Legia Warszawa - Arka Gdynia: Pierwsze zwycięstwo w historii?
Arkowcy wyruszają do stolicy, by przełamać fatalną passę przegranych spotkań na wyjeździe. Czy pierwszy raz w historii uda im się pokonać Legię Warszawa na stadionie przy ul. Łazienkowskiej?
fot. Przemyslaw Swiderski
Do trzech razy sztuka - najwierniejsi kibice Arki Gdynia mocno trzymają kciuki, aby to znane przysłowie sprawdziło się w przypadku ich ukochanej drużyny. Żółto-niebiescy dziś wyruszają do stolicy, a jutro o godz. 20.30 na stadionie przy ul. Łazienkowskiej staną do boju z aktualnym mistrzem Polski, warszawską Legią. Po dwóch z rzędu, wyjazdowych porażkach w Lotto Ekstraklasie przeciwko Bruk-Bet Termalice Nieciecza i Jagiellonii Białystok, beniaminek z Gdyni chce przy trzecim podejściu do spotkania na obcym stadionie w końcu przywieźć nad morze jakiekolwiek punkty.
Nastroje w żółto-niebieskiej ekipie są bojowe, a w środę, aby dodatkowo zmotywować i zintegrować drużynę, zespół po treningu wsiadł w autokar i pojechał prosto na pole golfowe koło Wejherowa. Zawodnicy wraz z kadrą trenerską zjedli wspólny obiad, zaś wieczorem większość z nich zasiadła przed telewizorami, aby obejrzeć wyjazdowy mecz ich sobotniego rywala z irlandzkim Dundalk FC w ostatniej rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów.
Legia co prawda wygrała z tym półamatorskim zespołem 2:0 i jest w komfortowej sytuacji przed wtorkowym rewanżem, jednak stylem gry warszawianie, delikatnie pisząc, nie zachwycili. Na dziś podopieczni Besnika Hasiego z pewnością nie prezentują takiej formy, która sprawiłaby, że „Wojskowych” w sobotnim meczu z Arką stawiać można w roli zdecydowanego faworyta. Dlatego też arkowcy do meczu z mistrzem Polski przystępują z optymizmem.
- Kluczem będzie nie stracić bramki w początkowej fazie meczu - mówi obrońca Damian Zbozień. - Dwa razy się nie udało, bo zarówno w Niecieczy, jak i w Białymstoku szybko „dostaliśmy” gola. Jeśli przetrwamy początek, to dalej będziemy się rozkręcać, bowiem pokazaliśmy już, że możliwości mamy duże. Gdy jedziemy na mecz wyjazdowy z Legią, każdy w Polsce stawia nas na straconej pozycji. Tak się jednak dobrze gra. Wierzę, że przywieziemy punkty z Warszawy.
Co więcej, nie wiadomo, jak jutrzejsze spotkanie potraktuje trener Besnik Hasi. Wspomnieliśmy wcześniej, że Legię we wtorek czeka rewanż z Dundalk FC w kwalifikacjach do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Zważywszy, że awans, będący już na wyciągnięcie ręki, wiąże się z potężnymi profitami finansowymi (w tej edycji to 12,7 miliona euro), to właśnie mecz w środku tygodnia, a nie sobotnie starcie z Arką, będzie zapewne dla warszawian priorytetem. Gdynianie mogą spodziewać się, że tacy zawodnicy, jak Nemanja Nikolić, Tomasz Jodłowiec, czy Michał Pazdan, czyli największe gwiazdy Legii, będą w weekend odpoczywać. Jednak zdaniem Rafała Siemaszki, napastnika Arki, który przez kibiców został wybrany najlepszym zawodnikiem wygranego spotkania ze Śląskiem, nie będzie to miało większego znaczenia.
- Legia jest mistrzem Polski, ma szeroką, wyrównaną kadrę - mówi Siemaszko. - Obojętnie, jaki wystawią skład, czeka nas trudny mecz.
Warszawianie na pewno będą też mogli liczyć na doping kilkunastu tysięcy gardeł.
- Atmosfera na Łazienkowskiej jest bardzo gorąca - podkreśla Konrad Jałocha, który grał dawniej w Legii.
Arka z jutrzejszym rywalem ma wybitnie niekorzystny bilans. Gdynianie z Legią grali dotychczas 24 razy. Zanotowali 16 porażek, 7 remisów i zaledwie jedno zwycięstwo, w sezonie 1978/1979 u siebie. Na Łazienkowskiej jeszcze nigdy nie udało im się wygrać.
Kibice powitali Anitę Włodarczyk na lotnisku. "Cały Rawicz siedział przed telewizorem"
Agencja Informacyjna Polska Press