. Później gra zrobiła się rwana, obie drużyny atakowały, ale trudno było którejś ją uspokoić. Choć mieliśmy przewagę, to nie przekładała się ona na stworzone sytuacje. W drugiej połowie strzeliliśmy gola, ale też straciliśmy, i to po stałym fragmencie gry, co jest niedopuszczalne. Ta bramka nieco krzyżuje nam plany, by awansować do Ligi Europy. Ale czekamy na rewanż. Choć nie zapominamy, że w niedzielę gramy z Wisłą Płock. W ekstraklasie też musimy wygrywać, bo za dużo punktów już straciliśmy. Tym bardziej, że przecież nie są już dzielone po 30. kolejce.

Przy bramce Kaspra Hamalainena Pan też brał udział w akcji. Pan, zamiast strzelać, przeskoczył nad piłką.
Miałem zamiar ją kopnąć, ale kątem oka zobaczyłem, że Kasper jest na lepszej pozycji. Dobrze, że nad tą piłką przeskoczyłem, bo kto wie, co by się stało, jakbym uderzył ją lewą nogą...

Na początku spotkania, gdy stosowaliście pressing już na połowie rywala, miał on problem ze skonstruowaniem akcji. To może być plan na rewanż?
Zależy, co przygotują trenerzy. Musimy zacząć wykonywać to, co nam mówią. Na razie to nam trochę nie wychodzi. Sztab nakreśla nam jedno, my robimy drugie. Trudno znaleźć wspólny punkt, żebyśmy w końcu zaczęli grać, jak przystało na Legię. Na pewno jesteśmy zespołem ze zbyt dużym doświadczeniem w europejskich pucharach, żeby tracić bramki w tak głupi sposób, jak w czwartek.

Po spotkaniu z Sheriffem kibice was wygwizdali.
Nie chcę tego komentować. Fani dopingują nas w każdym meczu, wymagają od nas wyniku, robią kolejne fantastyczne oprawy, tak jak przed tym starciem. Musimy dostosować się do ich poziomu kibicowania. Jeśli to zrobimy, na koniec sezonu będziemy świętować sukcesy.

W ciągu 40 dni rozegraliście już 12 meczów.
Nie chcę tłumaczyć się krótkimi urlopami. Ale faktem jest, że my, legioniści, gramy 50-60 meczów w sezonie, a przerwy między jednym a drugim sezonem mamy 13 dni przerwy. Na dodatek ja przez kontuzję urlopu praktycznie nie miałem. W przerwie przechodziłem rehabilitację po kontuzji. O ile fizycznie przez ten czas można odpocząć, to dla psychiki jest za mało. Później organizm chce, a głowa nie może wszystkiego udźwignąć. Rok temu było podobnie, gdy start sezonu też mieliśmy kiepski. Spójrzmy natomiast na grę po przerwie zimowej, która jest dłuższa. Nie mamy problemu z dobrą grą od początku rundy rewanżowej. Tutaj leży problem.

notował Tomasz Biliński

Obserwuj autora artykułu na Twitterze


Polecamy