Legia - Saint Patrick's LIVE!
Dzisiejszy mecz ma w jakimś stopniu dać odpowiedź na pytanie, czy Legia jest już gotowa, by znaleźć się wśród elitarnego grona klubów występujących w Lidze Mistrzów. Jeżeli jest, to musi dziś pokonać rywali z Irlandii.
Wielu czeka na powrót ligi z niesamowitą tęsknotą. Zanim jednak nasi ulubieńcy wyjdą na ekstraklasowe murawy, będą miały miejsce cztery spotkania w ramach europejskich pucharów. Trzy eliminacji Lig Europy i jedno, podczas którego nasz reprezentant będzie walczył o Ligę Mistrzów. Rozgrywki, w których ostatni raz zagraliśmy w sezonie… 1996/1997. Brzmi to oczywiście tragicznie, mimo że od kilku lat dzięki reformie Michela Platiniego mamy łatwiej (czytaj: nie szykujemy się na konfrontację z Realem, Barceloną, czy nawet Anderlechtem). W tym roku ma się jednak w końcu udać. Legia, która w tamtym sezonie odpadła z walki o LM na ostatniej prostej, przegrywając ze Steauą, tym razem ma dostać się do raju. Tego piłkarskiego, ma się rozumieć.
Nawiązując jeszcze do zeszłego roku – wtedy było mnóstwo gadania, aż nadto pewności siebie, a na boisku zabrakło argumentów potwierdzających to, że Legia jest mocna również poza naszą ligą. Teraz jest inaczej. Nastroje, i owszem, nadal są bojowe, głód Champions League jest mocno odczuwalny, ale tym razem legioniści mają mniej gadać, a więcej zrobić na murawie. - Przed nami trudna droga, ale każda droga jest do pokonania i mam nadzieję, że w tym roku osiągniemy więcej niż w zeszłym – mówił powściągliwie o awansie do Ligi Mistrzów Ivica Vrdoljak, po zakończeniu ostatniego meczu ubiegłego sezonu.
Pierwszą przeszkodą na tej drodze jest zespół z Irlandii – Saint Patrick’s Athletic. Przeciętnemu polskiemu kibicowi nazwa tej drużyny pewnie niewiele mówi i nie ma się temu co dziwić. Kiedyś nie kojarzyliśmy Levadii Tallin czy Karabachu Agdam. Oczywiście nikt w Warszawie nie chce nawet myśleć, że Legię mógłby zatrzymać zespół z Irlandii. To „Wojskowi” są faworytem, choć naturalnie wszyscy w klubie twierdzą, że nikt rywali nie zlekceważy. Jak to się mówi: „w futbolu nie ma już słabych drużyn”.
O tym, kto ma większe szanse w dwumeczu wie również trener gości dzisiejszego spotkania. - Żeby cokolwiek osiągnąć w dwumeczu z Mistrzem Polski, musimy wspiąć się wyżyny naszych umiejętności, bo ciężko nam znaleźć jakieś słabe punkty u rywala. Legia to bardzo silna drużyna. W porównaniu z nią St. Patrick's Athletic to półamatorski klub z bardzo małym budżetem, ale na pewno się nie poddamy. Nie będziemy tylko numerami, które biegają po boisku – ocenił Liam Buckley. Trudno jest nam się z nim nie zgodzić, zwłaszcza że wielkich gwiazd w zespole nie ma.
W składzie rywali nie najgorzej orientuje się Henning Berg. - St. Patrick's ma kilku dobrych zawodników. Keith Fahey grał w Birmingham, świetnie spisuje się w obronie, ale nękają go kontuzje. Do tego Chris Fagan i Killian Brennan. Wygrali ligę, lubią grać piłką, szanujemy naszych rywali, ale zamierzamy narzucić swój styl, zdominować mecz i go wygrać – stwierdził Norweg, tym samym jasno dając do zrozumienia, że w Warszawie nie biorą pod uwagę innego scenariusza, aniżeli awans do następnej rundy.
Mecz z St. Patrick’s to dla Legii pierwszy sprawdzian, który ma ocenić ich gotowość do upragnionego wywalczenia awansu do Ligi Mistrzów. Na papierze niby wszystko jest jasne. Legia powinna spokojnie wygrać u siebie, zdobywając nie małą zaliczkę i być pewna awansu do następnej rundy. Tyle teorii. Praktycznie może się zdarzyć tak, że goście z Irlandii ukłują w taki sposób, że wszystkich w Warszawie zaboli. Wszystko jednak i tak zweryfikuje boisko.
źródło: legia.com