Legia Warszawa śrubuje rekord żenady. Tylko remis z Dudelange w rewanżu. Mistrz Polski pożegnał się z Ligą Europy
Legia Warszawa zremisowała na wyjeździe z Dudelange 2:2 i pożegnała się z Ligą Europy. Mistrzowie Polski, zwłaszcza w pierwszej połowie, byli wyraźnie gorsi od Luksemburczyków i zasłużenie odpadła z europejskich pucharów. W pierwszym meczu, Legioniści przegrali w Warszawie 1:2.
fot. Bartek Syta / Polska Press
- Wierzę, że wybrałem właściwego człowieka. Zgadzając się objąć zespół już teraz, a nie po meczu w Luksemburgu udowodnił swój charakter. Właśnie tego potrzebujemy - mówił podczas poniedziałkowej konferencji Dariusz Mioduski. Prezes Legii nie krył, że nowego szkoleniowca czeka wyjątkowo trudne zadanie. W zaledwie trzy dni musi wybrać skład, który jest w stanie odwrócić losy dwumeczu z F91 Dudelange. Pierwsze spotkanie zakończyło się porażką Wojskowych 1:2, co z samego jego przebiegu wydawało się najniższym wymiarem kary. Złego wrażenia, które pozostawili po sobie Legioniści nie zmazało wówczas nawet honorowe trafienie Carlitosa.
W ten czwartek z kolei nie pomogło to autorstwa Jose Kante. Były zawodnik Wisły Płock zdołał w pierwszej połowie pokonać golkipera rywali. Wykorzystał podanie z prawej strony od Michała Kucharczyka i uderzeniem z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki. Ten gol nie przyniósł przybyłym licznie z Warszawy kibicom większej radości, bo wcześniej dwie bramki strzelili gospodarze. Dwa szybkie rajdy prawą flanką i w rezultacie dwa gole. Najpierw Arkadiusza Malarza zaskoczył Patrick Stumpf, a chwilę później w jego ślady poszedł Portugalczyk Stelvio. Zarówno jednemu jak i drugiemu asystował David Turpel.
Luksemburski napastnik stał się prawdziwym bohaterem w swoim kraju, ale trzeba przyznać że zadanie ułatwili mu sami rywale. Eksperyment z przestawieniem Chrisa Philippsa na pozycję stopera okazał się prawdziwą porażką. 24-latek kompletnie sobie nie radził. Łatwo tracił piłkę, liberalnie przepuszczał swoich krajan i właściwie w niczym nie ułatwiał pracy stojącemu obok Mateuszowi Wietesce. Defensorowi przy drugiej bramce nie pomógł także Cafu, który przewrócił się próbując interweniować przy strzale Stelvio.
Do przerwy w grze Wojskowych pozytywów po prostu nie było. Sa Pinto zareagował błyskawicznie. Nie mając już zupełnie nic do stracenia ściągnął słabego Philippsa, a do boju już w 46. minucie wpuścił znacznie ofensywniej nastawionego Sebastiana Szymańskiego. Czy to młody pomocnik czy rozmowa w szatni ciężko stwierdzić. Pojawiły się natomiast efekty. Pod koniec pierwszej części przed dalszym pogrążaniem się Wojskowych ratował słupek oraz nieskuteczność gospodarzy. Na początku drugiej zdołali nawet zamknąć przeciwnika na jego połowie oraz wykreować sobie kilka sytuacji. Próby Carlitosa czy Kante nie przyniosły wyrównującego gola.
Czas uciekał, a wraz z nim możliwość uniknięcia blamażu. Na ratunek ruszyli powracający po kontuzji Kasper Hamalainen oraz odkurzony przez Sa Pinto Eduardo, ale wyrównującego gola zdobył Kante. Napastnik wykorzystał głębokie cofnięcie się przeciwnika. Gospodarze w końcówce byli już bardzo zmęczeni. Stracili swoją prędkość, nie próbowali wychodzić z kolejnymi atakami, starali się tylko utrzymać rezultat.
Oni mogli sobie jednak na to pozwolić. Wyeliminowanie Legii to wynik zdecydowanie ponad stan. A byli w stanie zwyciężyć również drugie spotkanie. Na chwilę przed ostatnim gwizdkiem okrutny błąd pod własną bramką popełnił Cafu. Zmęczenie wzięło jednak górę i tym razem piłkę przejął Malarz. Przed golkiperem oraz całym jego zespołem bardzo ciężka droga powrotna. Z europejskich pucharów żegnają się po blamażu z ekipą z Luksemburga. Luksemburga.
Sprawdź zmiany w LM i LE w nowym sezonie!
[wideo_iframe]http://get.x-link.pl/c02d4445-e923-6ef5-ff5d-e7ee59343569,14a124bc-3f8d-7533-c80a-6a3f279a2bf5,embed.html[/wideo_iframe]