Damian Dąbrowski: Każdy może powiedzieć, że dał z siebie maksa
Damian Dąbrowski, tak jak jego koledzy z Cracovii, był zawiedziony odpadnięciem "Pasów" z rywalizacji w eliminacjach Ligi Europy.
fot. fot. Andrzej Banaś / Gazeta Krakowska/ Dziennik Polski/ Polska Press
Szybko się skończył wasz pucharowy sen, szybciej niż pewnie myślał Pan i pańscy koledzy.
Na pewno, sami się nie postawiliśmy w komfortowej sytuacji. Szkoda, bo te mecze, oba miały podobny obraz. Staraliśmy się kontrolować grę, ale to Szkendija była bardziej konkretna. Stwarzaliśmy sobie sytuacje, ale mało z nich wynikało. Jak rywale wychodzili z kontrą, to kończyło się to bramką. Ciężko było się nam podnieść.
Fatalny był początek, wydawało się, że to Cracovia rzuci się na rywala i będzie chciała odrobić straty. A tymczasem to wy straciliście bramkę.
Musimy zbierać doświadczenie w takich spotkaniach, bo mamy je niewielkie. Sytuacja nie była najłatwiejsza, bo przegrywaliśmy 0:2 po pierwszym spotkaniu. Wychodziliśmy więc na mecz postawieni pod ścianą i za wszelką cenę chcieliśmy grać ryzykownie do przodu, a nie kończyło się to tak, jak byśmy oczekiwali. Rywale zagrali mądrze, na nasze nieszczęście, czekali na swoje sytuacje, wiedzieli, że takie się przydarzą i szkoda, że wykorzystali już pierwszą.
Myśli Pan, że doświadczenie nabyte w tym dwumeczu pomoże wam w lidze?
Na pewno, każdy z nas poczuł puchary, zobaczył jak to jest. To fajna sprawa polecieć czarterem, mieć na miejscu świetne warunki. W kolejnym sezonie też będziemy grali o te cele, bo po to się gra w piłkę, by zajmować jak najwyższe miejsca i korzystać z takich bonusów jak gra w Lidze Europy. Mamy nadzieję, że znów o to powalczymy i z małym doświadczeniem będzie nam o to łatwiej.
Po pierwszym meczu Mateusz Cetnarski powiedział, że nie jesteście jeszcze na sto procent gotowi. Czy to mogło mieć wpływ na tę rywalizację?
Mogło mieć wpływ, ale nie chciałbym na to zwalać winy. Wychodzimy na boisko i czy bylibyśmy przygotowani na 94, 95 czy 100 procent, to nie ma to znaczenia. Jak kwalifikowaliśmy się do europejskich pucharów to każdy wiedział, że będą tylko dwa tygodnie przygotowań. Daliśmy z siebie na ten moment tyle, ile mogliśmy. Zaangażowania nie wolno nam odmówić, a co do samej gry, to można się przyczepić, ale wierzymy, że z każdym meczem będziemy mocniejsi.
Może gdyby w pierwszym meczu był inny wynik, to losy meczu można byłoby jeszcze odwrócić.
Nie ma co gdybać, ciężko mówić o sytuacjach, które się nie wydarzyły. Przy stanie 1:1 rywale opadli trochę z sił i my mieliśmy inicjatywę. Na pewno rywale graliby inne spotkanie, gdyby mieli gorszy wynik. Nie ma co wdawać się w spekulacje.
Jak każdy usłyszał, że gracie z klubem z Macedonii, to pomyślał, że będzie łatwo. A przecież tacy zawodnicy jak Hasani czy Ibraimi mogliby z powodzeniem grać w naszej ekstraklasie.
Na to wygląda. Mieli dużą jakość. Przeciwko nim nie gra się łatwo. Straciliśmy pierwsi bramkę, ale myślę, że zagraliśmy agresywnie i widać było, że rywale nie mają inicjatywy. Szkoda, że w pierwszym meczu nie potrafiliśmy nic zrobić.
Bartosz Kapustka oglądał mecz z trybun. Korciło, by przywołać go na boisko?
Na pewno, ale chłopak ma ciężki sezon za sobą i musi odpocząć.
Nieco ponad tydzień został do pierwszego meczu w lidze. Pozbieracie się.
Myślę, że tak. Każdy może stanąć przed lustrem i powiedzieć, że dał z siebie maksa. Widocznie rywale byli lepsi. Teraz skupiamy się na lidze. Dla nas w większości była to pierwsza tego typu przygoda. Trzeba wyciągać wnioski, myślę, że w lidze damy sobie radę.