Zagłębie Lubin: Potrzeba wcześniejszej pobudki
Zagłębie Lubin w poniedziałkowym meczu z Wisłą Kraków wyglądało dobrze tylko w drugiej połowie. To nie wróży najlepiej przed derbami ze Śląskiem
fot. Piotr Krzyżanowski
Zagłębie tylko zremisowało z „Białą Gwiazdą”, co jednak pozwoliło lubinianom na zajęcie trzeciego miejsca w tabeli przed ostatnią kolejką pierwszej rundy spotkań. Mimo słabej gry swoich podopiecznych - zwłaszcza w pierwszych 45 minutach - trener Piotr Stokowiec zachowuje spokój przed następnymi kolejkami.
- Pierwsza połowa nie była w naszym wykonaniu najlepsza, ale też - jak wszyscy widzą - trochę rotujemy składem. Mamy za sobą sporo meczów. Takie wyniki to koszty tych rotacji, ale dokonuję ich z pełną premedytacją i liczę się z efektami. Nie da się grać całego sezonu tak wąską grupą. Dlatego nie mam do nikogo pretensji za pierwszą połowę, również do zawodników którzy zeszli w przerwie (chodzi o Krzysztofa Janusa i Filipa Jagiełłę - przyp. RYG). Z optymizmem patrzę w przyszłość - mówi trener Zagłębia.
Mimo optymistycznego nastawienia szkoleniowca „Miedziowych” o niektóre aspekty gry można mieć niemałe obawy. Według nas ostatnie dwa spotkania nie były w wykonaniu młodego Filipa Jagiełły najlepsze i nie będziemy zdziwieni, jeśli w pojedynku derbowym ze Śląskiem Wrocław nie zagra od pierwszej minuty.
19-latkowi brakowało wsparcia, miał problemy z zagospodarowaniem wolnej przestrzeni, która była dostępna zwłaszcza w pierwszej połowie. Jak się można domyślać Stokowiec bronił swojego utalentowanego pomocnika.
- Chcemy promować młodych zawodników. Kiedy on ma grać i jak ma w przyszłości zastąpić Łukasza Piątka? Jeśli nie dostanie tych minut, to nigdzie nie dojdziemy. To nie jest tak, że Filip zagrał źle. Drużyna dobrze funkcjonuje z Łukaszem i Kubickim, ale Filip potrzebuje gry i dostaje jej jak najwięcej. To przemyślany proces. Od samego siedzenia na ławce nikomu talentu nie przybędzie. Nie boję się na niego stawiać i liczę się z tym, że drużyna może gorzej funkcjonować, ale kiedyś może się na nim opierać. Nie jestem ani rozczarowany ani zdziwiony. Potrzebuje grania i będzie to wyglądało coraz lepiej - deklarował Stokowiec.
Wspomniany Kubicki wniósł dużo do gry Zaglębia, ale jeszcze ważniejsza była rola Filipa Starzyńskiego. Reprezentant Polski kilkoma zagraniami pokazał, że wraca do optymalnej dyspozycji i w derbach ze Śląskiem może być kluczowym zawodnikiem ekipy Piotra Stokowca.
ZOBACZ TAKŻE: #WszyscyNaDerby! Bilety na mecz Śląsk - Zagłębie w sprzedaży
Wiadomo, że w tak zaciętych rywalizacjach kości trzeszczą, a trup może ścielić się gęsto. W niedzielę we Wrocławiu spotkają się dwie drużyny, które stać na zaskoczenie rywali, ale szkoleniowiec Zagłębia zwraca uwagę na inne atrybuty swojego zespołu.
- Jesteśmy dobrze funkcjonującą maszyną, solidną drużyną i myślę że ta solidność jest naszą cechą. Poniżej pewnego poziomu nie schodzimy i trzymamy go. Jakość naszej gry i budowanie akcji mnie zadowala. Trzeba być cierpliwym i myślę, że a najbliższych meczach będzie ciekawie ze względu na spłaszczoną tabelę. Skupiamy się na tym, żeby dobrze grać, odpowiednio się organizować i mieć jak najwięcej ogranych zawodników - ujawnił Stokowiec.
Derby coraz bliżej, a o takie spotkania najlepiej zapytać wychowanków klubu. W bardzo dobrej formie jest ostatnio Arkadiusz Woźniak. Dwa poprzednie spotkania zagrał w roli napastnika, ale w niedzielę trener może go ustawić na prawym skrzydle. Za cztery żółte kartki zawieszony jest Krzysztof Janus, a nominalnym zmiennikiem „Janisa” jest właśnie „Wąski”. Woźniak podkreślał, że styl Zagłębia musi się zmienić.
- Nie może być tak, że dopiero bramka nas budzi. Musimy to wyeliminować i od początku narzucać swoje tempo i styl gry. Taka jest nasza drużyna, że trzeba rywalizować. Na każdej pozycji mamy dwóch-trzech zawodników, którzy wskoczą do pierwszego składu i nie będzie różnicy. Na pewno cieszy to, że jestem w formie, ale oddałbym bramkę za zwycięstwo. Derby trzeba zagrać dla kibiców, ale też dla siebie, bo punkty są nam bardzo potrzebne - zakończył uniwersalny zawodnik Zagłębia.