Legia wciąż w grze o awans. Holendrzy czują się obrabowani
Po czwartkowym meczu Legii z Ajaksem (0:0) media w Holandii piszą głównie o nieuznanej bramce Davy'ego Klaasena. Za tydzień w Amsterdamie nie zagra Miroslav Radović. Pomocnik będzie pauzował za kartki.
fot. brak
To dopiero pierwsze 90 minut dwumeczu. Obie drużyny miały swoje sytuacje. Przed meczem powiedziałem, że chcemy wygrać. A jeśli nie, to zremisować 0:0. Udało się, to najlepszy z możliwych remisów. Mieliśmy wiele dobrych momentów. Z każdym dniem nasza gra będzie lepsza - podkreślał po meczu trener Legii Jacek Magiera.
„Magik” jest zadowolony z tego, jak jego zawodnicy zrealizowali założenia taktyczne. - Plan był taki, by przez pierwsze kilkanaście minut skutecznie grać w defensywie. Musieliśmy być cierpliwi. Chcieliśmy też na ostatnie minuty wprowadzić świeżych zawodników, Michała Kucharczyka i Guilherme. Obaj dali dobre zmiany. Gui na zgrupowaniach w Hiszpanii nie trenował na sto procent, ale jest już gotowy do gry. W dobrej formie jest też Vako Kazaiszwili - dodał.
Po meczu najwięcej mówiło się o postawie… sędziego, Davida Fernándeza Borbalána. W ósmej minucie Hiszpan nie uznał gola Davy’ego Klaasena. Pomocnik Ajaksu mocno uderzył zza pola karnego, Arkadiusz Malarz złapał piłkę, ale po interwencji leżał z nią już w bramce. Powtórki potwierdziły, że futbolówka przekroczyła linię całym obwodem. Ani arbiter główny, ani bramkowy, który widział akcję z bliska, nie zareagował.
Spotkało się to z dużą krytyką holenderskich mediów. „Okradziony Ajax czeka w rewanżu trudne zadanie” - przewidują dziennikarze „De Telegraaph”. Wątpliwości co do decyzji nie ma też portal ad.nl. „Arbiter zabrał Ajaksowi wygraną w Warszawie” - czytamy. „Ajax został obrabowany. Najważniejsze wydarzenie meczu to niesłusznie nieuznana bramka Klaasena” - dodaje „Voetbal International”.
- Z mojej pozycji nie widziałem tej sytuacji. Na powtórkach można było jednak zauważyć, że piłka wyraźnie przekroczyła linię. Bramka powinna zostać uznana - podkreślał trener Ajaksu Peter Bosz. Rozgoryczenia nie krył też Klaasen. - Byliśmy lepsi od Legii, zasłużyliśmy na zwycięstwo. Moja bramka powinna zostać uznana. Jeśli nie wprowadzimy powtórek wideo, takie sytuacje będą się nadal zdarzać - ostrzegał Holender.
Media i piłkarze z Niderlandów mniej mówią o sytuacji, do którego doszło 20 minut przed końcem meczu. Na 20. metrze Kenny Tete „wyciął” wychodzącego na czystą pozycję Tomasza Jodłowca (obok niego biegł jeszcze niepilnowany Radović). Zamiast czerwonej kartki za faul taktyczny Holender zobaczył tylko żółtą. Drugą dostał dopiero kilkanaście minut później za faul na Guilherme.
Poważnego osłabienia przed rewanżem doznała z kolei Legia. W drugiej połowie czwartkowego spotkania Radović dostał trzecią żółtą kartkę w europejskich rozgrywkach i w Amsterdamie nie zagra. Podobnie jak dwa lata temu, kiedy legioniści walczyli z Ajaksem o awans do 1/8 finału LE (przegrali 0:1 i 0:3). „Rado”, który porozumiał się w sprawie transferu do Chin, tuż przed wyjazdowym meczem został wówczas odsunięty przez Henninga Berga od składu i porażkę kolegów obejrzał z trybun. Długo nie mógł się z tym pogodzić. Po powrocie do Legii jak nikt cieszył się z wylosowania Ajaksu i szansy na rewanż.
- To głupia sytuacja. Nie wiem, czy sędzia słusznie mnie ukarał. Mogę tylko przeprosić zespół, że w taki sposób wyeliminowałem się z gry. Na rewanż pojadę i będę ściskał kciuki na trybunach. Jestem pewny, że chłopaki dadzą radę. Wynik jest sprawą otwartą - zapowiada Radović. - Chłopaki obiecali mi w szatni, że jeszcze zagram w tej edycji Ligi Europy - dodaje.
- Kto zastąpi Rado? Zastanawiałem się nad tym, ale jeszcze wszystko może się zdarzyć. Przed nami przecież mecz z Ruchem. Każda strata podstawowego zawodnika to osłabienie, ale nie mamy już na to wpływu. Rozmawiałem z Miro po meczu i ma nadzieję, że jeszcze w tej edycji LE zagra. Zabierzemy go do Amsterdamu, znów zasiądzie na trybunach, jak dwa lata temu, ale przynajmniej z nami potrenuje - skomentował Magiera.
Po pierwszej połowie dwumeczu wiemy jedno - legioniści potrafią wykorzystać doświadczenie z jesiennych występów w Lidze Mistrzów. W czwartek zagrali odpowiedzialnie w obronie, nie pozwolili na wiele rywalom. W końcówce, zwłaszcza po wejściu na boisko Kucharczyka i Guilherme, mieli więcej sił i mogli rozstrzygnąć losy meczu na swoją korzyść. Nie udało się, lecz był to dopiero ich drugi mecz po przerwie zimowej (dla rywali szósty) i z każdym kolejnym powinno być tylko lepiej.
Obaj trenerzy przed rewanżem (przyszły czwartek o 19., transmisja na antenie Eurosportu) są pewni swego. - Przyjechaliśmy tu po zwycięstwo. Niestety, nie udało się. Z niecierpliwością oczekujemy na rewanż. Myślę, że wtedy wygramy - zapowiada Bosz. - Do Amsterdamu pojedziemy, by zagrać dobry mecz i awansować. Na razie najważniejszy jest dla nas jednak niedzielny mecz z Ruchem - podkreśla Magiera.