Legia znowu poległa. Koniec marzeń o wyjściu z grupy Ligi Europy
Miało być zwycięstwo i uratowany honor, a skończyło się jak ostatnio, czyli na 0:2 z Trabzonsporem. Legia na pierwszą zdobytą bramkę, a także punkt, musi jeszcze poczekać. Obyśmy tylko doczekali.
Zobacz więcej zdjęć z meczu Legia - Trabzonspor!
Legia przystąpiła do tego meczu z nożem na gardle, czyli standardowo dla niemal każdej polskiej drużyny w pucharach. Tylko zwycięstwo mogło dać nadzieję na to, że legioniści mogą jeszcze awansować do kolejnej fazy. Zawodnicy „Wojskowych” presję udźwignęli i od pierwszych minut zaatakowali piłkarzy Trabzonsporu. Turcy tylko dwa razy w pierwszej połowie wyprowadzili kontrę, gdyż legioniści atakowali rozważnie i uważnie nie dając szans na zaskoczenie Skaby.
Legia w pierwszych 45 minutach szans miała dużo więcej. Gracze z Łazienkowskiej uparli się na strzały z dystansu. Jodłowiec, Furman i Kucharczyk próbowali kilka razy zaskoczyć zza pola karnego bramkarza gości, ale ten bronił szczęśliwie, a dwa razy wykazał się refleksem odbijając piłkę nogami. Po jednym z takich strzałów trybuny Legii zawyły szczęśliwym rykiem. Radość była jednak krótka i niepełna. Po kopnięciu Jodłowca i średniej interwencji Onura Kivraka, futbolówkę do siatki skierował Michał Kucharczyk. Skrzydłowy Legii był jednak na wyraźnym spalonym i należy go za to skrytykować, gdyż miał dużo czasu, aby wycofać się i ustawić przed linią obrony.
To właśnie Kucharczyk był najaktywniejszym zawodnikiem warszawskiego klubu, jednak zawsze w ostatnim momencie zawodził. Niestety, dobrych piłkarzy poznajemy po tym, że właśnie w decydujących momentach podejmują dobrą decyzję. Kucharz w tych chwilach, a to źle się zastawił, a to źle uderzył, a to nie podał, a to się nie cofnął się. Dużo szumu mało konkretów.
Legii brakowało drugiego skrzydła. Kompletnie niewidoczny na lewej stronie był Kosecki, a Brzyski nie podejmował zbyt dużego ryzyka w swoich zagraniach. „Wojskowi” byli lepsi, ale niestety w pierwszej połowie zabrakło solidnego stempla postawionego w protokole meczowym. Brakowało po prostu gola.
Drugie 45 minut zaczęło się od błędu sędziego na korzyć Legii. Rzut wolny z ostrego kąta, a piłka ustawiona była na 18. metrze. Furman dorzucił świetnie, a Dossie Juniorowi wystarczyło dostawić tylko nogę i Legia powinna objąć prowadzenie. Właśnie, wystarczyło tylko dostawić nogę, ale obrońca Legii w tym newralgicznym momencie nie dotknął futbolówki. Mimo tej nieudanej próby kilka minut później Furman jeszcze raz dośrodkował do Juniora, który co prawda tym razem trafił piłkę głową, ale strzał był minimalnie niecelny.
Wcześniej, bo w 52. minucie bramkarz gości Onur Kivrak opuści boisko. Zmagał się z kontuzją od końca pierwszej połowy i wydawało się, że zmiana nastąpi już w przerwie. Wszedł za niego niedoświadczony Zeki Ayvaz, który już po 5 minutach pobytu na boisku ucierpiał po swojej interwencji, ale na szczęście dla Trabzonsporu szybko się pozbierał.
Problem z bramkarzem miała też Legia. Był to jednak problem natury sportowej. W 58. minucie jedno z nielicznych wyjść Turków na połowę gospodarzy i interweniujący wślizgiem poza polem karnym Skaba minął się z piłką i... również z zawodnikiem gości. Gdyby w niego trafił, Legia kończyłaby mecz w dziesiątkę.
Kolejne minuty to nadal ataki Legii, ale Turcy dobrze grali w obronie, świetnie się asekurowali i nie dawali dojść legionistom w bezpośrednią bliskość pola karnego. Legii brakowało pomysłu na sforsowanie zasieków Trabzonsporu i nieco czysto piłkarskich umiejętności. Jak to często w futbolu bywa jeden zespół gra, a drugi strzela gole. Tak było i tym razem, gdyż piłkarze znad Bosforu wyprowadzili zabójczą, jak się okazało, kontrę. Strata w środkowej strefie zakończyła się dośrodkowaniem Adina. Piłka minęła Skabę i do bramki wbił ją wbiegający w światło bramki Dossa Junior. Niestety, w tej sytuacji w piłkę trafił. 20 minut wcześniej i sto metrów dalej nie potrafił tego uczynić.
Legia nie potrafiła się otrząsnąć z tej fatalnej dla niej sytuacji. 8 minut później kolejną kontrę przeprowadził Trabzonspor. Malouda na prawym skrzydle zbiegł do linii końcowej i wycofał do Adina. Ten nie miał problemów, aby płaskim strzałem z 11 metrów pokonać Skabę. W 78. minucie szansę na awans do kolejnej rundy spadły do zera. Do końca meczu gospodarze starali się strzelić chociaż jednego gola, ale robili to bez wielkiej wiary w sukces.
Mecz o wszystko, mecz o honor, mecz o życie. Wszystko to słyszeliśmy już setki razy. Niestety polski futbol na arenie międzynarodowej po raz kolejny umarł. Agonia trwała dłuższy czas i znowu nikt nie zdążył podać odpowiednich leków. Grali jak nigdy, przegrali jak zawsze. Tym frazesem można podsumować wszystkie 4 mecze Legii w tej edycji Ligi Europy. Dobre 70 minut tego meczu, to było jak ostatni taniec na Titanicu. Tańczyli, bo orkiestra grała do końca. Orkiestrą byli kibice, którzy choć nie tak liczni jak to często bywało, do ostatnich chwil zdzierali gardła za swój klub. I tylko kibiców żal...