Liga Europy. Trzy mecze, dla których warto śledzić LE w czwartkowy wieczór
Wczorajszy mecz Legii z Borussią Dortmund był ostatnim polskim akcentem w europejskich pucharach w pierwszej kolejce. W Lidze Europy przedstawiciela nie mamy. Są jednak co najmniej trzy mecze, które przyciągną czwartkowego wieczoru uwagę kibiców. Hit na miarę rozgrywek odbędzie się w Rotterdamie, a swój strzelecki rekord spróbuje wyśrubować Łukasz Teodorczyk.
fot. Martin Rickett
Manchester United pisze nową kartę w swojej historii, w końcu to pierwszy występ klubu z Old Trafford w fazie grupowej Ligi Europy (wcześniej Puchar UEFA). O tym, jakie podejście do rozgrywek ma Jose Mourinho świadczy fakt, że Portugalczyk nie zabrał ze sobą do Rotterdamu Wayne'a Rooneya, Luke'a Shawa i Antonio Valencii. Cała trójka w pierwszych czterech kolejkach Premier League opuściła raptem 11 minut. - Zdaje sobie sprawę, że Liga Europy nie jest marzeniem wielkich piłkarzy. Moim zadaniem jest znaleźć motywację, by moi zawodnicy wygrali te rozgrywki – mówi portugalski menedżer.
"Czerwone Diabły" ligowy sezon zaczęły nie najgorzej, widełki powinęły się tylko w ostatniej kolejce - w przegranych 1:2 derbach Manchesteru. Zupełnie inaczej sezon zaczęła ekipa Feyenoordu. Piłkarze Giovanniego van Bronckhorsta weszli w sezon suchą stopą, z łatwością pokonują każdą przeszkodę. Po pięciu kolejkach Eredivisie z dorobkiem kompletu punktów znajdują się na samym szczycie tabeli. Duże wrażenie robi również bilans bramkowy – 15 goli strzelonych i zaledwie 2 stracone. – To, że
Manchester United gra w tym roku tylko w Lidze Europy nie oznacza, że nie jest to wielki klub. Na pewno to będzie dla nas ciężki mecz, bo oni nie odpuszczą. Nie istotne kto zagra w MU w pierwszym składzie. To będą gracze, którzy sami mogą przesądzić o losach spotkania. My musimy postawić się zespołowo – mówi trener Feyenoordu.
Potyczki MU i Feyenoordu pamiętają jeszcze kibice Andy'ego Cole'a. Ostatni raz obie ekipy spotkały się w sezonie 1997/98 w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Wtedy United wygrali dwukrotnie, 2:1 na Old Trafford i 3:1 na De Kuip. Anglicy rok temu również zaczynały przygodę w Europie od holenderskiej ziemi - od pechowej porażki 1:2 w Eindhoven z PSV.
Wojciech Szczęsny jedzie do Pilzna. AS Roma zagra z Victorią Pilzno pierwszy raz w historii, a ostatni raz na czeskiej ziemi grała w sezonie 1995/96, odpadając w ćwierćfinale Pucharu UEFA ze Slavią Praga. Po porażce 0-2 w Czechach, Włosi wygrali u siebie na Stadio Olimpico, ale dopiero po dogrywce, 3-1, co awansu Romie nie dało. W tamtych spotkaniach grał Francesco Totti, piłkarz, który już jest żywą legendą klubu i być może dziś pojawi się na boisku.
Niepewny swojego występu jest właśnie Szczęsny. Polak ostatnio nie ma w Serie A dobrych notowań, a to jego słaby występ z Porto w 4. rundzie eliminacji Ligi Mistrzów sprawił, że Roma musi wziąć historyczny udział w fazie grupowej Ligi Europy. Przeciętny występ Romy w lidze z Sampdorią, gdzie puścił dwa gole, to wina Szczęsnego – tak sugerują media we Włoszech.
Za to pewny gry w podstawowym składzie jest napastnik Anderlechtu Bruksela Łukasz Teodorczyk. Nikt na Constant van der Stock Stadium nie miał takiego wejścia jak polski napastnik od stu lat. Dziennik "La Derniere Heure" poinformował, że Teodorczyk golem w meczu RSC Charleroi poprawił rekord Holendra Ruuda Geelsa, który w 1978 roku po przejściu do Anderlechtu z Ajaksu Amsterdam zdobywał co najmniej jedną bramkę w pierwszych pięciu spotkaniach, w których grał od początku. „Teo” zrobił to w sześciu spotkaniach. Polak trafił do Belgii na zasadzie wypożyczenia z Dynama Kijów. Dzisiejszy mecz z azerską FK Galabą będzie szansą na kolejne trafienia.