menu

"Lewy" po hicie Bundesligi: Nie zasłużyliśmy na porażkę. Piszczek: Wracamy do gry!

19 listopada 2016, 23:08 | Tomasz Dębek, Dortmund

- Właśnie po to gra się w piłkę: żeby deptać Bayernowi po piętach - skomentował sobotnie zwycięstwo w hitowym meczu 11. kolejki Bundesligi obrońca Borussii Dortmund Łukasz Piszczek. - Czegoś dziś zabrakło. Do pola karnego nasza gra jeszcze jakoś wyglądała, ale brakowało nam ostatniego podania. Nie stworzyliśmy sobie żadnej klarownej sytuacji - dodał Robert Lewandowski.

Lewandowski nie strzelił gola byłemu klubowi
Lewandowski nie strzelił gola byłemu klubowi
fot. Martin Meissner

W sobotnim "Der Klassiker" Borussia Dortmund pokonała na Signal Iduna Park Bayern Monachium 1:0, a jedyną bramkę spotkania zdobył Pierre-Emerick Aubameyang. Mecz zapowiadano jako pojedynek Gabończyka z Robertem Lewandowskim. Kapitan reprezentacji Polski znów jednak gola nie strzelił. To dla niego czwarty mecz z przeciwko Borussii z rzędu bez trafienia. - Ściganie się z Aubameyangiem o to, kto strzeli więcej goli nie ma dla mnie w tym momencie znaczenia. Nie interesuje mnie to, kto ma ile bramek. Jesteśmy w takiej fazie sezonu, że w ogóle o tym nie myślę. Zostało jeszcze wiele meczów - uciął "Lewy" po meczu.

- Wydaje mi się, że nie zasłużyliśmy na porażkę. Czegoś dziś zabrakło. Do pola karnego nasza gra jeszcze jakoś wyglądała, ale brakowało nam ostatniego podania, po którym moglibyśmy zdobyć bramkę. Zrobiliśmy sporo błędów w ofensywie, tak naprawdę nie mieliśmy żadnych klarownych sytuacji. Borussia zagęściła środek pola, wydawało się że łatwiej będzie nam grać skrzydłami. Jednak tego nie robiliśmy. Jedynymi okazjami były dla nas wrzutki, ale w polu karnym też ciężko było mi znaleźć wolną przestrzeń i wykorzystać jedno z dośrodkowań - skomentował Lewandowski.

- Z Borussią gramy dość często. Ale zawsze, kiedy wracam do Dortmundu, jest to dla mnie szczególny mecz. Kilka lat na tym stadionie spędziłem. Z drugiej strony, przyjechałem tu z Bayernem, żeby zdobyć trzy punkty. Niestety, nie udało się. Ponieśliśmy pierwszą porażkę w lidze. Mam nadzieję że zmobilizuje nas ona do myślenia o tym, co zrobić, by grać lepiej. A przeciwnik nawet nie pomyślał o tym, że może udać mu się z nami wygrać - dodał były piłkarz BVB.

Porażka Lewandowskiego to radość Łukasza Piszczka. - Kluczowe były determinacja i koncentracja. Myślę, że bardzo dobrze radziliśmy sobie w pierwszej połowie. W drugiej były trudne momenty, ale sobie z nimi poradziliśmy. Aubameyang mógł strzelić gola na 2:0 i oszczędzić wszystkim emocji. Ale 1:0 też smakuje wyśmienicie. Udało się nam wyjść z kłopotów obronną ręką. Pierwszy raz od siedmiu meczów wygraliśmy z Bayernem. Bardzo się z tego cieszymy. Włączamy się do walki o najwyższe cele - podkreślił 53-krotny reprezentant Polski.

Dzięki zwycięstwu Borussia awansowała na trzecie miejsce w tabeli ze stratą trzech punków do Bawarczyków. - Nie myślałem o tym, że w przypadku porażki będziemy tracić do Bayernu dziewięć punktów. Chciałem po prostu wyjść na mecz i zagrać jak najlepsze zawody. Udało się wygrać, z sześciu punktów straty do Bayernu zrobiły się trzy. Fajnie. Po to gra się w piłkę, żeby deptać Bayernowi po piętach - uśmiechał się Piszczek.

Potknięcie obrońców tytułu wykorzystał RB Lipsk, który został sensacyjnym liderem Bundesligi. Po 11. kolejkach ma 27 punktów, o trzy więcej od Bayernu. - Na razie Lipsk jest pierwszy. To ciekawa drużyna, ale wydaje mi się, że prędzej czy później złapie zadyszkę. Zobaczymy, jak się po niej podniosą - zaznaczył Lewandowski. - Lipsk na pozycji lidera Bundesligi to niespodzianka. Od czasów Kaiserslautern nie było takiego przypadku. No, Hoffenheim chyba się jeszcze to zdarzyło. To zaskakujące, ale myślę że w rundzie rewanżowej będą mieli trochę trudniej - wtórował mu Piszczek.

Wielu kibiców zmartwiła sytuacja z początku spotkania, po której Lewandowski miał problemy z bieganiem. Napastnik po meczu czuł się jednak dobrze. - W 14. minucie chyba skręciłem kostkę. Niedługo później dostałem dobrą piłkę, mogła być z tego fajna sytuacja. Gdybym był zdrowy, szedłbym pewnie do końca. Ale ból był tak duży, że szukałem podania. Później udało mi się to rozbiegać, chociaż dyskomfort towarzyszył mi już do końca spotkania. Pewnie jutro okaże się, jak poważny to uraz. Ale mam nadzieję, że to nic poważnego. Następny mecz gramy w środę, w Lidze Mistrzów z Rostowem. Liczę na to, że będę mógł w nim zagrać - zapowiedział.


Polecamy