Liga angielska. Jovetić poprowadził The Citizens do zwycięstwa nad Liverpoolem
Manchester City udowodnił, że zasłużył na miano najlepszej drużyny w angielskiej Premier League. W starciu pomiędzy broniącym mistrzowskiego tytułu City z będącym wicemistrzem Anglii Liverpoolem, "The Citizens" pewnie wygrali 3:1. Bohaterem spotkania był strzelec dwóch bramek - Stevan Jovetić.
W zeszłym sezonie Manchester City rzutem na taśmę wyprzedził Liverpool w walce o tytuł mistrza Anglii. "The Reds" mieli więc o czym myśleć przed meczem w Manchesterze. Zawodnicy Liverpoolu rzeczywiście musieli myśleć długo i namiętnie o tym spotkaniu, bo w początkowej fazie sprawiali wrażenie świetnie przygotowanych i zmotywowanych. Szczególnie wyróżniał się Raheem Sterling, który co rusz rozrywał zasieki obronne mistrza Anglii odważnymi wejściami prawym skrzydłem.
Choć Liverpool prezentował się całkiem dobrze i w pierwszej połowie stworzył sobie więcej sytuacji pod bramką przeciwnika, to piłkarze Manchesteru City schodzili do szatni z uśmiechem na twarzy. Stało się tak za sprawą Stevana Joveticia, a raczej z powodu błędu popełnionego przez Alberto Moreno w 41. minucie. Hiszpan mógł zażegnać niebezpieczeństwo wybiciem piłki na aut, lecz zdecydował się przyjąć piłkę we własnym polu karnym co, delikatnie mówiąc, nie wyszło mu najlepiej. Dla każdego szanującego się piłkarza Premier League grzechem byłoby nieskorzystanie z takiego prezentu i Jovetić tego grzechu nie popełnił.
Druga połowa rozpoczęła się od wymiany ciosów. Najpierw drogę do siatki odnalazł Daniel Sturridge, lecz radość kibiców Liverpoolu trwała krótko, bowiem napastnik reprezentacji Anglii znajdował się na pozycji spalonej. Chwilę później przed szansą na zdobycie gola stanął Dzeko, ale w porę interweniował Moreno. Następnie niebezpiecznie główkował Jovetić i piłka po jego uderzeniu poszybowała nad bramką. W odpowiedzi na bramkę Harta strzelał Henderson, ale skutecznie interweniował Zabaleta. Tej efektownej wymiany ciosów nie wytrzymali podopieczni trenera Brendana Rodgersa i po kolejnej akcji Liverpool po raz drugi wylądował na deskach. Dwójkowa akcja Jovetić - Nasri zakończyła się strzałem tego pierwszego i Mignolet po raz drugi musiał wyciągać piłkę z siatki.
Od tej pory mecz wydawał się być rozstrzygnięty, zwłaszcza, że Manchester miał okazję do strzelenia kolejnych bramek. Jovetić mógł i powinien po raz trzeci wpisać się na listę strzelców, lecz w znakomitej sytuacji, jaką miał w 58. minucie, zabrakło mu zimnej krwi. Potem Liverpool jakby trochę odżył i wydawało się, że gdzieś tam na dnie serca tlą się jeszcze nadzieje na korzystny wynik, jednak te nadzieje zostały brutalnie zadeptane w 69. minucie. Wówczas wprowadzony cztery minuty wcześniej Jesus Navas popisał się fantastycznym podaniem do wprowadzonego 60 sekund wcześniej Sergio Aguero i Argentyńczyk nie dał szans na udaną interwencję bramkarzowi Liverpoolu. Wynik trzy zero oznaczał tylko jedno - nokaut.
Goście podjęli jeszcze jedną próbę podniesienia się z kolan i w pewnym momencie stanęli już na jednej nodze. Akcja Sturridge'a i Lamberta zakończyła się strzałem tego ostatniego i... bramką samobójczą Pablo Zabalety. Liverpool mógł stanąć nawet na dwóch nogach, ale znajdujący się w doskonałej sytuacji Lambert z sobie tylko znanych powodów zdecydował się szukać podania zamiast strzelać na bramkę. Gdyby były piłkarz Southamptonu zachował się lepiej, końcówka byłaby szalenie emocjonująca, a tak na kilka minut przed końcem kibice mogli wychodzić ze stadionu. Może i lepiej byłoby dla nich, gdyby wyszli, bo po zakończeniu spotkania nie musieliby słuchać przeboju słynnego liverpoolskiego zespołu The Beatles "Hey Jude".