menu

Liga Europy znowu dla Sevilli! Co za metamorfoza po przerwie, 3 gole w 24 minuty! [ZDJĘCIA]

18 maja 2016, 22:36 | Piotr Bernaciak

Trzeci raz z rzędu Ligę Europy zdobyła Sevilla! Chociaż drużyna z Grzegorzem Krychowiakiem w składzie przegrywała do przerwy z Liverpoolem 0:1, to w drugiej połowie zagrała koncertowo. Wyrównała już po 18 sekundach gry, a wynik na 3:1 ustaliła w 70 minucie!

Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla - Liverpool 3:1
fot. Jean-Christophe Bott
Sevilla trzeci raz z rzędu z pucharem Ligi Europy
fot. Laurent Gillieron
1 / 27

[galeria]Powodów aby obejrzeć to spotkanie było bardzo wiele. Historia finałów Ligi Europy, a wcześniej Pucharu UEFA, z udziałem tych zespołów jest jednoznaczna - gdy tylko do finału tych rozgrywek docierali zawodnicy Liverpoolu lub Sevilli, za każdym razem to oni ostatecznie wracali z tarczą, a mówiąc dokładnie - z pucharem. Ostatnim triumfem umownych gospodarzy tego meczu, czyli piłkarzy Liverpoolu, było starcie z Deportivo Alaves w 2001 roku, a istny thriller zakończył się wynikiem 5:4 dla The Reds po heroicznym boju i złotym golu, który okazał się być... samobójczym trafieniem jednego z zawodników Alaves. By przypomnieć sobie ostatni triumf Sevilli, nie trzeba sięgać pamięcią zbyt daleko, bo ledwie do zeszłego roku. Na Stadionie Narodowym w Warszawie Hiszpanie pokonali ukraińskie Dnipro Dniepropietrowsk 3:1, choć przegrywali 0:1. Gola wyrównującego zdobył wtedy Grzegorz Krychowiak, dwie bramki zdobył grający dziś w Milanie Carlos Bacca.

Do meczu obie drużyny przystąpiły w swoich najmocniejszych zestawieniach, w ekipie The Reds oczywiście błyszczeć od pierwszych minut mieli między innymi Daniel Sturridge, Roberto Firmino, Philippe Coutinho i Adam Lallana, dostępu do bramki bronić mieli tradycyjnie Kolo Toure i Dejan Lovren, w środku pola natomiast trener Jurgen Klopp ustawił będącego w ostatnim czasie w świetnej formie Jamesa Milnera i Emre Cana. Unai Emery swoją jedenastkę złożył między innymi z osamotnionego na szpicy Kevina Gameiro, którego wspomagać mieli Ever Banega, Vitolo i Coke. Linię obrony wspomagać mieli Grzegorz Krychowiak i Steven N'Zonzi, a aktywnymi wahadłowymi byli Mariano i Escudero. Co ciekawe, na ławce Anglików znaleźli się Divock Origi i Jordan Henderson, którzy mieli być kontuzjowani do końca sezonu.

Pierwsze minuty stały pod znakiem nieco szarpanej gry obu ekip. Badanie się wzajemnie przez Liverpool i Sevillę trwało pierwsze dziesięć minut, po których nieco agresywnie na połowie Hiszpanów zaczęli grać piłkarze Jurgena Kloppa. Pierwsza groźna akcja padła właśnie po ich akcji, a konkretnie po dośrodkowaniu z prawego skrzydła Nathaniela Clyne'a, w ostatniej chwili piłkę z własnej szesnastki przewrotką wybił Daniel Carrico. Wydawało się, że mimo że to The Reds mieli nieco więcej z gry, to jednak piłkarze z Andaluzji mieli wszystko pod kontrolą. W środku pola pewność dawał duet Krychowiak - N'Zonzi, z czasem jednak to właśnie piłkarze z miasta Beatlesów zaczęli dochodzić do coraz groźniejszych sytuacji. Mimo to w 31. minucie meczu Kevin Gameiro nieznacznie pomylił się, uderzając z przewrotki w polu karnym - piłka przeleciała mniej więcej pół metra od słupka.

Pierwszy gol padł już kilkadziesiąt sekund później, bo w 35. minucie. Po zamieszaniu na połowie Sevilli Daniel Sturridge odnalazł się z piłką na skraju pola karnego, po czym uderzył z fałsza w kierunku dalszego słupka. David Soria nie miał przy tym pięknym strzale nic do powiedzenia, nie zdołał przeciąż paraboli lotu i to Liverpool prowadził 1:0. Asystę zaliczył Philippe Coutinho, który przytomnie odnalazł w narożniku szesnastki swojego kolegę. Anglicy wcale nie zamierzali na tym poprzestać i przed końcem pierwszej połowy chcieli uzyskać jak najlepszy wynik. Do siatki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego do siatki trafił Dejan Lovren, ale sędzia uznał, że na pozycji spalonej znajdował się Daniel Sturridge. Ponadto należał im się jeszcze co najmniej jeden rzut karny, kontrowersyjne kontakty z piłką zaliczali Adil Rami i Grzegorz Krychowiak. Ekipa Polaka miała szczęście, że do przerwy przegrywała tylko jednym golem.

Przeczytaj także:


Bijatyka kibiców Liverpoolu i Sevilli przed finałem Ligi Europy [ZDJĘCIA, WIDEO]
Radość Sevilli, smutek Liverpoolu i Kloppa. Finał Ligi Europy na zdjęciach [GALERIA]

Nie wiemy, co w szatni swoim piłkarzom powiedział Unai Emery, ale musiały to być niezwykle motywujące słowa, bowiem już kilkanaście sekund po gwizdku sędziego wznawiającym finał do siatki trafił Kevin Gameiro. Po efektownym rajdzie Mariano prawemu obrońcy udało się dostarczyć piłkę w polu karnym w okolice Kevina Gameiro, który z najbliższej odległości trafił do siatki bramki strzeżonej przez Simona Mignoleta. The Reds nie bardzo wiedzieli jak zareagować na stratę gola, wyglądało to tak jakby nie byli przygotowani na stratę gola, a już na pewno nie tak szybko po powrocie do gry.

Przebieg spotkania niespodziewanie odwrócił się, to właśnie zawodnicy z Andaluzji zaczęli prowadzić grę, ku wyraźnemu zaskoczeniu swoich rywali, którzy przez dłuższy czas nie umieli odpowiedzieć dobrą grą. Zgodnie z prawami futbolu musiało się to na Anglikach zemścić, bowiem już po niecałych dwudziestu minutach drugiej połowy przegrywali 1:2. Bramkę dla Sevilli zdobył kapitan Coke, dla którego było to pierwsze trafienie w tych rozgrywkach. Doświadczony pomocnik wykorzystał niezdecydowanie obrony rywali i oddał niesygnalizowany strzał z linii pola karnego, Simon Mignolet nie był w stanie obronić piekielnie mocnego strzału.

Jeśli po golu wyrównującym Liverpool tylko powinien się nieco opamiętać, to po kolejnym trafieniu po prostu musiał się obudzić. Nic takiego jednak się nie stało, co było naprawdę zaskakujące, patrząc na ich wcześniejszą postawę. Kto by się spodziewał, że drużyna która w tak świetnym stylu zakończyła pierwszą połowę zagra tak fatalnie w drugich 45 minutach. Kilka minut później do siatki ponownie trafił Coke. Wydawało się, że przy tej akcji jeden z jego kolegów był na spalonym, ale ostatecznie przecież zagrywał do niego... Dejan Lovren. Hiszpański kapitan strzelił z ostrego kąta bardzo mocno i już drugi raz tego wieczoru pokonał bramkarza. Chyba nikt nie spodziewał się takiego przebiegu meczu po przerwie.

W ostatnich dwudziestu minutach meczu nie działo się zbyt wiele. Liverpool wciąż nie potrafił się przez dobrze zorganizowaną obronę Sevilli, a Hiszpanie ze stoickim spokojem oczekiwali końca spotkania, starając się grać z kontry, co jednak nie przyniosło więcej bramek. Sevilla wygrała mecz 3:1 i obroniła trofeum, wobec czego w następnym sezonie zamelduje się w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Liverpool mimo dobrej kampanii w Lidze Europy musi obejść się smakiem. Ciekawe spotkanie w Bazylei było świetnym podsumowaniem pasjonującego sezonu 2015/2016 w Lidze Europy.

Kontuzje wykluczyły ich z gry na Euro 2016 [GALERIA]

Najlepsze piłkarskie newsy - polub nas!


Polecamy