menu

Legia wraca do formy. Podbeskidzie rozbite w Warszawie

26 lipca 2015, 19:52 | Konrad Kryczka

Legia Warszawa rozbiła Podbeskidzie Bielsko-Biała 5:0 w ostatnim niedzielnym meczu 2. kolejki Ekstraklasy. Wicemistrzowie Polski bezlitośnie wykorzystali błędy w defensywie "Górali" i pokazali, że wracają do formy, co dobrze wróży przed decydującymi meczami eliminacji Ligi Europy.

Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
1 / 19

Niemal pewne jest, że zeszłoroczna wersja Henninga Berga wysłałaby dzisiaj na boisku drugi garnitur Legii, żeby tylko pierwszy – bardziej wyjściowy – przypadkiem się nie pobrudził i mógł za kilka dni zaprezentować się w pełnej krasie w Europie. Wyraz „rotacja” było ulubionym słowem Norwega. Był, bo dzisiaj sytuacja wygląda już zupełnie inaczej. Trener Legii był parokrotnie krytykowany za zbytnie kombinowanie z zestawieniem jedenastki, które kończyło się utratą punktów czy tytułów. Berg najwidoczniej wziął sobie te uwagi do serca, bo ostatnio zmiany przeprowadza raczej w razie konieczności. Jeżeli chodzi o mecz z Podbeskidziem, to w porównaniu z czwartkowym spotkaniem z Botosani norweski trener wymienił jedynie dwa ogniwa: Łukasza Brozia zastąpił Bartosz Bereszyński, a Ondreja Dudę Aleksandar Prijović. To tylko potwierdzało, że przy Łazienkowskiej nie brali pod uwagę innego scenariusza niż tego zakładającego zdobycie trzech punktów.

Z podobnym nastawieniem do Warszawy przyjechało Podbeskidzie, którego zawodnicy – co zaznaczał przed meczem Dariusz Kubicki – byli pełni optymizmu. W Bielsku z przymrużeniem oka traktowano również statystki dotyczące wyjazdowych meczów z Legią. A te były niesamowicie niekorzystne dla „Górali”. Optymizm, o którym wspomniał Kubicki, szybko jednak uleciał z piłkarzy Podbeskidzia. Nie minęły cztery minuty, a Wojciech Kaczmarek po raz pierwszy musiał wyjmować piłkę z siatki. Było to dla bielszczan tym bardziej bolesne, iż było to trafienie samobójcze Bartosza Jarocha. Mówienie jednak, że ten gol ustawił mecz byłoby nie na miejscu. Podbeskidzie od pierwszego gwizdka wyglądało bowiem na zespół, który nie bardzo wie, co ma robić. Legia skrupulatnie to wykorzystywała, przyciskając rywali.

Na następne efekty swojej gry gospodarze musieli poczekać mniej więcej pół godziny. Tym razem legioniści wyprowadzili kontratak, który okazał się dla Podbeskidzia zabójczy. Kapitalną prostopadłą piłkę puścił Guilherme, a akcję spokojnie sfinalizował Nemanja Nikolić, który udowadnia, że jest człowiekiem, którego Legii brakowało. Parę minut później piłkę w siatce – po trójkowej akcji z „Niko” oraz Prijoviciem – umieścił Michał Kucharczyk. Wtedy było już wiadomo, że jest po wszystkim, choć można było się zastanawiać, ile goli legioniści dołożą w drugiej części meczu. „Wojskowi” w drugiej odsłonie byli już bardziej litościwi i trafili „tylko” dwa razy. Ale za to jak. Kapitalnym strzałem sprzed pola karnego popisał się rezerwowy Michał Żyro, który w pierwszej chwili chyba sam nie mógł uwierzyć, że wyszło mu aż tak piękne uderzenie (dla równowagi skrzydłowy zachował się fatalnie przy jednym z kontrataków Legii). Wynik ustalił natomiast inny rezerwowy – Ondrej Duda – który świetnie poradził sobie z rywalami w polu karnym, a następnie spokojnie umieścił piłkę w siatce.

Na pewno w drugiej połowie nieco lepiej zaprezentowało się samo Podbeskidzie. I nie chodzi tu tylko o grę w defensywie (co był prawdopodobnie skutkiem zdjęcia z boiska prezentującego się tragicznie Adama Mójty – dawno nie widzieliśmy tak słabego występu lewego obrońcy), ale również o konstruowanie akcji w ataku. Robert Demjan z przewrotki trafił w słupek, Jakub Kowalski w sytuacji sam na sam przegrał pojedynek z Kuciakiem, a w końcówce mocnymi strzałami słowackiego bramkarza nie dali rady zaskoczyć Jaroch oraz Damian Chmiel.

„Wojskowi” ostatecznie zwyciężyli wysoko i zasłużenie. A do tego przy pomocy trybun. „Żyleta”, która podczas ostatniego meczu w Warszawie (z Botosani) cały czas „jechała” po zawodnikach Legii, dzisiaj dopingowała ich przez cały mecz. Dostało się tylko jednemu – młodemu Bartłomiejowi Urbańskiemu, który trafił do Legii z miejscowej Polonii, a kibicom „Wojskowym” podpadł zachowaniem sprzed kilku lat. Co prawda piłkarz przeprosił ostatnio za tamte wydarzenia, ale dzisiaj kibice przypomnieli mu, że „nigdy nie będzie legionistą” (w pierwszej połowie pojawił się natomiast transparent „Urbański, możesz zostać nawet drugim Messim. Dla nas zawsze będziesz drugim Kaczorowskim").