"Lewy" pokonał Szczęsnego. Borussia wygrała na Emirates z Arsenalem (ZDJĘCIA)
"Polski mecz" okazał się być polski nie tylko na papierze, a bohaterem spotkania został Robert Lewandowski, który strzelił decydującą bramkę. Po tym zwycięstwie, Borussia została liderem grupy F.
Od pierwszych minut to goście prezentowali się lepiej. Borussia dłużej utrzymywała się przy piłce, ale także grała wysokim pressingiem. To wyraźnie zaskoczyło gospodarzy, którzy nie mogli złapać swojego rytmu gry. Dortmundczycy mogli objąć prowadzenie już w 12. minucie, ale strzał Marco Reusa z dystansu okazał się odrobinę niecelny. Co nie udało się Reusowi, powiodło się Mkhitaryanowi w 16. minucie, który po podaniu Lewandowskiego popisał się precyzyjnym uderzeniem tuż przy słupku i dał swojej drużynie prowadzenie. Robert Lewandowski od pierwszych minut grał zresztą naprawdę nieźle i był wyróżniającym się piłkarzem.
Tymczasem Arsenal wydawał się nie mieć pomysłu na grę i z trudem przychodziło gospodarzom konstruowanie akcji ofensywnych. W 26. minucie z dobrej strony pokazał się Błaszczykowski, ale w ostatniej chwili uprzedził go Wilshere i niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Chwilę później to właśnie Wilshere znalazł się w dobrej sytuacji, kiedy to wykorzystał błąd Bendera, ale przytomne wyjście golkipera Borussii zapobiegło nieszczęściu. W tym fragmencie gry goście grali bardzo konsekwentnie i w pełni zasłużyli na swoje prowadzenie. Borussia lepiej operowała piłką i wytrącała z uderzenia Arsenal. Do czasu. W 38. minucie bardzo groźnie zrobiło się pod bramką gości, ale w zamieszaniu najprzytomniej zachował się jeden z obrońców, który wybił piłkę.
Chwilę później mieliśmy już jednak remis. Z prawej strony piłkę w pole karne wrzucił Sagna, błąd popełnił Subotic, który źle trafił w piłkę, a skorzystał na tym Giroud, który z najbliższej odległości mocnym strzałem wpisał się na listę strzelców. Kilka minut później arbiter zakończył pierwszą, naprawdę dobrą, połowę meczu.
Druga część spotkania mogła się rozpocząć od mocnego uderzenia gości, kiedy to Lewandowski wystawił piłkę do Grosskreutza, ale jego dośrodkowanie zostało zablokowane. Z czasem Arsenal zaczął przejmować inicjatywę na boisku, a goście ograniczyli się do konsekwentnej gry w obronie. Z dominacji gospodarzy jednak niewiele wynikało.
Tymczasem w 69. minucie kapitalnym uderzeniem z dystansu popisał się Cazorla, który huknął sprzed pola karnego, ale piłka tylko musnęła poprzeczkę. Czas płynął nieubłaganie, a na boisku obraz gry się nie zmieniał. Arsenal atakował, Borussia się broniła i ten klincz trwał przez kolejne minuty. Wydawało się, że jedynie kwestią czasu jest bramka dla gospodarzy, ale jak wiadomo, futbol nie takie przypadki już widział. Podopieczni Arsene'a Wengera "gnietli" rywali coraz bardziej i w tym pędzie niemal kompletnie zapomnieli o zabezpieczaniu dostępu do własnej bramki.
To się zemściło w 82. minucie, kiedy to po świetnie przeprowadzonej kontrze z prawej strony dośrodkowywał Grosskreutz, a zupełnie niekryty Lewandowski ładnym uderzeniem z powietrza wpisał się na listę strzelców. Wojciech Szczęsny był bez szans, a sektor kibiców Borussii kompletnie oszalał. Ostatnie minuty to desperackie próby Arsenalu, który próbował doprowadzić do wyrównania, ale próby te spełzły na niczym. Goście zagrali dziś po profesorsku i w pełni wykorzystali słabości londyńczyków. Ostatecznie Borussia wygrała w Londynie 2:1 i objęła prowadzenie w swojej grupie. Kolejne mecze zapowiadają się pasjonująco.