Legia ucieka, pościg zatrzymany - podsumowanie 19. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
Legia pewnie pokonała Górnika i umocniła się na pozycji lidera, Lech zaledwie zremisował z ostatnim w tabeli Bełchatowem, znów tracąc dystans do Wojskowych, a Polonia przegrała z Jagiellonią i o tytule może już raczej zapomnieć. Na dole bez zmian – Bełchatów i Podbeskidzie zdobyły po punkcie i wciąż bliżej im do spadku, niż do utrzymania. Co jeszcze działo się na ligowych boiskach? Zapraszamy na podsumowanie 19. kolejki T-Mobile Ekstraklasy.
Jagiellonia Białystok 2:0 Polonia Warszawa – Kolejna porażka Polonii, Hajto uratowany
Dla trenera gospodarzy, Tomasza Hajty, piątkowy mecz był ostatnią szansą na to, by poprawić swoje notowania. Po odpadnięciu w słabym stylu z Pucharu Polski, białostoczanie musieli za wszelką cenę pokonać warszawską Polonię, jeśli nadal chcieli pracować z byłym obrońcą reprezentacji Polski. Cel udało się osiągnąć, więc szkoleniowiec gospodarzy może odetchnąć z ulgą. Inna sprawa, że jeśli za tydzień jego podopieczni nie zdołają pokonać Piasta, prezes Jagiellonii i tak może stracić cierpliwość i poszukać nowego trenera. Warto jeszcze dodać, że wygrana z Polonią była pierwszym zwycięstwem Jagi na własnym stadionie od… pierwszej kolejki, w której pokonała Podbeskidzie 2:1.
O ile dwa pierwsze wiosenne mecze Czarnych Koszul mogły napawać kibiców z Warszawy optymizmem, o tyle dwa ostatnie muszą ich już solidnie niepokoić. Polonia przegrała drugi mecz z rzędu, co gorsza nie pokazując niczego, co pozwalało by spokojnie patrzeć w przyszłość. Piotr Stokowiec może się tylko cieszyć, że przed najważniejszym meczem sezonu, derbami Warszawy przy Konwiktorskiej, ma dodatkowy tydzień na to, by odpowiednio przygotować drużynę. Jego problemem może być natomiast to, że do tego spotkania będzie musiał się przygotowywać bez Morozova, Luksy i Todorovskiego, którzy otrzymali powołania do reprezentacji. Czy przez dwa tygodnie trener Polonii będzie w stanie odmienić oblicze słabo grającego zespołu?
Legia Warszawa 3:0 Górnik Zabrze – Klasyk dla Legii, Górnik w kryzysie
Piątkowy hit kolejki z pewnością nie zawiódł kibiców, którzy pojawili się na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej. Legia zagrała skutecznie i z polotem, praktycznie eliminując już z walki o tytuł jednego rywala. W porównaniu do poprzednich wiosennych spotkań, Legioniści zagrali zdecydowanie lepiej i zasłużenie pokonali gości z Zabrza. Trenera Jana Urbana może cieszyć powrót do formy Danijela Ljuboji, który w końcu przełamał się i zdobył bardzo ważną bramkę. Skutecznością błysnęli też dwaj pozostali napastnicy – Saganowski i Dwaliszwili, którzy strzelili po golu, a Jakub Kosecki dobrą grą wywalczył sobie powołanie do reprezentacji. W przeciwieństwie do rywala zza miedzy, Wojskowi mogą ze spokojem przygotowywać się do derbowej potyczki.
Górnik swojej postawy na pewno nie musi się wstydzić, ale od dobrze grających gospodarzy odstawał dość wyraźnie. Tym samym szanse na zdobycie mistrzostwa spadły już niemal do zera, bo odrobienie dziewięciu punktów straty do lidera byłoby sensacją większą niż tytuł Śląska Wrocław w minionych rozgrywkach. Na wiosnę dużo gorszą formę prezentuje zabrzańska obrona, która w czterech tegorocznych meczach straciła już 6 bramek (w całej rundzie jesiennej zaledwie 11). Po odejściu Arkadiusza Milika nie ma też komu straszyć w ataku – Wojciech Łuczak i Tomasz Zahorski na razie nie przekonują, a Ireneusz Jeleń i Prejuce Nakoulma są bez formy i jak na razie zaliczają zupełnie bezbarwne występy. Górnik wciąż nie potrafi wyprzedzić potykającej się ostatnio na prawie każdej przeszkodzie Polonii, która nadal spogląda na rywali z podium.
Korona Kielce 2:1 Ruch Chorzów – Kielczanie lepsi w meczu na krawędzi
Nikt raczej nie spodziewał się, że pojedynek dwóch drużyn znajdujących się w tabeli tuż nad strefą spadkową będzie widowiskiem porywającym i obfitującym w efektowne akcje. Była za to walka, walka i jeszcze raz walka, która ostatecznie przyniosła trzy punkty gospodarzom. Zwycięstwo nie było może do końca zasłużone, ale nikt w Kielcach już o tym nie pamięta. Dzięki tej wygranej Korona odjechała od trzech walczących o utrzymanie drużyn, wyprzedziła jeszcze Widzew i Pogoń i umiejscowiła się na niezłym, 11. miejscu. Tym samym mecz z Podbeskidziem, który czeka ją po przerwie reprezentacyjnej, może traktować jako kolejną szansę do podskoczenia w tabeli, a nie jako morderczą walkę o przetrwanie.
Ruch na wiosnę gra w kratkę, lepsze mecze przeplatając gorszymi. Zaczęło się od koszmarnego meczu z Lechem, potem nadeszło pewne zwycięstwo z Widzewem i remis ze Śląskiem, a teraz Niebiescy znów musieli uznać wyższość rywala. Trzeba im jednak oddać, że w sobotnim meczu wcale nie byli gorsi od gospodarzy i przy odrobinie szczęścia mogli przywieźć do Chorzowa co najmniej jeden punkt. Porażka nieco popsuła nastroje w zespole Jacka Zielińskiego, który wciąż musi nerwowo spoglądać na miejsca 15 i 16, zajmowane przez zespoły, które na wiosnę w niczym nie ustępują bardziej utytułowanemu rywalowi do walki o utrzymanie – według statystyk Podbeskidzie ma lepszą ofensywę, a Bełchatów defensywę. Obie te drużyny grają ostatnio coraz lepiej i jeszcze długą będą pewnie straszyły chorzowian.
Widzew Łódź 0:0 Zagłębie Lubin – Bez bramek i bez emocji
Radosław Mroczkowski z pewnością inaczej wyobrażał sobie start rundy rewanżowej. W czterech tegorocznych meczach jego podopieczni zdołali zdobyć zaledwie dwa punkty i tylko raz byli w stanie pokonać bramkarza rywali. W sobotę mierzyli się z wymagającym rywalem, ale nie można tym usprawiedliwiać ich bardzo kiepskiej gry, która coraz bardziej spycha ich w dół tabeli. Ciężko uwierzyć, żeby w tym sezonie łodzianie byli w stanie spaść do I ligi, ale o walce o górną połowę tabeli mogą raczej zapomnieć. Trener Widzewa jest jednym z tych szkoleniowców, którzy nie mogli doczekać się przerwy w rozgrywkach. Po niej jego zespół czeka ciężki wyjazd do Zabrza, dlatego nie ma wątpliwości, że teraz Widzewiaków czekają dwa tygodnie ciężkiej pracy.
Gdyby Zagłębie unikało takich wpadek jak ta sobotnia, byliby teraz o krok od podium. Lubinianie mogą pluć sobie w brodę, bo w tej kolejce punkty straciły Polonia, Górnik, Śląsk i Lechia, więc gdyby podopieczni Pavla Hapala pokonali Widzew, ich strata do trzecich aktualnie Czarnych Koszul zmalałaby do zaledwie trzech punktów. Tak czy inaczej Zagłębie jest chyba najsolidniej grającą drużyną wśród tych, które walczą o brązowy medal. Patrząc na formę wyprzedzających je drużyn można śmiało stwierdzić, że Miedziowi są jednym z głównych kandydatów do gry w Lidze Europy. Wydaje się, że nawet przy ewentualnym odejściu Szymona Pawłowskiego drużyna nie straciła by zbyt wiele na jakości i mogłaby godnie reprezentować kraj na międzynarodowej arenie.
Lech Poznań 0:0 GKS Bełchatów – Kolejorz powstrzymany, Brunatni wciąż bez gola
Sobotnie spotkanie miało być dla Lecha szansą na przełamaniem fatalnej serii w meczach domowych i gonienie Legii, dla Bełchatowa, tradycyjnie, okazją do poszukania punktów, których potrzebuje jak kania dżdżu. Obie drużyny nie zrealizowały swojego celu i przerwę spędzą w kiepskich nastrojach. Jeśli o sam mecz chodzi, to miał on niesamowity przebieg. Mógł się on skończyć zarówno wynikiem 5:0, jak i… 0:3, ostatecznie jednak na tablicy wyników pozostały dwa zera. Lechici zupełnie przespali pierwszą połowę, ale drugą rozpoczęli z werwą i stworzył mnóstwo okazji – oprócz dwóch poprzeczek, doskonałą szansę miał Piotr Reiss, ale będąc pięć metrów przed bramką gości, trafił wprost w bramkarza. Na plus trzeba zaliczyć występ Gergo Lovrencsicsa, który był zdecydowanie najgroźniejszym graczem w talii Mariusza Rumaka, mimo że zagrał tylko 45 minut. W następnym meczu ławka rezerwowych raczej mu nie grozi.
Bełchatów walczył dzielnie i niewiele brakowało, żeby ze stolicy Wielkopolski wywiózł trzy punkty. Stało by się tak, gdyby Wacławczyk z 3 metrów trafił do pustej bramki… Znów Brunatnym należą się ciepłe słowa, bo z faworyzowanym rywalem grali jak równy z równym i wcale nie ograniczali się tylko do rozpaczliwej obrony własnej bramki. Niekwestionowanym bohaterem zespołu Kamila Kieresia był litewski golkiper, Emilijus Zubas, który kilka razy w fenomenalnym stylu ratował skórę swoim obrońcom. Był to już jego czwarty mecz bez wpuszczonego gola, a biorąc pod uwagę fakt, że strzeże bramki ostatniej drużyny w lidze, jest to seria imponująca. Bez dwóch zdań ten młody zawodnik zrobi sporą karierę, szkoda tylko, że jego znakomita postawa nie przymnaża GKS-owi zbyt wielu punktów. Jego koledzy również pracują na rekord, niestety znacznie mniej chlubny – w tym roku nie zdobyli jeszcze gola, a biorąc pod uwagę cały sezon, strzelają bramkę średnio raz na dwa mecze. Z taką statystyką o utrzymaniu nie ma nawet co myśleć.
Śląsk Wrocław 1:1 Podbeskidzie Bielsko-Biała – Mistrz ratuje remis z walecznymi Góralami
Zwycięstwo i trzy remisy – wynik niby nie najgorszy, ale od obrońcy tytułu można wymagać więcej, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że jak na razie nie mierzyli sił z żadną czołową drużyną. Niewiele brakowało, a wrocławianie przegrali by mecz z przedostatnim w tabeli Podbeskidziem. Najpierw rzutu karnego nie wykorzystał Mila, potem kiepsko grający Śląsk skarcił Fabian Pawela. Mistrza kraju niepodziewanie uratował jednak Łukasz Gikiewicz, który fenomenalną bombą pokonał bezradnego Zajaca. Niespodziewanie, bo "Giki", to napastnik, który jak dotąd, delikatnie mówiąc, nie imponował skutecznością – do niedzielnego meczu uzbierał na swoim koncie zaledwie dwa gole, trochę mało jak na snajpera najlepszej drużyny minionego sezonu. Podopieczni Stanislava Levy’ego wciąż nie znaleźli pogromcy w rundzie wiosennej, ale tylko z jedną drużyną potrafili wygrać. A gdyby z drużynami z dołu tabeli (Podbeskidziem, Ruchem i Koroną) zamiast remisować, wygrywaliby, w tej chwili zajmowaliby drugą pozycję z niewielką stratą do Legii. Teraz jednak obrona tytułu może być zadaniem ponad ich siły.
Górale nie rzucili na kolana swoją grą, a za przetrzymywanie piłki w narożniku w 80. minucie nie należą im się raczej słowa uznania. Kibice z Bielska-Białej o wszystkim by pewnie zapomnieli, gdyby korzystny rezultat udało się dowieźć do końca. Wyrównująca bramka Gikiewicza znacznie skomplikowała sytuację bielszczan, którzy wciąż nie mogą na dobre rozpocząć pościgu za Ruchem. Następne tygodnie będą dla Górali decydujące, bo w ciągu czterech najbliższych kolejek zmierzą się z Koroną, Ruchem i Bełchatowem. Po tych meczach ich położenie będzie już klarowniejsze – jeśli potracą punkty, będą mogli powoli żegnać się z najwyższą klasą rozgrywkową, jednak zdobycie punktów kosztem najgroźniejszych rywali w walce o utrzymanie może nie tylko znacznie podreperować ich sytuację w tabeli, ale też poprawić morale i zmotywować do dalszej walki.
Wisła Kraków 2:0 Pogoń Szczecin – Wisłą płynie do czołówki, Pogoń spada w dół
Na pewno nie tak wyobrażał sobie występ swoich zawodników trener Artur Skowronek. Pogoń przegrała trzeci tegoroczny mecz i swoją grą nie dała kibicom nadziei na korzystny rezultat w meczu z Lechem. Na tle Wisły wypadła bardzo blado i nie miała praktycznie żadnych argumentów, by choćby postraszyć Białą Gwiazdę. Właściwie jedyną godną odnotowania sytuacją był groźny strzał z rzutu wolnego Akahoshiego, poza tą sytuacją Pareiko nie musiał prawie wcale prezentować swoich umiejętności. Dobrą formę zgubił gdzieś Edi, który jeszcze w jesiennych meczach niejednokrotnie zawstydzał dużo młodszych kolegów i imponował nie tylko dobrym przygotowaniem fizycznym, ale i świetną techniką. Teraz jednak Brazylijczyk prezentuje się marnie i wiele wskazuje na to, że jego najlepsze czasy minęły bezpowrotnie.
W Krakowie kibice mogą chyba odetchnąć z ulgą, bo po głębokim jesiennym kryzysie nie ma już prawie śladu. Wisła zaliczyła bardzo udany tydzień – najpierw bez żadnych problemów wyrzuciła z pucharu Jagiellonię, potem gładko ograła szczecińską Pogoń. Do formy wrócił też Patryk Małecki, przypominający wreszcie zawodnika, który czarował pod Wawelem przed wyjazdem do Turcji. Kto wie, czy Małecki nie wróci jeszcze kiedyś do reprezentacji. Niedzielny mecz miał też swojego antybohatera, a właściwie antybohaterów – znów koszmarny błąd w meczu Wisły popełnili sędziowie, którzy nie uznali prawidłowego gola Rafała Boguskiego. Ta pomyłka przeszła bez większego echa, bo Wiślacy i tak zwyciężyli, ale gdyby mecz zakończył się remisem, na arbitrach nie pozostawiono by suchej nitki. Oby w następnych meczach mówiono już tylko o piłkarzach.
Piast Gliwice 0:2 Lechia Gdańsk – Nieskuteczni gdańszczanie skarceni przez Piastunki
W ostatnim meczu kolejki spotkały się drużyny, które nieśmiało dobijają się do czołówki i po cichu marzą o włączeniu się do walki o europejskie puchary. Szansę na dołączenie do grona najlepszych drużyn wykorzystał Piast, który dzięki zwycięstwu awansował na wysoką, szóstą lokatę. Beniaminek z Gliwic traci w tej chwili do podium zaledwie trzy punkty, więc teoretycznie wszystko jest możliwe. Skoro Ruch Chorzów mógł zostać wicemistrzem, to dlaczego Piast nie miałby być na przykład trzeci? Chociaż przez większą część meczu gospodarze oddawali pole gry rywalom, to jednak siła kolektywu zwyciężyła i trzy punkty pozostały na Śląsku. Gliwiczanie pokazali, że wariantów w ataku mają bez liku – tydzień temu bohaterem został Docekal, teraz bramkę zdobył debiutujący Robak, a w kadrze jest jeszcze Wojciech Kędziora. Trener Brosz ma w czym wybierać!
Lechia zdecydowanie powinna ten mecz wygrać, bo sytuacjami z tego meczu mogłaby obdarować ze trzy spotkania. Bogusław Kaczmarek może z zazdrością spoglądać na atak Piasta, bo on takiego wyboru nie ma. Wiśniewski, Buzała czy Duda nie są zawodnikami, na których można by oprzeć atak drużyny, a Rahoui po zaledwie trzech meczach stracił zaufanie trenera i nie usiadł nawet na ławce rezerwowych W poniedziałek cały zespół dał prawdziwy koncert nieskuteczności i choć kilka akcji wyglądało naprawdę efektownie, to jednak żadna z nich nie przyniosła efektu. Tym samym gdańszczanie na własne życzenie stracili szansę na złapanie kontaktu z czołówką, a trener Kaczmarek przed kolejnymi meczami będzie musiał solidnie popracować nad skutecznością drużyny.
Statystyki 19. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
- Liczba goli – 14
- Średnia goli na mecz – 1,75
- Zwycięstwa gospodarzy – 5
- Remisy – 3
- Zwycięstwa gości – 0
- Żółte kartki – 34
- Czerwone kartki – 0
- Liczba widzów – ok. 81 tys.
- Średnia frekwencja – ok. 10,2 tys.
Zapowiedź 20. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
Po meczach reprezentacji czeka nas kilka ciekawych meczów. Hitem kolejki będą oczywiście derby stolicy, w których Legia będzie walczyła o utrzymanie przewagi nad resztą zespołów, a Polonia o pozostanie w czołówce. Interesująco może być też w Gdańsku, gdzie Lechia podejmie przyjaciół z Krakowa. Z kolei wicelider, Lech Poznań, stanie do pojedynku z pogrążoną w kryzysie Pogonią.
Od wiosny bramki i skróty z meczów 1. ligi obejrzysz w Ekstraklasa.net!