Legia niczym wytrawny bokser wypunktowała Ruch. Hit tylko z nazwy
Wielki hit 25. kolejki T-Mobile Ekstraklasy nie był zbyt ciekawym widowiskiem, zwłaszcza w pierwszej połowie. Legia, niczym wytrawny bokser, dwoma silnymi ciosami załatwiła sprawę, choć zdecydowanie lepszą drużyną z pewnością nie była. 3 punkty zostały na Łazienkowskiej, a "Wojskowi" mają już 4 punkty przewagi nad chorzowskim Ruchem.
Do spotkania z wiceliderem rozgrywek, warszawska Legia przystąpiła bez zdyskwalifikowanego za zachowanie w meczu z Wisłą Kraków Macieja Skorży. Legia wyszła na spotkanie z Michałem Żyro i Rafałem Wolskim w linii pomocy oraz mocno krytykowanym za ostatnią grę Danijelem Ljuboją na szpicy. Najważniejsza zmiana zaszła jednak w linii obrony, gdzie na prawej stronie znalazł się Jakub Wawrzyniak, którego miejsce na lewej obronie zajął doświadczony Tomasz Kiełbowicz. Trener Fornalik postawił w ataku oczywiście na duet Piech-Jankowski.
Już początkowe fragmenty meczu pokazały, że chorzowianie nie przyjechali się do stolicy bronić (niecelne uderzenie lewą nogą Piecha), ale pierwszą groźną sytuację stworzyli sobie gospodarze. W 6. minucie futbolówkę w środku pola Gaborowi Strace w dziecinnie prosty sposób odebrał Radović i błyskawicznie uruchomił prostopadłym podaniem Ljuboję, który dośrodkował w kierunku wbiegającego przed bramkę Wolskiego. Po interwencji Michala Peskovicia piłka odbiła się tylko od głowy utalentowanego pomocnika Legii i wyszła poza boisko.
W 16. minucie spotkania sędzia Hubert Siejewicz musiał przerwać na moment spotkanie z powodu zachowania kibiców Legii, którzy w ramach protestu przeciwko działaniom klubu (nie zaakceptowanie kolejnej meczowej oprawy) odpalili kilka rac i ogromną ilość petard. Chore są relacje fanów Wojskowych z zarządem Legii, ale to już wewnętrzny problem klubu z Łazienkowskiej. Szkoda tylko, że drużyna mająca całkiem silny i walczący o tytuł mistrzowski zespół oraz piękny stadion nie może dogadać się z kibicami, bez których futbol nie ma prawa przecież istnieć.
W 24. minucie spotkania na skraju pola karnego rzut wolny pośredni wywalczył Michał Żewłakow, ale mocne uderzenie Danijela Ljuboji wybił głową Marek Zieńczuk.
Od tego momentu legioniści mieli nieco więcej z gry, ale niewiele z tego wynikało - albo brakowało im ostatniego podania, albo, jak w przypadku Ljuboji i Kucharczyka, dokładności przy uderzeniach na bramkę Peskovicia. Ruch odpowiedział tuż przed przerwą kontrą Janoszki i Piecha oraz kończącym całą akcję uderzeniem sprzed pola karnego Gabora Straki, ale pomocnik Niebieskich zdecydowanie chybił, mimo braku ataku ze strony jakiegokolwiek piłkarza Legii.
Pierwsze 45. minut wynudziło niesamowicie. Przebudzenie nastąpiło w 53. minucie za sprawą duetu napastników Ruchu, a konkretniej dzięki świetnej indywidualnej akcji Macieja Jankowskiego, który bez większych problemów minął Żewłakowa i Kiełbowicza, ale nie zdołał podcinką umieścić piłki w siatce. Świetną interwencją popisał się Dusan Kuciak.
No i gdy wydawało się, że Ruch zaczyna dyktować warunki na Łazienkowskiej, fenomenalnym podaniem między obrońców popisał się Radović, a gola na 1:0 zdobył w 58. minucie Michał Kucharczyk. Warto również odnotować, że w końcu czymś innym niż machaniem rękami błysnął Ljuboija, który bardzo dobrze zasłonił się w starciu z Szyndrowskim i wypracował całą akcję podaniem do wspomnianego wcześniej Radovicia.
Za sprawą wyniku zrobił nam się w końcu całkiem ciekawy mecz - już po minucie do remisu doprowadzić mógł Marek Zieńczuk, ale ponieważ uderzał swoją słabszą, prawą nogą Kuciak dość spokojnie wybronił jego strzał nogą. Jeszcze lepszą okazję do wyrównania zmarnował w 69. minucie, mający w pamięci hat-tricka z ostatniej wizyty na Łazienkowskiej, Arkadiusz Piech. Górą w starciu ze snajperem Niebieskich i tym razem był słowacki bramkarz Legii.
Festiwal nieporadności w końcówce tylko potwierdzał, że spotkanie Legii z Ruchem hitem było tylko ze względu na układ ligowej tabeli.
Impas przełamała w 83. minucie bramka Ljuboiji, który bez problemów wykończył bardzo dobre zagranie spod linii końcowej Tomasza Kiełbowicza.
Ruch nie miał w końcowym kwadransie żadnego pomysłu na zdobycie bramki. W 83. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, ładną główką popisał się Marek Szyndrowski, ale na posterunku był bardzo dobrze spisujący się między słupkami Kuciak.
Niebiescy kończyli mecz w "10" po drugiej żółtej kartce właśnie dla Szyndrowskiego. Na wynik końcowy nie miało to już żadnego znaczenia. Na boisku zrobiło się oczywiście nieco luźniej, ale albo Nacho Novo ślamazarnie biegł w kierunku bramki i nie zdołał nawet oddać strzału, albo uderzenie Żyry spokojnie sparował na róg Pesković.
Legia, po przeciętnym meczu z obu stron, zasłużenie pokonała Ruch, wykorzystując stworzone sytuacje podbramkowe. Wojskowi zrobili bardzo duży krok w kierunku mistrzowskiego tytułu.
Legia Warszawa - Ruch Chorzów 2:0 (0:0) - zobacz zapis naszej relacji live
Bramki: Michał Kucharczyk 58, Danijel Ljuboja 84
Żółte kartki: Rafał Wolski 46, Tomasz Kiełbowicz 73, Gabor Straka 43
Czerwone kartki: Marek Szyndrowski 90
Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok). Widzów: 19 552
Legia: Dusan Kuciak, Jakub Wawrzyniak, Michał Żewłakow, Inaki Astiz, Tomasz Kiełbowicz, Michał Żyro, Ivica Vrdoljak, Miroslav Radović, Michał Kucharczyk (71 Nacho Novo), Rafał Wolski (65 Daniel Łukasik), Danijel Ljuboja (90 Ismael Blanco)
Ruch: Michal Pesković, Łukasz Burliga, Rafał Grodzicki, Piotr Stawarczyk, Marek Szyndrowski, Marek Zieńczuk (72 Paweł Abbott), Marcin Malinowski, Gabor Straka, Łukasz Janoszka, Maciej Jankowski (88 Wojciech Grzyb), Arkadiusz Piech (81 Andrzej Niedzielan)