Liga angielska. Pewne zwycięstwo Manchesteru United w Swansea (ZDJĘCIA)
Mistrzowie Anglii nie mieli problemu z odniesieniem pierwszego w sezonie zwycięstwa, na boisku w Swansea. Podopieczni Davida Moyesa łatwo wypracowali dużą przewagę, a gospodarzy stać było jedynie na honorowego gola w końcówce.
Wystartowała najbardziej widowiskowa liga świata, Premier League. Pośród niespodziewanych wyników jak przegrana Arsenalu Londyn, który sam stawia sobie pierwszą przeszkodzę w walce o miano najlepszej drużyny, na główną scenę piłkarskiego amfiteatru wychodzi inny aktor. David Moyes menedżer Ev... Manchesteru United, no przecież!
50-letni trener namaszczony na swojego następcę przez niewątpliwa legendę United, Sir Aleksa Fergusona, usiadł dziś w szkolnej ławce do pierwszego poważnego egzaminu. Uff, mógł odetchnąć po 90 minutach gry. Pozostało jeszcze tylko 37 kolejek, 37 poważnych egzaminów. Jak napisany został ten pierwszy?
Manchester United wygrał w charakterystyczny dla siebie sposób. Bez zdecydowanej dominacji i skomasowanych ataków okazał się zabójczo skuteczny pod bramką przeciwnika. Solidność, równowaga i doświadczenie, to te słowa będą charakteryzowały w tym sezonie Czerwone Diabły... nadal te słowa.
Przygotowania do tego spotkania nie były jednak proste. Zespół z Old Trafford podczas letniego tournee pokonał najdłuższą drogę ze wszystkich klubów Premiership, aż 25 000 km. Dla porównania dzisiejszy rywal z Liberty Stadium, który rozgrywał swoje mecze w Holandii i na Wyspach Brytyjskich miał do pokonania niewiele ponad 700 km. Dodatkową presją były z pewnością nieudane próby ściągnięcia klasowego zawodnika (zapowiadanego przez trenera) oraz niejasna sytuacja związana z przyszłością dotychczasowej gwiazdy, Wayne Rooney'a.
Gospodarze rozpoczęli to spotkanie z wielka ochotą do gry. Charakteryzująca się dużą wymiennością pozycji i równie okazałą liczbą podań ekipa Swansea zdominowała graczy Moyes'a. Cóż, na próżno, gdyż w 34. minucie bramkę zdobył Robin van Persie, a nóż niosący cios śmiertelny głębiej włożył już dwie minuty później Danny Welbeck. Ten sam zawodnik zawinił jednak przy honorowy trafieniu rywala. Zabawa z piłką na 20. metrze od własnej bramki czy też nieumiejętność skutecznego wyprowadzenia piłki (niewłaściwe skreślić) nakazała hiszpańskiemu bramkarzowi Manchesteru wyciągnąć piłkę z siatki po raz pierwszy w tym sezonie. W drugiej połowie drugą bramkę dołożył van Persie oraz niespotykanie skuteczny Danny Welbeck, który pokazał wysokie umiejętności techniczne i niemniejszą pewność siebie.
Dla kibiców Manchesteru United przy obu bramkach zdobytych w drugiej połowie ważniejsza powinna być osoba asystująca. Wayne Rooney, który na placu gry pojawił się w okolicach 60. minuty, pokazał, że cały czas jest fenomenalnym graczem, nawet pomimo tak mizernego przygotowania przedsezonowego. Duża ruchliwość, waleczność i chęć gry do przodu charakteryzowała Anglika. Wartość napastnika wyczuwają także kibice klubu, którzy nie wygwizdali swojej gwiazdy. Wręcz przeciwnie. Gdy tylko 28-letni gracz pojawił się na rozgrzewce usłyszeć można było głośne "Rooney, Rooney, Rooney!". Przyszłość tego gracza jest na Old Trafford, chociaż... jego reakcja, a właściwie jej brak, po kolejnych bramkach nadal nakazuje dopisać kilka niekonkretnych słów w tej historii.
Manchester United zwyciężył po solidnej grze i zdobyciu czterech bramek. Nie wszystko w maszynie Szkota (lecz nie Fergusona) działa należycie, to widać. Pomimo tego kibice mogą być spokojni. United został liderem a Moyes pokazuje, że potrafi dobrze przygotować swoich graczy pomimo oskarżeniom o stosowanie prehistorycznych metod treningowych oraz poradzić sobie na początku swojej drogi z presją bycia szkoleniowcem 20-krotnego mistrza kraju.
To jednak jeszcze nie koniec emocji 1. kolejki Premier League. Już jutro powrót na Wyspy Brytyjskie Jose Mourinho, którego Chelsea podejmie Hull City, natomiast w poniedziałek hit: wydający na transfery blisko 100 milionów funtów Manchester City zagra z Newcastle United (aż dziw uwierzyć, że ten zespół z taką liczbą francuzów nie gra w Ligue 1).