Jacek Zieliński, trener Cracovii: Tiki-takę oglądamy w środy i czwartki
Szkoleniowiec Cracovii Jacek Zieliński cieszył się ze zwycięstwa „Pasów” z Radomiakiem w Radomiu. To druga wyjazdowa wygrana jego zespołu w tym sezonie.
- Cieszymy się, to ważne zwycięstwo dla nas, bo po serii takich różnych meczów – mówi Zieliński. - Już w drugim spotkaniu jest takie konkretne przełamanie, wygrana na ciężkim terenie, bo tu naprawdę trudno się gra. I tak było we fragmentach, choć sami sobie ten mecz skomplikowaliśmy, po czerwonej kartce dla rywali i niezrozumiałej 15 – 20 minutowej „drzemce”. Później jednak odzyskaliśmy kontrolę, strzeliliśmy drugą bramkę i możemy się cieszyć.
Oczywiście przeanalizujemy sobie ten mecz, wyciągniemy wnioski, bo pewnych rzeczy musimy unikać, chcąc zdobywać punkty, ale mamy ich już 17 i mam nadzieję, że rozpoczęliśmy marsz w górę tabeli – dodawał szkoleniowiec.
Cracovia, wyszła ofensywnie ustawiona, z dwoma nominalnymi napastnikami – Benjaminem Kallmanem i Patrykiem Makuchem.
- Jakub Myszor też grał jako napastnik – mówi Zieliński. - Pomysł był taki, że zdawaliśmy sobie sprawę, że Radomiak jest bardzo groźny jeśli chodzi o formację ofensywną, natomiast w defensywie zdarza mu się niedomagać więc chcieliśmy to wykorzystać i to się udało. Ale prawda jest taka, że nasz skład wynikał trochę z tej przerwy na kadrę, bo zawodnicy wracali można powiedzieć w ostatni dzień, w dniu naszego wyjazdu do Radomia wrócił Loshaj. Dzień wcześniej Kakabadze, Kallman, dość zmęczeni Rakoczy wrócił chory i go w ogóle nie było. Czasami więc te powroty z kadry bywają nie takie fajne, jak się wydaje, ale chłopcy stanęli na wysokości zadania. Zagraliśmy trochę inaczej, ale zdało to egzamin. Kallman jest ostatnio w dobrej dyspozycji, bramka z Pogonią, gol z Czarnogórą, dający Finlandii utrzymanie w dywizji B. W Radomiu zagrał świetny mecz – pierwsza bramka to jego asysta, drugą akcję już sam skończył. Ściągając go tutaj mówiłem, że to może być strzał w „10”, że to będzie zawodnik, który może nie podbije ligi, ale będzie w niej dużo znaczył i on to zaczyna potwierdzać.
Grając z Radomiakiem zwracaliśmy uwagę na parę rzeczy, niektóre się potwierdziły, niektóre wykorzystaliśmy.
Cracovia miała mniejsze posiadanie piłki od rywala.
- W meczach, w których mieliśmy większe posiadanie piłki, akurat przegrywaliśmy, traciliśmy punkty – przypomina trener. - Do tego więc nie przywiązujemy wagi i się tym zbytnio nie ekscytujemy. W piłce chodzi o to, by strzelać bramki, kilka kontrataków wyprowadziliśmy wzorcowo, trzeba być zadowolonym z tego. Atak pozycyjny wszystkim się podoba, piękne granie tiki-taka, natomiast my na razie tiki-takę oglądamy w środy i czwartki w telewizji...