Legia Warszawa - Piast Gliwice 0:1. Mistrz Polski walił głową w mur, wygrała rewelacja rundy
W hicie 34. kolejki Lotto Ekstraklasa Legia Warszawa przegrała u siebie z Piastem Gliwice 0:1. Zwycięskiego gola dla ekipy Waldemara Fornalika w 13. minucie strzelił Gerard Badia. Dzięki temu zespół ze Śląska został wiceliderem tabeli. Na trzy serie przed końcem sezonu do stołecznej drużyny traci już tylko jeden punkt.
fot. Bartek Syta/Polska Press
Legioniści w pierwszej połowie głównie mieli jeden pomysł: jeśli nie wiesz, jak rozegrać akcję, dośrodkuj piłkę w pole karne. Z jednej strony mogli sobie na to pozwolić, bo zespół Waldemara Fornalika po strzeleniu pierwszego gola sprytnie cofnął się i nie pozwalał gospodarzom na nabranie rozpędu. Z drugiej - najgroźniejsze akcje liderzy Lotto Ekstraklasy stworzyli po akcji z głębi boiska.
Nie wiadomo, co by się stało, gdyby nie bramka zdobyta przez Gerarda Badię w 13. minucie. Do tego czasu mieliśmy "piłkarskie szachy". Jakby w głowach piłkarzy obu zespołów świadomość, że między Legią a Piastem przed 34. kolejką były cztery punty przeważyła chęć do gry w piłkę. W każdym razie to goście w pierwszym kwadransie byli bardziej przekonujący.
Wydaje się, że defensywa Legii to solidna ekipa. Bez względu na konfigurację. Gracze Piasta radzili sobie z nią wcale nieźle. Szczególnie przy... dośrodkowaniach. To Martina Konczkowskiego wykorzystał Badia pokonując Radosława Cierzniaka kopnięciem z woleja. Piłka idealnie przeleciała nad głowami obrońców. Parę minut wcześniej w podobnej sytuacji był Patryk Dziczek, ale huknął prosto w bramkarza Legii.
Legioniści w pewnym sensie mogli się cieszyć z dwóch rzeczy. Po pierwsze, że Fornalik zdecydował cofnąć zespół po strzelonym golu. Po drugie, że Piotr Parzyszek i Joel Valencia nie trafili w swoich sytuacjach w piłkę, bo straty byłyby większe. A tak zapał gospodarzy nie zmalał. Z minuty na minutę ich gra się rozkręcała. Pod koniec pierwszej połowy Marko Vesović znalazł lukę między obrońcami Piasta i podał prostopadle do Carlitosa. Ten zwodem położył kolejnego defensora, ale jego strzał obronił Frantisek Plach. Za chwilę Kasper Hamalainen w podobny sposób podał do Michała Kucharczyka, a skrzydłowy Legii huknął i trafił w słupek.
"Kuchy" na drugą połowę już nie wyszedł. Zmienił go Iuri Medeiros. Pozostali zostali, czyli Cierzniak w bramce, w obronie od prawej Vesović, William Remy, Artur Jędrzejczyk i Luis Rocha. W środku pomocy Andre Martins i Domagoj Antolić, a przed nimi Hamalainen i na lewym skrzydle Sebastian Szymański. Napastnikiem był Carlos Lopez.
Pomysł na grę się nie zmienił. Ale i tak Legia była blisko gola. Konkretnie Hamalainen, który przedłużył głową dośrodkowanie Vesovicia, ale znów dobrze spisał się Plach. Z kolei Piast zaczął kontrować. Po kwadransie niespodziewanie z daleka kropnął Badia. Jego strzał Cierzniak skierował na poprzeczkę. Kilka minut później Valencia po indywidualnej akcji trafił piłką w słupek.
Mimo to i tak wydawało się, że bramka dla Legii jest kwestią czasu. Powodem była choćby dobra zmiana Medeirosa, który z każdą akcją sprawiał coraz więcej problemów rywalom. Swój przebojowy drybling zakończył zagraniem piłki wzdłuż bramki kilkadziesiąt centymetrów od linii bramkowej, ale żaden z legionistów do niej nie dopadł. Za chwilę zbyt lekko kopnął z woleja po podaniu Szymańskiego. Niezłe sytuacje stworzył też Hamalainenowi, choć zagrania nie były dokładne. Później z daleka próbował swoich sił Remy, ale w sobotę Plach nie do pokonania. Nie pomogło też wprowadzenie Sandro Kulenovicia (za Lopeza) i Miroslava Radovicia (za Antolicia).
Legii zabrakło szczęścia, skuteczności i sposobu na sforsowanie mądrze grającego zespołu byłego selekcjonera reprezentacji Polski. Konsekwencją porażki jest tylko jeden punkt przewagi stołecznej ekipy nad Piastem. Lechia traci trzy, ale mecz 34. kolejki zagra w niedzielę na wyjeździe z Cracovią.
Natomiast w 35. kolejce, za tydzień, mistrz Polski podejmie Pogoń Szczecin. Spotkanie w niedzielę o godz. 15.30.
Legia Warszawa - Piast Gliwice 0:1 (0:1)
Bramki: Gerard Badia 13
Żółte kartki: Luis Rocha, Marko Vesović, Andre Martins - Tom Hateley
Artur Jędrzejczyk po meczu Legia - Cracovia: Udowodniliśmy, że zawsze walczymy o wygraną