Lewandowski w cieniu Piszczka i... atmosfery na meczu Borussia - Bayern
Dziesiątki tysięcy kibiców w barwach obu klubów, gigantyczne korki i atmosfera wielkiego piłkarskiego święta - tak wygląda „Der Klassiker”, czyli mecz Borussii Dortmund z Bayernem Monachium. Nie inaczej było w ostatnią sobotę.
fot. Martin Meissner
Od samego rana fani obu drużyn opanowali miasto. Żółto-czarne i czerwono-białe barwy były widoczne na każdym kroku. Fani w nie ubrani podróżowali zwykle indywidualnie lub w małych grupkach, a im bliżej stadionu, tym bardziej gęste stawało się kolorowe morze, które tworzyli. Już na dwie godziny przed meczem droga na stadion była kompletnie zakorkowana, a tysiące kibiców - na trybunach zasiadło dokładnie 81 360 osób - oblegało już Signal Iduna Park.
Zdecydowaną większość z nich piłka łączy, a nie dzieli. Widząc kamerę, pod stadioniem podbiega do nas chłopak w koszulce Bayernu i pokazuje klubowy herb do obiektywu. Kolega, z którym przyszedł na mecz, rozpina kurtkę, pod którą ma koszulkę Borussii. - Nie zwracaj na niego uwagi, on nie ma pojęcia o piłce - rzuca. Na sektorach gospodarzy często widać zresztą czerwone kropki, czyli pojedynczych fanów Bayernu. Najbardziej agresywnymi reakcjami na nich są żartobliwe uwagi na temat formy ich piłkarzy.
A o tej statystyczny Niemiec w sobotę wiedział wszystko. Telewizje, nie tylko sportowe, od rana zajmowały się głównie wieczornym spotkaniem. Najczęściej zadawane pytanie brzmiało oczywiście: „Lewandowski czy Aubameyang?” Eksperci byli podzieleni, kibice z odpowiedzią nie wahali się nawet przez chwilę, w ciemno stawiając na „swojego” napastnika. - To wspaniały piłkarz, zrobił wiele dla naszego klubu. Życzę mu jak najlepiej. Ale nie w tym meczu” - mówi nam Felix, student z Dortmundu.
Kibice bawarskiego klubu, którzy przed meczem daliby sobie uciąć rękę za Lewandowskiego... teraz by nie mieli ręki. Aubameyang już po 11. minutach gry dał Borussii prowadzenie po składnej akcji i asyście syna marnotrawnego Dortmundu, Mario Götzego (założył przy niej „siatkę” Matsowi Hummelsowi, który latem zmienił barwy BVB na Bayern). Stadion eksplodował z radości, a reprezentant Gabonu mógł cieszyć się z 12. bramki w 10. ligowym występie w tym sezonie („Lewy” ma ich siedem).
Po bramce Borussia się cofnęła, a większe pole do popisu miał Bayern. Bawarczycy prowadzili grę, częściej byli w posiadaniu piłki, więcej strzelali, ale kompletnie nic z tego nie wynikało. Trzech stoperów wystawionych przez Thomasa Tuchela, do tego asekurujący ich Łukasz Piszczek i Marcel Schmelzer oraz zawodnicy drugiej linii sprawili obrońcom tytułu wiele problemów, zwłaszcza w pierwszej połowie.
Po przerwie Bayern zaatakował odważniej, blisko szczęścia był Xabi Alonso, który trafił w poprzeczkę już w pierwszych minutach drugiej części gry. Niedługo później Hiszpan wypracował idealną okazję... Aubameyangowi, który nie wykorzystał jednak sytuacji sam na sam z Manuelem Neuerem. Mimo rozpaczliwych ataków, Bayern nie zdołał już wyrównać.
- „Auba” mógł nam oszczędzić emocji. Ale 1:0 też smakuje wyśmienicie. Właśnie po to gra się w piłkę. Żeby deptać Bayernowi po piętach - uśmiechał się po meczu Piszczek. - Zadecydowały determinacja i koncentracja. Myślę, że bardzo dobrze radziliśmy sobie w pierwszej połowie. W drugiej były trudne momenty, ale sobie z nimi poradziliśmy - dodał Piszczek, którego Borussia ma do Bayernu już tylko trzy punkty straty w tabeli.
Prawy obrońca reprezentacji Polski znów zaimponował dobrą formą. „Bild” ocenił go na „3” (1 - klasa światowa, 6 - występ poniżej krytyki), podobnie jak sześciu innych graczy BVB. Gorzej poszło Lewandowskiemu, który był doskonale pilnowany przez trzech stoperów, zwłaszcza Sokratisa Papastatopulosa. Polak walczył też z bólem po urazie kostki odniesionym już na początku meczu. Wytrzymał do końca, ale pod bramką byłego klubu wiele nie zdziałał. To już jego czwarty mecz z Borussią z rzędu bez strzelonego gola. „Bild” uznał go za jednego z najsłabszych aktorów spotkania, przyznając notę „5” (taką samą jak Thomas Müller i Alonso).
„Lewego” okrzyknięto jednym ze słabszych punktów spotkania, na drugim biegunie znaleźli się kibice obu klubów. Przyczynili się do widowiska, które polscy telewidzowie mogli oglądać na antenie Eurosportu. Przez cały mecz trwała wojna o to, kto będzie głośniejszy. Fani Bayernu walczyli dzielnie, ale nie mieli dużych szans z przeważającymi siłami gardeł kibiców Borussii. Cisza zapanowała na stadionie tylko na chwilę. Przed meczem uczczono w ten sposób Alfreda „Akiego” Schmidta, legendarnego zawodnika Borussii z lat 50. i 60., zdobywcy dwóch mistrzostw Niemiec i Pucharu Zdobywców Pucharów. Ultrasi BVB zaprezentowali też sektorówkę z wizerunkiem piłkarza i trenera, który zmarł w wieku 81 lat.
- Atmosfera była kapitalna. Dokładnie taka, jakiej się spodziewaliśmy. Mecze Borussii z Bayernem słyną z tego, co dzieje się na trybunach. Dlatego przylecieliśmy specjalnie na to spotkanie. Już w okolicach stadionu dało się wyczuć, że to coś niezwykłego. Hałas był niesamowity, nie słyszeliśmy, co do siebie mówimy. Mieliśmy miejsca tuż przy sektorze Bayernu, obserwowaliśmy jak kibice obu drużyn przez cały mecz starali się przekrzyczeć. Coś pięknego - mówią Michael i Joe, którzy przylecieli na niemiecki klasyk z Londynu.
- We wtorek Borussia gra w Lidze Mistrzów z Legią, ale nie zostaniemy na ten mecz. Musimy wracać do szkoły (śmiech). Słyszeliśmy o kibicach Legii. Są znani z wielkiej pasji. Z każdego meczu potrafią zrobić wielkie widowisko - dodają.