Filipiak: Nie rozdzierajmy szat
Rozmowa. - Jeśli odpadniemy, nie będzie to cios. Jednak obiecaliśmy piłkarzom duże premie, mam nadzieję, że to przemyślą - mówi JANUSZ FILIPIAK, prezes Cracovii, po przegranym 0:2 pierwszym meczu ze Szkendiją Tetowo
fot. Fot. Andrzej Banaś
- Myśli Pan, że Cracovia odrobi straty w rewanżu i awansuje do II rundy kwalifikacji Ligi Europy?
- Uważam, że wszystko jest możliwe. Proszę zwrócić uwagę, jak w Skopje było duszno. Według mnie, w 40 minucie naszych piłkarzy przytkało, stracili parę. Tak to wyglądało. Niestety, zabrakło sił.
- Jest Pan rozczarowany wynikiem?
- Przyjechaliśmy do Macedonii w ciemno. Nie było wiadomo, co nas czeka. Do 40 minuty, do momentu, w którym padła bramka, gra była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Na drugą połowę nie wyszliśmy dostatecznie skoncentrowani. Albańczycy, czyli zawodnicy Szkendiji, prowadzili grę i oni byli stroną przeważającą, a końcówka, przy ich prowadzeniu 2:0, była już trudna. Dobrą wiadomością dla mnie jest to, że na pewno nie jesteśmy gorsi piłkarsko. Z bardzo ładnej strony pokazał się Anton Karaczanakow, który wszedł na boisko. Robert Litauszki na stoperze też zagrał bardzo dobrze. Trzeba się pozbierać i zagrać rewanż. Na pewno nie mamy nosów spuszczonych na kwintę.
- Jak Pan odbiera otoczkę meczu w Skopje, zachowanie publiczności?
- Było jak było. Zostałem zadymiony papierosami, będę śmierdział przez tydzień. Ilość papierosów, jakie tu ludzie palą, jest porażająca. Nasi kibice nie dostali wody, my też, więc z tym było kiepsko.
- Był też incydent na trybunie VIP-owskiej.
- Nie, był tylko agresywny człowiek ze strony gospodarzy. Siedział blisko naszych kibiców, nie pozwalał im się cieszyć, kibicować. Ochroniarze przesadzili go w dół i wykrzykiwał stamtąd niecenzuralne słowa.
- Jak Pan ocenia szanse Cracovii przed meczem w najbliższy czwartek?
- Trzeba zagrać lepiej, bardziej agresywnie, wyciągnąć wnioski z tego meczu, będą inne warunki atmosferyczne. Na pewno będzie inaczej.
- Jest Pan, mimo wszystko, wyjątkowo spokojny.
- A dlaczego mam być niespokojny? Trzeba szukać pozytywów. To jest dwumecz, na razie jest 0:2. Warunki są wakacyjne, tak się gra na południu Europy. W tak ciężkim powietrzu trudno jest oddychać. Mam nadzieję, że w Krakowie ta różnica zniknie i piłkarze zagrają na większej świeżości. Na pewno nie jesteśmy bez szans.
- Trzeba szukać pozytywów, ale przy takim wyniku nie sposób nie zapytać, co się stanie jeśli Cracovia nie awansuje do kolejnej rundy?
- Nic się nie stanie. Nie będzie to cios. Obiecaliśmy duże premie piłkarzom. Mam nadzieję, że przemyślą to, przedyskutują. Budujemy tę drużynę, atmosfera jest dobra. Siedzimy z nią w hotelu, widzimy jak jest. Miejmy nadzieję, że będzie dobrze.
- Zdradzi Pan, jakie są to premie?
- Wysokie.
- Z zawodników, którzy wzmocnili Cracovię latem, w Macedonii zagrał tylko Robert Litauszki. Nie za mało tej świeżej krwi?
- Doszedł jeszcze Mateusz Szczepaniak, który teraz nie mógł wystąpić. Wystąpił Anton Karaczanakow, który zagrał wyśmienicie. Potwierdziło się, że musi mieć rok na aklimatyzację. Zaistniał. Zobaczymy, może pokażą się pozostali piłkarze. Trener będzie wprowadzał ich do zespołu. Natomiast pracujemy cały czas nad wzmocnieniami, ale nie jest to proste. Ci zawodnicy, których chcemy, grają w Lidze Europy. Ich kluby mówią: jak odpadniemy z tych rozgrywek, to sprzedamy wam zawodników. W ciągu lata na pewno się kimś wzmocnimy.
- Czy ewentualne przejście Cracovii do kolejnej fazy będzie miało wpływ na pozyskanie kolejnych zawodników?
- My pozyskaliśmy czterech zawodników, Vestenicky został wykupiony. Na transfery wydaliśmy praktycznie milion euro. Przyszli Szczepaniak, Dimun, Litauszki. Powtarzam, w tej chwili pozyskanie nowego zawodnika nie jest łatwe, a kupowanie ich na sztukę nie ma sensu. Poza tym trener ma duże wymagania, jeśli chodzi o wpasowanie się kogoś nowego do drużyny. Proszę o chwilę cierpliwości, po jednym przegranym meczu 0:2 nie rozdzierajmy szat. Nie żądajmy wielkich decyzji.