Leicester nie boi się nikogo! Wielki triumf "Lisów" na Etihad! [RELACJA, ZDJĘCIA]
W meczu na szczycie w ramach 25. kolejki Premier League liderujące Leicester City pokonało drugi w tabeli Manchester City 3:1 i odskoczyło od rywali z Etihad Stadium na sześć punktów!
Leicester zmierza po mistrzostwo i nikt już nie powinien w to wątpić. Po dzisiejszym spotkaniu ma już sześć punktów przewagi nad Manchesterem City, a nawet jeśli swoje mecze wygrają Arsenal i Tottenham, będą mieli nad drugim miejscem pięć punktów przewagi. I tak wysokie zwycięstwo, osiągnięte na Etihad, mogło być zdecydowanie wyższe, ale zaskakująco nieskutecznie strzelał dzisiaj Vardy, który zmarnował trzy stuprocentowe sytuacje.
Niecałe trzy minuty potrzebowali piłkarze Claudio Ranieriego, aby wyjść na prowadzenie. Wszystko zaczęło się, a jakże, od Riyiada Mahreza, z którym na prawym skrzydle nie mogło poradzić sobie dwóch piłkarzy Manchesteru City, aż musieli uciec się do faulu tuż przy liniach wyznaczających koniec pola karnego i boiska. Rzut wolny, strzałem, który daleko odbiegał od piękna bramki Vardy’ego z Liverpoolem, wykończył obrońca - Robert Huth.
Zaraz potem mecz przyjął spodziewany obrót, Manchester City, za przyzwoleniem Leicester, miał piłkę przy nodze przez większość czasu, ale to goście atakowali o wiele groźniej. Wyprowadzali kolejne szybkie kontry i nawet jeśli piłkarze w błękitnych koszulkach mieli przewagę liczbową, dochodzili do groźnych strzałów. Właściwie jedynym znakiem obecności „The Citizens” w polu karnym przeciwników był, wyblokowany strzał Davida Silvy po jego indywidualnej akcji.
Co nie udało się „Lisom” w pierwszej połowie, to wykonali zaraz po zmianie stron. W kolejnej z kontr piłka trafiła do Mahreza, a on najpierw przeskoczył Otamendiego, potem zwiódł Demichelisa, a wreszcie strzelił bramkę, uderzając tuż przy słupku. Niewiele zmieniło to w postawie gospodarzy, którzy byli dzisiaj jakby ospali i zupełnie nie mieli pomysłu na sforsowanie defensywy przeciwnika. Tylko raz, jeszcze przy stanie 2:0, gospodarze byli bliscy zdobycia gola, ale główkę Fernando fenomenalną interwencją wybronił Kasper Schmeichel.
Chwilę potem Leicester postanowiło ostatecznie pogrzebać nadzieje City na dobry wynik. Po rzucie rożnym - który jednak prawdopodobnie nie powinien zostać podyktowany - najwyżej w powietrze wyskoczył Huth i, tym razem głową, pokonał Harta. Ta bramka sprawiła, że piłkarze Manchesteru City przestali wierzyć w sens wkładania w ten mecz wysiłku, a my mogliśmy oglądać kolejne marnowane przez „Lisów” okazje na powiększenie prowadzenia.
Dopiero pod koniec meczu, kiedy goście byli już trochę uśpieni wysokim prowadzeniem, City udało się wyprowadzić akcję, która zapewniła im honorową bramkę. Dośrodkowanie z prawego skrzydła wykorzystał Kun Aguero, najprawdopodobniej był jednak na pozycji spalonej. Popełnionego kilkadziesiąt sekund później szkolnego błędu Simpsona Argentyńczyk wykorzystać już nie umiał.
Najwyżej notowanym przeciwnikiem, którego zdołało pokonać w tym sezonie City wciąż pozostaje siódmy w tabeli Southampton. Manuel Pellegrini ma się czym martwić w kontekście gry swoich podopiecznych z wyżej notowanymi przeciwnikami. Natomiast za tydzień przed Leicester kolejne ciężkie wyjazdowe spotkanie, tym razem z Arsenalem. Jeśli je wygrają, w drodze po mistrzostwo najgroźniejszym przeciwnikiem będą chyba tylko ich własne głowy.