menu

Liga Europejska: Holendrzy najbardziej boją się polskich kibiców

28 sierpnia 2011, 23:37 | Hubert Zdankiewicz / Polska The Times

"No i wsjo, pozdrawlajem Warszawę" - smutna reakcja rosyjskiego komentatora, który relacjonował mecz Legii ze Spartakiem, po trzeciej bramce Janusza Gola robi furorę w YouTube.

Fakt, że warszawskiej drużynie udało się osiągnąć na arenie międzynarodowej największy sukces od 20 lat wprowadził kibiców w euforię. Apetyty wzrosły tak mocno, że teraz nikt nie wyobraża sobie, by udział w fazie grupowej mógłby nie skończyć się zajęciem przynajmniej drugiego miejsca, które pozwala grać dalej. Tym bardziej, że drużyny, na które trafiła ekipa Macieja Skorży (PSV Eidhoven, Hapoel Tel Awiw i Rapid Bukareszt wcale nie są poza zasięgiem).

Teoretycznie najgroźniejszym rywalem powinno być słynne PSV. - Z tym, że to już nie jest ten klub sprzed lat, kiedy systematycznie odgrywał poważną rolę w Lidze Mistrzów - tłumaczy nam Jan de Zeeuw, Holender były dyrektor reprezentacji Polski. - Mieli problemy finansowe, w lidze w zeszłym sezonie dali się wyprzedzić Ajaxowi i Twente. Teraz jednak dostali 40 mln od miasta, pod hipotekę różnych nieruchomości i z moich obliczeń wynika, że ponad 20 już wydali na pięciu nowych zawodników. Przed meczem z Legią chcą jeszcze wydać około 10 mln na napastnika Tima Matavża z Groningen. Składali już czterokrotnie ofertę, ale w końcu dopną swego. Słoweniec ma 21 lat, w zeszłym sezonie strzelił 16 goli, wcześniej 13, a w tym po czterech kolejkach już ma trzy.

De Zeeuw twierdzi, że w związku z tak dużą liczbą zawodników, którzy przyszli do PSV i od razu wskoczyli do pierwszego składu, szanse Legii się zwiększają. - Najlepsze jest to, że pierwszy mecz Legia gra właśnie z Holendrami. Nie mam wątpliwości, że czas działa na korzyść drużyny Freda Ruttena, zresztą bardzo zdolnego trenera, kiedyś w PSV asystenta Gussa Hiddinka. Na razie nie miał go zbyt wiele i to widać po tych pierwszych meczach ligowych. Wyraźny jest brak zgrania i odpowiedniej komunikacji między zawodnikami. W Holandii bardziej niż samej drużyny Skorży, boją się kibiców. Wszyscy pamiętają co działo się parę lat temu w Utrechcie. Na domiar złego kibice Den Hag, z którymi trzymają legioniści, nie znoszą tych z PSV. Oj, policja będzie musiała uważać - dodaje de Zeuuw.

Legia swój ostatni minisukces na arenie europejskiej odniosła właśnie grając przeciwko holenderskiej drużynie. Za czasów Dragomira Okuki pokonała 4:1 i 3:1 Utrecht w pierwszej rundzie rozgrywek o Puchar UEFA (w drugiej odpadła z Schalke 04).

- Dla nas zwycięstwa są ważne także na przyszłość. Zależy nam aby awansować w rankingu i dzięki temu w następnych latach być rozstawionym w eliminacjach - powiedział prezes Leszek Miklas, a trener Maciej Skorża jak zwykle się asekurował. - Razem z Rapidem i Hapoelem powalczymy o drugie miejsce.

Co ciekawe najpoważniejszym rywalem Wisły, dla której akurat awans do fazy grupowej LE, w przeciwieństwie do Legii, jest na otarcie łez, też są Holendrzy. Twente Enschede (obok nich również Fulham i Odense).
- W tym przypadku polskiej drużynie będzie znacznie trudniej. Twente to jest najbardziej efektownie grający zespół w Holandii. Zawsze do przodu, zawsze ofensywnie z dwoma napastnikami. Stracili mistrzostwo dopiero w ostatniej minucie ostatniego meczu, w zeszłym sezonie, ale według Holendrów, właśnie oni byli najlepsi. Teraz już prowadzą w lidze. Stosunek bramek 12:2. Owszem, odpadli w eliminacjach Ligi Mistrzów z Benfiką, ale tylko dlatego, że Portugalczycy zagrali wybitnie. Ich trenerem, jest moim zdaniem, najlepszy holenderski szkoleniowiec Co Adrianse. On jest takim zaprzeczeniem Oresta Lenczyka. Nie chodzi mu wyłącznie o zwycięstwa, ale przede wszystkim o styl - tłumaczy De Zeeuw.

Za zwycięstwo w grupie każdy zespół dostanie od UEFA 140 tysiecy Euro, za remis 70 tysięcy. Piłkarze Legii mają dostawać do podziału połowę tej kwoty. W Wiśle nie poinformowano o premiach. Niespodziewanie bukmacherzy wcale nie stawiają polskich zespołów na straconej pozycji. Zarówno w przypadku Wisły jak i Legii, ich zdaniem powinno zakończyć się na trzecim miejscu w grupie. Transferów nie przewidują ani jedni ani drudzy. O tym, że Legia nie ma takich zamiarów (okienko transferowe zamyka się w środę o godz. 24.00) świadczy urlop, na który udał się dyrektor sportowy Marek Jóźwiak. Gdyby Bogusław Cupiał wyłożył jeszcze dodatkowe pieniądze po rozczarowaniu jakim był brak awansu do Ligi Mistrzów, można by to śmiało uznać za sensację.

Zobacz skrót meczu Legii ze Spartakiem w Moskwie (komentarz w języku rosyjskim)