Legia - Zawisza LIVE! Wojskowi żądni rewanżu za porażkę w Bydgoszczy
W niedzielę o godz. 18 na stadionie przy Łazienkowskiej 3 w Warszawie będą leżały bardzo ważne trzy punkty do zgarnięcia. Jedni czują na sobie presję ze strony poznańskiego Lecha, który zmniejszył dystans do 7 punktów. Drudzy mogą przypieczętować swoją obecność w grupie mistrzowskiej. Zapowiada się ciekawe widowisko!
Relacja na żywo z meczu Legia Warszawa - Zawisza Bydgoszcz w Ekstraklasa.net!
Jako klub Zawisza pamięta jeszcze stary stadion przy Łazienkowskiej. Niebiesko-czarni ostatni raz gościli na obiekcie Wojskowych w 1993 roku. Oczywiście żaden z piłkarzy obecnego zespołu Ryszarda Tarasiewicza nie pamięta tego meczu jako piłkarz. Może to i lepiej, bo Legia powiozła wówczas gości 5:0. Z tamtego składu Legii do obecnego przetrwało tylko jedno nazwisko - Jałocha. Wtedy po boiskach biegał Marcin - obrońca - a teraz na ławce w Legii siedzi Konrad - bramkarz. To jednak historia, którą teraz oba zespoły tworzą na nowo. I na razie na plusie jest Zawisza. Beniaminek Ekstraklasy ograł na własnym obiekcie Wojskowych 3:1, co pozostaje największą porażką mistrzów Polski w lidze (nie liczymy walkoweru z Jagiellonią). Legia nie straciła jeszcze w jednym meczu więcej goli.
W październiku na stadionie w Bydgoszczy błyszczeli wówczas Luis Carlos i Wahan Gevorgyan, którzy zdobyli odpowiednio jedną i dwie bramki. Ten pierwszy prezentuje się na wiosnę zdecydowanie gorzej niż poprzednio. Drugi ominął ostatnie dwa mecze z powodu przeziębienia, ale jest już gotowy do gry i ponownego straszenia legionistów. To jednak marne pocieszenie dla Tarasiewicza wobec nieobecności największego asa w talii Zawiszy, czyli Michała Masłowskiego. Motor napędowy bydgoskiego klubu wypadł z gry do końca sezonu przez uraz mięśnia przywodziciela. To niezwykle bolesna strata, jeśli wziąć pod uwagę, że Zawisza opierał się na tym piłkarzu. Masłowski pozostaje zresztą najskuteczniejszym strzelcem beniaminka ligi z ośmioma trafieniami na koncie. Tarasiewicz musi sobie także poradzić bez pauzujących za kartki: Andre Micaela i Sebastiana Ziajki.
Takiego bólu głowy na pewno nie ma Henning Berg, który spokojnie może przyjąć wiadomość, że ze składu wypadł Tomasz Jodłowiec. Najlepszy ostatnimi czasy środkowy pomocnik Legii będzie wykluczony z gry przez około 2 tygodni. To okazja dla pomijanego przez Berga Helio Pinto, który znalazł się w kadrze meczowej. Największe zainteresowanie i emocję wzbudza jednak powrót Marka Saganowskiego, a nie Portugalczyka. "Sagan" wraca po prawie 6 miesiącach rekonwalescencji, ale jego gra od początku meczu jest wątpliwa. Berg już pokazał, że trzyma się utartego schematu i raczej nie lubi rotować składem. To najpewniej oznacza, że zobaczymy na murawie irytującego Henrika Ojamę. Nie oczaruje nas swoją nową fryzurą Jakub Kosecki, którego nie ma w kadrze, a zwrotnością nie popisze się Władimer Dwaliszwili, który ustąpił miejsca Saganowskiemu.
Niedzielny pojedynek ma wszelkie predyspozycję do tego, żeby być fajnym widowiskiem. Po pierwsze, na pewno nie przyjeżdża na Pepsi Arenę drużyna z góry skazana na porażkę. Zawisza nie przegrał ligowego meczu od 2 marca, kiedy dał się ograć w Lubinie 1:3. Po tym incydencie podopieczni Ryszarda Tarasiewicza nie tracili punktów. Podzielili się jedynie z Koroną Kielce, a później zbierali tylko kolejne skalpy. Zawisza cały czas jest w grze o Puchar Polski, z którego łatwo, prosto i przyjemnie pożegnała Górnika Zabrze. Niebiesko-czarni notują zatem naprawdę świetny sezon jak na beniaminka ligi. Arkadyjski obraz psuje jedynie napięta sytuacja z kibicami, którzy bojkotują mecze swoich piłkarzy. Po drugie, oba zespoły tracą stosunkowo mało bramek (na podium razem z Wisłą Kraków), za to lubią je strzelać (Legia ma ich na koncie 54, co jest najlepszym wynikiem w Ekstraklasie). Miejmy nadzieję, że te suche liczby przełożą się na efektowność niedzielnego spotkania, a ci, którzy wybrali stadion zamiast ogródku działkowego nad Zegrzem, będą zadowoleni ze swojego wyboru.