Lenczyk po finale PP: To był mecz dwóch godnych siebie rywali
Po przegranym po rzutach karnych finale Pucharu Polski z Zawiszą Bydgoszcz, trener Zagłębia Lubin, Orest Lenczyk, ubolewał, że jego zespół nie zdobył trofeum pomimo tego, że nie stracił w całych rozgrywkach ani jednego gola.
Orest Lenczyk (Zagłębie Lubin):
- Uważam, że to był finał dwóch siebie przeciwników. Obie drużyny stworzyły dobre widowisko, dostarczyły wiele emocji, pomimo że nie było bramek. Chciałbym podziękować zawodnikom Zagłębia, którzy nie stracili bramki w całych rozgrywkach z finałem włącznie i przegrali dopiero po rzutach karnych. Nie omieszkam też podziękować i pogratulować Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej za stworzenie fantastycznej atmosfery na tym meczu. Jeżeli były obawy co do ilości kibiców, którzy mieli przyjść na ten mecz, to bardzo się cieszę, że doczekałem takiego finału przy takiej publiczności.
O fatalnie wykonanym karnym Djordje Cotry
Sobie pozwolę przypomnieć, że rzutów karnych nie wykorzystywali tacy zawodnicy, jak Platini czy Beckham. My na dwóch ostatnich treningach poświęciliśmy temu sporo uwagi, wszyscy zawodnicy wykonywali rzuty karne, ale zwracałem na to uwagę, że karne w takiej atmosferze jak dzisiaj, to nie to samo, co kopanie sobie na treningu i to się potwierdziło. Co do podejścia Cotry, to przy wyznaczaniu pierwszej piątki wykonawców zawodnicy sami się zgłaszali, pamiętając, że na treningu dużo nad tym pracowali i nie było problemów. Te zaczęły się dopiero, gdy prowadząc po pierwszej serii 1:0 ostatecznie w rzutach karnych daliśmy sobie odebrać zwycięstwo.
O niewykorzystanej szansie na zwieńczenie miłym akcentem własnej kariery trenerskiej.
- Jestem trenerem już troszkę dłużej niż 30 lat, ale wieńce zostawmy na pogrzeb. Oczywiście, że przede wszystkim ta drużyna na to zasłużyła, bo choć podobno miała łatwiejszą drogę do finału niż Zawisza, to jednak dzisiaj udowodniła, że nie była chłopcami do bicia, a grali jak równy z równym. Z pewnością, gdyby sytuacje, które mieliśmy, zostałyby wykorzystane, to inaczej by się ten mecz ułożył, jednak wiem też, że trener Zawiszy może powiedzieć podobnie, bo rywal też miał dobre okazje.
Co z tego, że może chciałbym czy marzyłem? Marzenia tylko czasem się spełniają (…). Pan jednak jeszcze mnie nie grzebie, bo ja jeszcze trochę popracuję. Nie kończę jeszcze mojej kariery trenerskiej.
O najbliższej przeszłości drużyny i wpływie piątkowej porażki na walkę o utrzymanie, zarówno fizycznym (120 minut walki), jak i psychicznym:
- Proszę mi dać odetchnąć po tym finale, bo rzeczywiście natychmiast po tym meczu stał się problem, a tym bardziej po dogrywce. Nie sądzę, aby Korona była faworytem w Lubinie w poniedziałek. Prawdopodobnie zajdą na ten mecz zmiany w składzie, a zawodnicy, którzy w nim wystąpią, nie będą wyczerpani. Z pewnością jest jeszcze kwestia jakości, czyli to, czy zmiennicy będą w stanie zagrać tak, jak ich koledzy. (…) Musimy przejrzeć, co się dzieje w drużynie po dzisiejszym spotkaniu, bo dwóch zawodników doznało również lekkich kontuzji, ale nie zdradzę, o kogo chodzi, bo w Kielcach na pewno tego słuchają. Pole do popisu mają teraz służby medyczne.