menu

Legia rozbiła Chojniczankę i ma półfinał Pucharu Polski [RELACJA, ZDJĘCIA]

18 listopada 2015, 22:38 | jac/Konrad Kryczka

Legia Warszawa awansowała do półfinału Pucharu Polski. W rewanżowym spotkaniu 1/4 finału pokonała u siebie Chojniczankę Chojnice 4:1 (3:1). O dziwo strzelaninę rozpoczęła pierwszoligowa drużyna. Potem już jednak głos należał jedynie do zespołu Stanislawa Czerczesowa.

Legia Warszawa - Chojniczanka Chojnice
fot. Piotr Hukało/Dziennik Bałtycki
Legia Warszawa - Chojniczanka Chojnice
fot. Piotr Hukało/Dziennik Bałtycki
Legia Warszawa - Chojniczanka Chojnice
fot. Piotr Hukało/Dziennik Bałtycki
Legia Warszawa - Chojniczanka Chojnice
fot. Piotr Hukało/Dziennik Bałtycki
Legia Warszawa - Chojniczanka Chojnice
fot. Piotr Hukało/Dziennik Bałtycki
Legia Warszawa - Chojniczanka Chojnice
fot. Piotr Hukało/Dziennik Bałtycki
1 / 6

Legia miała proste zadanie – dokończyć to, co zaczęła w Chojnicach. „Wojskowi” wygrali na wyjeździe skromnie – 2:1 – prezentując się przy tym bardzo przeciętnie. U siebie mieli pokazać się z zupełnie innej strony. I pokazali, choć na trybunach zasiadła – jak na warszawski klub – garstka kibiców. Zespół Stanisława Czerczesowa wyszedł na murawę w mocno eksperymentalnym składzie (z powodu kontuzji oraz gry podstawowych zawodnikach w reprezentacjach narodowych) i w pierwszych minutach było u niego widać brak zgrania. Z czasem jednak gospodarze zaczęli się bawić z niżej notowanym rywalem.

Od początku było wiadomo, że Chojniczanka nie przyjeżdża na Łazienkowską grać wyrafinowanego futbolu polegającego na wymianie niezliczonej liczby podań. Celem drużyny Mariusza Pawlaka było powalczenie o korzystny wynik, co miało oznaczać sprawienie niespodzianki. I przez chwilę wydawało się, że przy Łazienkowskiej rzeczywiście może dojść do sensacji. Goście zdołali wykorzystać bałagan organizacyjny, który panował w szeregach Legii w pierwszych minutach, i jako pierwsi trafili do siatki. Po kontrataku Bartłomieja Niedzieli gola zdobył Andrzej Rybski, który musiał jedynie dobić strzał jednego z kolegów. W tym momencie Chojniczance była potrzebna jeszcze jedna bramka do awansu i goście byli jej blisko. Drugie trafienie mógł bowiem dołożyć Rybski, ale jego strzał głową był minimalnie niecelny. Później goście nie stworzyli już sobie tak dogodnych sytuacji, a do roboty wzięła się Legia, która potrzebowała ataków rywali, żeby się obudzić.

Co prawda pierwsze trafienie dla „Wojskowych” nie zostało uznane (Marek Saganowski był na spalonym po podaniu Łukasza Brozia), ale w żaden sposób nie powstrzymało to gospodarzy od wyprowadzania kolejnych ataków (najlepszą okazją był strzał głową Aleksandara Prijovicia, który obronił Dominik Hładun). Po paru minutach przyniosło to oczekiwane skutki. Najpierw Stojan Vranjes głową udanie zamknął akcję warszawian (Bośniak ponadto zapisał się w protokole czerwoną kartką, którą otrzymał na kilka minut przed końcem meczu za uderzenie rywala w twarz), a następnie Prijović dobił uderzenie Dominika Furmana z rzutu wolnego (po którym piłka odbiła się od poprzeczki). Nic nie mogło się jednak równać z trzecim golem dla Legii. Tomasz Brzyski kropnął z dystansu jak za najlepszych czasów i nie dał szans Hładunowi. Michał Kucharczyk, widząc strzał kolegi, tylko złapał się za głowę.

W drugiej połowie „Wojskowi” stworzyli sobie jeszcze więcej sytuacji, ale wykorzystali tylko jedną. Rezerwowy Nemanja Nikolić trafił głową po dośrodkowaniu Brzyskiego z rzutu rożnego. Wynik byłby z pewnością okazalszy, gdyby nie postawa Hładuna w bramce gości oraz rozregulowane celowniki legionistów. Z dubletem mecz mógł skończyć Nikolić (uderzył niecelnie w naprawdę niezłej sytuacji), swoje okazje miał wracający do gry Michał Żyro , a Tomasz Brzyski po raz kolejny próbował zaskoczyć Hładuna uderzeniem z dystansu.


Polecamy